Logo Przewdonik Katolicki

Reszta jest milczeniem

Bogdan Białek

Papież Franciszek w byłych obozach Auschswitz i Birkenau wygłosił jeden z najbardziej dobitnych apeli pamięci o okrucieństwie Holokaustu. Nie użył przy tym ani jednego słowa.






„Chciałbym pojechać do Auschwitz, do tego miejsca grozy, bez przemówień, bez wielu osób, tylko z nielicznymi niezbędnymi. Sam. Wejść i modlić się, aby Pan dał mi łaskę płaczu” – mówił Franciszek jeszcze przed przyjazdem do Polski. Uwagę zwróciła tylko mała cząstka tej wypowiedzi – „bez przemówień“. W czwartkowy wieczór zgromadzeni w oświęcimskim Centrum Dialogu i Modlitwy duchowni i świeccy w oczekiwaniu na piątkowe spotkanie w Birkenau zastanawialiśmy się tylko nad tą frazą. Bez przemówień, w milczeniu, w ciszy – co to znaczy, dlaczego, jak odczytać ten symbol, jak go potem wyjaśniać tym, którzy nas zapytają? – padały pytania. Odpowiedzi nie było, poza lakonicznymi i właściwie w istocie rzeczy także będącymi pytaniami – „cisza jest wymowna“, „to wielki symbol“, „to bardzo znaczące“. Ale co ta cisza mówi, czego jest symbolem, jakie niesie znaczenie – już nie dopowiadano. Pozostaliśmy ze swoją bezradnością.
 
Nie mogę spać w Oświęcimiu
Nie byłem w stanie przespać tej nocy. Przebudziłem się po dwóch godzinach snu, z jasnym umysłem czuwałem do w pół do piątej, by po ubraniu się iść do kaplicy na Mszę odprawioną przez abp. Henryka Muszyńskiego, prymasa seniora, wielkiego orędownika i pioniera dialogu z judaizmem w Polsce. Właściwie nigdy nie umiałem tutaj spać, a przyjeżdżam do Oświęcimia i zatrzymuję się w Centrum od wielu, wielu lat, co najmniej dwa razy w roku. To nie jest miejsce do snu.
Dotarliśmy na miejsce w Birkenau. Ministrowie, parlamentarzyści, biskupi, przedstawiciele innych Kościołów chrześcijańskich, Żydzi. Zajmowaliśmy miejsca w czasie, gdy Franciszek dotarł do Auschwitz. Na wielkim telebimie tuż nad nami lekko utykając, z pochyloną głową, opuszczonymi wzdłuż ciała rękoma Franciszek przemieszczał się do wyznaczonych miejsc. Potem długa cisza modlitwy w celi św. Maksymiliana Kolbe. W naszej „vipowskiej loży“ szmer prowadzonych rozmów, urywanych śmiechów, serdecznych przywitań, kurtuazyjnych wymian uprzejmości. „(...) jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną?“
W końcu widzimy, że papież przybył do Birkenau. Przywitanie w bramie. Długie przejście wzdłuż wielojęzycznych tablic, pomnik, zapalenie znicza. Naczelny rabin Polski rozdziera ciszę śpiewną recytację psalmu 130 „Z głębokości wołam do Ciebie Panie...“. Milczenie. Stojący obok mnie prowincjał augustianów płacze. Odczuwam głęboki spokój. Tak, powinienem tutaj być. Dobrze, że tutaj jestem w tej chwili. Dobrze, że wszyscy tutaj jesteśmy. Rozgawędzeni z tabliczkami VIP, parafianie, dziewczynki w ludowych strojach. Nawet ci zdezorientowani, niewiedzący, czego oczekiwać od tej chwili z papieżem w miejscu grozy. Nawet ci rozczarowani, że „ani nic nie powiedział, ani nie pobłogasławił“.
Na to czekałem wszystkie te lata przyjazdów, spędzonych tutaj dni, godzin...
„W Panu pokładam nadzieję, 
nadzieję żywi moja dusza: 
oczekuję na Twe słowo...“ 
 
Czekanie na słowo
Wracamy do Centrum. Przed nami jeszcze obiad z kardynałem Kochem, rabinami Skórką i Rosenem. Otwarta dobra rozmowa. Proponuję, aby oświęcimskie Centrum Dialogu i Modlitwy zostało objęte patronatem Stolicy Apostolskiej, stało się miejscem „oczekiwania na słowo“ dla wszystkich. Bo, jak mówił w drodze do Polski Franciszek – „nasz świat jest ogarnięty wojną“. To jest wojna, która także toczy się w naszych sercach, gdy np. wzdragamy się przed przyjęciem uchodźców, gdy ulegamy mowie nienawiści nieodpowiedzialnych polityków, którzy podsycają w nas poczucie zagrożenia i wzywają do zamykania wszystkich drzwi, by zapewnić sobie i tylko sobie bezpieczeństwo. Wieczorem z okna domu arcybiskupów krakowskich Franciszek dopowie swoją ciszę w Birkenau  – „Okrucieństwo nie skończyło się w Auschwitz-Birkenau, ono istnieje także i w dzisiejszym świecie; w tylu miejscach, gdzie toczy się wojna, dzieje się dokładnie to samo“. W Prokocimiu, w szpitalu dziecięcym, wezwie nas wszystkich do odpowiedzialności za cały świat.
 
Milczeć, słuchać, rozumieć
Odpowiedź na pytania, które stawiają  przed nami kominy Auschwitz, ruiny komór gazowych Birkenau, które możemy dojrzeć w oczach cierpiących dzieci jest w nas samych. Oczekujemy, że odpowiedź przyjdzie z zewnątrz, że da ją papież w swoim kolejnym przemówieniu, poddanym potem dokładnej analizie, krytyce i interpretacji, że wyczytamy w kolejnej mądrej książce, albo że usłyszymy głos z niebios.
Wsłuchajmy się w głos w nas samych.
 
Milczenie Franciszka w Auschwitz to przede wszystkim słuchanie. Franciszek w Auschwitz nie tyle milczał, ile słuchał. Wsłuchiwał się w „głos ziemi oświęcimskiej“ – niedaleko pomnika, przy którym stanął są tzw. doły – miejsce usypane prochami setek tysięcy udręczonych, poniżonych, unicestwionych. Wsłuchiwał się w siebie, swój głos. Być może Franciszek stojąc w tamtym miejscu, zobaczył oczyma swojej wyobraźni milion ludzi zgromadzonych na Mszy celebrowanej przez siebie. Zobaczył ten tłum radosnych ludzi, z nadziejami, marzeniami, miłościami, planami... I uświadomił sobie, że oni wszyscy, cały milion ludzi, tu, w tym miejscu, jedną decyzją, jednym aktem woli mogliby zostali zgładzeni... Mogliby, bo to się kiedyś rzeczywiście wydarzyło. Być może doświadczył tej grozy, jakiej my wszyscy wzdragamy się doświadczyć.
 
Franciszek chciał być sam, chciał być osamotniony w tej grozie, jak samotni byli ci, którzy tutaj umierali. Chciał, abyśmy wszyscy poczuli się tam osamotnieni. Czyli zostali jak najbliżej swojego jestestwa, jak najbliżej naszego wnętrza, serca, duszy... Dotarli do niewinności naszych myśli, do czystości naszych serc.
 
Cisza cierpienia
Franciszek milczał, bo chciał naszą uwagę oderwać od nas samych, od tego świata, być może nawet od naszej wiary, złożonej z tylu nawyków i wyobrażeń, oczekiwań i iluzji. Chciał, by nasza uwaga chociaż przez tę krótką chwilę spoczęła na tych, którzy tutaj umarli. W języku hebrajskim jest słowo „dumija“, które określa ciszę powstałą wskutek utraty zdolności mówienia, gdy nie ma co powiedzieć, bo tak wielkie jest cierpienie, nie ma słów, by je wyrazić, by je nazwać. Cisza Franciszka była ciszą cierpienia.
 
Franciszek modlił się o łaskę płaczu, bo tak naprawdę wiedział, że i on, i nasz Kościół, i cały świat tych wszystkich, którzy tutaj umarli, jeszcze nie opłakał. Ani ja, ani ty jeszcze ich nie opłakaliśmy. Chciał, abyśmy „płakali z tymi, którzy płaczą“ (Rz 12, 15). Bo „… gdy więc Jezus ujrzał, jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: «Gdzieście go położyli?». Odpowiedzieli Mu: «„Panie, chodź i zobacz!». Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: «Oto jak go miłował!»“ (J 11, 33–36).
A my nie dosyć kochaliśmy tych, którzy tutaj umierali.
 
W pięknej książce Gezy Roehriga Oskubana papuga. Zmyślone opowieści chasydzkie pewien rabin opisuje oczekiwanego przez Żydów mesjasza.  „Wyobraź sobie, że pewnego dnia wszyscy na świecie oślepną, z wyjątkiem dziesięcioletniego chłopca, niemowy. Uwierz w niego, bo na niego czekamy...“
Franciszek wypowiedział wiele pięknych, mądrych i prostych słów podczas swojej polskiej pielgrzymki. Mówił językami proroków. W Auschwitz mówił językiem Jezusa Chrystusa. „Spełnia się bowiem proroctwo Izajasza: Słuchem słuchać będziecie, a nie pojmiecie; i patrząc, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Roztyło się bowiem serce tego ludu, z oporem słuchali uszami, a oczy swe przymknęli...“
 
„Panie, miej litość nad Twoim ludem! Panie, przebacz tyle okrucieństwa“ – napisał Franciszek w księdze pamiątkowej Muzeum Auschwitz-Birkenau.
 
Autor jest współprzewodniczącym Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów





 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki