Brazylia jeszcze dobrze nie otrząsnęła się z trudności związanych z organizacją piłkarskich mistrzostw świata w 2014 r., a już w sierpniu gościć będzie sportową elitę świata w ramach XXXI Letnich Igrzysk Olimpijskich. Mundial sprzed dwóch lat był dla Kraju Kawy olbrzymim wysiłkiem organizacyjnym i ekonomicznym, ale też i wyzwaniem społecznym. Przez Brazylię przeszła fala masowych protestów przeciwko wydawaniu ogromnych pieniędzy (do tego dochodziły oskarżenia o korupcję i niegospodarność) na organizację mistrzostw, gdy jednocześnie wyraźnie kulały takie dziedziny życia społecznego, jak edukacja czy służba zdrowia. Wprawdzie organizacji igrzysk olimpijskich zmasowany sprzeciw nie towarzyszy, ale nie oznacza to wcale, że przygotowania do imprezy, jak i ona sama, są wolne od zawirowań politycznych, ekonomicznych i społecznych.
Igrzyska na dziewiczej ziemi
Olimpijskie zmagania w Rio de Janeiro będą dopiero drugimi, jakie odbędą się na obszarze Ameryki Łacińskiej (pierwszy był Meksyk w 1968 r.) i pierwszymi, które zawitają na kontynent południowoamerykański. Sportowe życie podczas igrzysk skoncentruje się w czterech strefach blisko 6,5-milionowego miasta. Zawodnicy rywalizować będą na obiektach istniejących jeszcze przed igrzyskami, ale też na tych, których powstanie związane jest z olimpijską imprezą. Wykorzystane zostaną także niektóre areny piłkarskich mistrzostw świata sprzed dwóch lat, na których rozegrany zostanie olimpijski turniej futbolowy. Dzięki tej okazjonalnej wyprowadzce poza Rio impreza zawita więc także do innych miast.
W programie brazylijskich igrzysk znalazły się dyscypliny dawno nieoglądane w ramach największej sportowej imprezy na świecie. Po raz pierwszy od 1924 r. odbędzie się rywalizacja w rugby, a po 112 latach przerwy wróci golf. Z tym drugim wiązały się zresztą problemy organizacyjne. – Brazylijczykom nie podoba się lokalizacja pola golfowego. Teren, na którym zostało zbudowane jest obszarem parku natury. Władze stanowe, które zaangażowały się w budowę tego pola, ugięły się jednak pod presją organizacji sportowych – mówi Lech Miodek z Centrum Studiów Latynoamerykańskich Uniwersytetu Warszawskiego.
Drogi był już mundial
Jednak to, co Brazylijczyków może naprawdę niepokoić, a nawet oburzać, to kolejne w bardzo krótkim czasie gigantyczne wydatki ponoszone na organizację dużej imprezy sportowej. Szacuje się, że przygotowanie igrzysk może kosztować przeszło 12 mld euro (wliczając także środki pochodzące od prywatnych inwestorów), z czego ponad 2 mld to koszt infrastruktury sportowej. Olbrzymie pieniądze, bo według szacunków około 13 mld dolarów, kosztował już zorganizowany dwa lata temu mundial. Wprawdzie infrastruktura pozasportowa, która powstała przy okazji mistrzostw, może służyć także po zakończeniu sportowych zmagań, jednak z budową stadionów Brazylia przeszarżowała. Na potrzeby ostatniego mundialu zmodernizowano lub wybudowano od podstaw aż 12 aren. Budowa dużych obiektów w miejscach gdzie, nawet w kraju tak kochającym futbol jak Brazylia, nie ma wielkich klubów, była po prostu absurdem. Wystarczy tu wymienić choćby takie stadiony jak ten położony... w centrum amazońskiej dżungli Manaus (przeszło 40 tys. miejsc), czy ten w stolicy kraju Brasilii (ponad 70 tys. miejsc). Co ciekawe, dla zagospodarowania tego drugiego, tereny wokół niego wykorzystano nawet jako... zajezdnię autobusową. Brazylia padła więc ofiarą własnej gigantomanii. Marnym pocieszeniem jest to, że część obiektów była budowana także na zasadzie partnerstwa publiczno-prywatnego, jak i to, że niektóre stadiony będą wykorzystane podczas zbliżających się igrzysk.
Kryzys w tle
Przyznanie Brazylii prawa do organizacji mundialu z 2014 r. i tegorocznych igrzysk oraz rozmach, z jakim przygotowano tę pierwszą imprezę, miały utrwalić pozytywny wizerunek kraju. Jeszcze niedawno Brazylia była wschodzącą potęgą gospodarczą, na której rozwoju korzystają miliony, także uboższych obywateli. Tyle że decyzje o tym, że to Kraj Kawy w ciągu dwóch lat ugości dwie największe i najbardziej prestiżowe imprezy sportowe na świecie, zapadały w zupełnie innych warunkach gospodarczych, politycznych i społecznych, niż te, które nad Amazonką panują dziś.
Lata szybkiego i wysokiego wzrostu Brazylia, opierająca swą siłę ekonomiczną przede wszystkim na surowcach, na razie ma za sobą. Według danych za ostatni rok jej gospodarka skurczyła się o ponad 4 proc., co jest najgorszym wynikiem od 25 lat. – Inflacja jest już powyżej 10 proc., zmniejszają się też możliwości zatrudnienia – zaznacza Lech Miodek z Centrum Studiów Latynoamerykańskich UW. Te kłopoty nie tylko odbijają się na przeszło 200-milionowym brazylijskim społeczeństwie, ale też wymuszają bardziej racjonalną gospodarkę przy organizacji igrzysk. W ramach oszczędności zrezygnowano np. z budowy trybun dla kibiców obserwujących zawody wioślarskie i żeglarskie. – Przechodzi się od konstrukcji stałych na bardziej mobilne. Tańsza ma być też uroczystość otwarcia igrzysk – mówi Lech Miodek.
Problemom gospodarczym towarzyszą też zawirowania polityczne. Czarne chmury zaczęły gromadzić się nad głową prezydent Dilmy Rousseff. W ubiegłym roku została wszczęta wobec niej procedura usunięcia z urzędu. Pod jej adresem kierowane są oskarżenia dotyczące złej sytuacji gospodarczej i nieprawidłowości finansowych z czasów poprzedniej kampanii wyborczej. Krajem wstrząsnęła też afera korupcyjna związana z koncernem naftowym Petrobras. – Do impeachmentu na pewno nie dojdzie do czasu igrzysk, bo to byłaby już absolutna tragedia – przekonuje ekspert.
Zyskają inni
Społeczeństwo brazylijskie, kibice, a nawet sportowcy mogą jednak ponieść jeszcze większe koszty igrzysk niż tylko te typowo gospodarcze czy polityczne. Na ile realnym zagrożeniem dla igrzysk może być epidemia rozprzestrzeniającego się wirusa Zika na razie trudno ocenić. Wiadomo, że niebezpieczeństwo stanowi on głównie dla kobiet w ciąży, ale może mieć poważne konsekwencje także w przypadku innych osób. – Wioska olimpijska została wybudowana na terenie bagiennym, zresztą zasobnym w ryby, gdzie funkcjonowały rybne restauracje. One zostały zlikwidowane, ale warunki naturalne do rozrodczości komara przenoszącego wirusa nie zostały tak zupełnie zlikwidowane – mówi Lech Miodek.
Wizerunku Brazylii jako kraju przygotowanego na przejęcie zawodników i kibiców z różnych zakątków świata nie poprawiają także pojawiające się sygnały, że zdrowiu uczestników igrzysk zagrażać może też stan akwenów, na których mają odbywać się zawody. Wszystko przez duże zanieczyszczenia Zatoki Guanabara spowodowane skażeniem rzek. Stałym problemem w Brazylii jest także przestępczość i związane z nią zagrożenie bezpieczeństwa zarówno sportowców, jak i turystów oraz kibiców. Wprawdzie piłkarski mundial pokazał, że w czasie dużej imprezy w mieście może być w miarę spokojnie, ale stuprocentowej gwarancji, że uda się to powtórzyć nikt dać nie może.
Przygotowanie igrzysk olimpijskich to każdorazowo gigantyczny wysiłek organizacyjny i finansowy, na którym państwo je organizujące zyskuje niewiele poza chwilowym prestiżem i pewnymi elementami trwałej infrastruktury. W przypadku Brazylii wizerunkowe zyski mogą zostać przykryte problemami, z którymi kraj zmaga się w ostatnim czasie, a koszty związane z budową sportowych obiektów Brazylijczycy mogą ponosić jeszcze bardzo długo.
Skłonnych do rozrywki gospodarzy czeka więc bardzo kosztowna, nie tylko w wymiarze finansowym, zabawa, na którą akurat teraz wyjątkowo ich nie stać. Prawdziwe korzyści z igrzysk odniosą za to, tak jak w przypadku ostatniego mundialu, federacje sportowe i sponsorzy.