„Tutaj, na Msze odprawiane w raczej małych kościołach przychodzą tłumy, podczas gdy w Europie wielkie i piękne katedry są prawie puste” – mówił przy okazji uroczystości poświęcenia nowego kościoła w Zjednoczonych Emiratach Arabskich sekretarz bp. Hindera o. Josef Gandolf. Chrześcijaństwo kwitnie w egzotycznych Emiratach?
– Chrześcijanie w Zjednoczonych Emiratach Arabskich to ludzie, którzy są tu na określony czas: na ogół związani umową o pracę. Emiraty to nie jest ich ojczyzna, ale miejsce, gdzie teraz mieszkają i pracują. Trzeba pamiętać, że to bardzo rozwijający się kraj. Abu Zabi czy Dubaj są prawie stale placami budowy. Rozwija się tu przemysł, zwłaszcza wokół wydobycia ropy. Duży nacisk kładzie się na rozwój nauki, mecenat kultury, a także rozwój turystyki, szczególnie nastawionej na bogatego turystę, który zechce skorzystać z luksusowych miejsc hotelowych. Dla tak rozwijającego się kraju potrzeba inżynierów, naukowców, wykwalifikowanych pracowników w różnych dziedzinach przemysłu. Zapewne większość z nich to chrześcijanie (katolicy stanowią tu większość wśród chrześcijan), którym ZEA dają możliwość nie tylko pracy, ale i wyznawania swojej wiary i praktykowania kultu religijnego. Rzeczywiście, tutejsze kościoły raczej nie są zbyt okazałe, ale szczególnie przy okazji świąt bardzo licznie uczęszczane. W każdy piątek (tutejszy dzień świąteczny, wolny od pracy) i sobotę oraz częściowo w niedzielę świątynie wypełniają się wiernymi z różnych części świata. Najwięcej jest przybyszów z Indii, Filipin, Pakistanu. Są także reprezentowane liczne kraje Europy, w tym Polska.
Jak wyglądają relacje chrześcijan i muzułmanów w Emiratach? Czy nie dochodzi do spięć? W Arabii Saudyjskiej prawo jest surowe dla innowierców.
– W Emiratach jest zupełnie inny kontekst niż w Arabii Saudyjskiej. Wolno tu wyznawać swoją wiarę i uczestniczyć w kulcie religijnym w obrębie kościołów i na terenie kościelnym. Tutaj chyba większość Mszy św. niedzielnych i świątecznych odprawiana jest na zewnątrz kościołów, na placach przy świątyniach. Wynika to właśnie z faktu dużej liczy uczestników, którzy zwykle nie mieszczą się kościele.
Chrześcijanie w ZEA cieszą się wolnością religijną, ale jest ona ograniczona do murów świątyń i domów parafialnych. Jak to wygląda w praktyce, w codziennym życiu?
– To jest kraj muzułmański. Miejscowa ludność to chyba wyłącznie muzułmanie. W tym kontekście uznawany przez państwo Kościół ma sporą swobodę. Oczywiście, trzeba się liczyć z pewnymi ograniczeniami. Ale chrześcijanie, katolicy w pracy czy w miejscach swojego zamieszkania są szanowani i nie dochodzi do jakichś incydentów. Zjednoczone Emiraty Arabskie to bezpieczny kraj. Wolny także od ekstremistycznych grup religijnych.
W czerwcu 2015 r. otwarto kościół św. Pawła w Mussafah, ale to nie pokrywa zapotrzebowania na nowe świątynie. Dlaczego kościoły powstają tak wolno?
– Wiąże się to pewnie z wieloma czynnikami, w tym także z finansami. Ale wynika też z religijnej polityki państwa. Pamiętajmy, że chrześcijaństwo jest tu gościnnie. Dokonuje się pewien rozwój miejsc kultu religijnego, nawet jeśli powolny. Ważne, żeby troską duszpasterską objąć jak największą liczbę osób. Miejscowi duszpasterze radzą sobie z małą liczbą kościołów i dużą liczbą wiernych w ten sposób, że w dni świąteczne sprawują wiele Mszy św. w różnych językach. Trzeba dodać, że ze względu na kontekst państwa muzułmańskiego katolicy mogą zadośćuczynić obowiązkowi Mszy niedzielnej w piątek, sobotę albo w niedzielę.
Pod koniec stycznia bp Hinder wyświęcił dwóch nowych kapłanów, zresztą z zakonu kapucynów – to dowodzi, że w ZEA pojawiają się powołania kapłańskie?
– Zjednoczone Emiraty Arabskie, Jemen i Oman tworzą kościelną jednostkę, która nazywa się Wikariatem Apostolskim Arabii Południowej. Na jej terenie jest też kustodia Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. Większość kapłanów pracujących w Emiratach to kapucyni. Bp Paul Hinder jest także kapucynem. Dwaj kapłani wyświęceni w Emiratach pochodzą z Indii, a miejscem ich przyszłej pracy będzie prawdopodobnie Turcja. To nie są miejscowe powołania ani kapłani przeznaczeni do pracy tutaj. Niewykluczone jest, że i tu mogą zrodzić się powołania: Bóg działa tak, jak chce. Nie ma tu jednak dobrego klimatu religijnego i formacyjnego do wychowania przyszłych duszpasterzy.
Ci dwaj księża, ze względu na przepisy obowiązujące w ZEA, aby przejść formację, musieli wyjechać do Indii… Nie można prowadzić seminarium duchownego w ZEA?
– Dziś stawia się spore wymagania kapłanom diecezjalnym i zakonnym. Żeby im sprostać, trzeba odbyć solidną formację duchową i intelektualną. A to na ogół dokonuje się w silnych ośrodkach życia religijnego i akademickiego. Tak dzieje się w Polsce i na całym świecie.
W ZEA jest także ponad 2,5 tys. wspólnota Polaków. Jak wygląda ich życie religijne w kraju, w którym 77 proc. obywateli wyznaje islam? Czują się wyobcowani?
– Polacy w ZEA nie mają na stałe duszpasterza z Polski; przydałby się tu i zapewne miałby co robić. Od wielu lat bp Hinder zaprasza nas, braci kapucynów z warszawskiej Prowincji, na święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc. Na ogół są to pobyty kilkutygodniowe, które dają możliwość przeprowadzenia rekolekcji, przygotowania do spowiedzi i skorzystania z tego sakramentu w języku polskim oraz sprawowania Mszy św. i innych sakramentów, jeśli jest taka potrzeba. Ale to za mało, żeby ożywić religijne życie Polaków tu pracujących. Zresztą, są oni rozproszeni w różnych miejscach kraju, a zaangażowanie w pracę i troska o wychowanie i wykształcenie dzieci – bo większość mieszka tu ze swoimi rodzinami – nie zawsze daje możliwość udziału w proponowanych nabożeństwach i spotkaniach. Poza tym, dzięki połączeniom lotniczym świat stał dziś mniejszy. Teraz łatwiej przylecieć do Polski nawet na krótki czas.
Jak wygląda praca kapucynów, którzy prowadzą aktywne duszpasterstwo w ZEA?
– Od kilku lat nie jeżdżę do Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Wynika to z pełnionej przeze mnie funkcji zakonnej w Polsce. Ale miejsce to jest mi bliskie. Tam praca duszpasterska odbywa się w innym niż w Polsce kontekście. Trzeba włożyć więcej wysiłku, żeby uczestniczyć w życiu religijnym. Widać to choćby przy okazji najważniejszych świąt. Wielkanoc czy Boże Narodzenie nie zawsze wypadają w dni wolne od pracy. Jeśli ktoś chce przeżyć święta, musi wziąć na te dni urlop i w otoczeniu, które dla miejscowych oznacza codzienność, przeżywać swoje święto. Kapucyni pracują tu bardzo ofiarnie. Większość to bracia z Indii, ale są też z Filipin, Libanu, Stanów Zjednoczonych i innych krajów. Każdy kapłan musi dobrze posługiwać się językiem angielskim, gdyż większość prac duszpasterskich jest w tym języku. Trzeba też wykazywać się dużą mobilnością i zdolnością do zaakceptowania różnych kultur, zwyczajów i wrażliwości wiernych pochodzących jakby z różnych światów. Kościół w Polsce jest właściwie homogeniczny, choć dziś już bardziej jesteśmy otwarci na świat poza naszymi granicami. W Emiratach Arabskich jest mieszanka narodowości, kultur, języków, stanowiących wielkie bogactwo tamtejszego Kościoła, ale jest to zarazem spore wyzwanie: jak pogodzić czasami sprzeczne, albo przynajmniej odległe od siebie, wrażliwości ludzkie i religijne. Taki jest właśnie Kościół powszechny: różnorodny i przez to bogaty.
O. Andrzej Kiejza OFM Cap, minister prowincjalny Prowincji Warszawskiej Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. W latach 1989–1993 odbył specjalistyczne studia biblijne na Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie; po powrocie do Polski był sekretarzem prowincjalnym, ojcem duchownym w seminarium, później jego wicerektorem. W 1998 r. obronił rozprawę doktorską, pracował w Instytucie Nauk Biblijnych KUL. Przez wiele lat pełnił posługę duszpasterską w ZEA.