Dlaczego akurat pampersy?
– Zadzwoniłyśmy do Domowego Hospicjum Dziecięcego w Otwocku i spytałyśmy, czego najbardziej im potrzeba, prócz pieniędzy. Usłyszałyśmy, że pieluch, chusteczek i słoiczków z jedzeniem.
A dlaczego Ty i Paula?
– Chciałyśmy zrobić coś dobrego. Akurat urodziły nam się dzieci, więc byłyśmy „w temacie”. Zobaczyłyśmy, jaki to koszt, potrzeby.
Zadziałało?
– Nie spodziewałyśmy się, że aż tak! Liczyłyśmy, że pozbieramy trochę pieluch wśród znajomych i tyle. Skończyła się już trzecia edycja, a do akcji włączają się kolejne miasta, Katowice, Wrocław.
A Wam zabrakło piwnicy.
– Uznałyśmy, że rzeczy nie będzie wiele, więc tymczasowym magazynem stała się piwnica Pauli. Przy drugiej edycji musiałyśmy poszukać czegoś większego. Pomieszczenie zaoferowało zaprzyjaźnione przedszkole.
Klucz do sukcesu?
– Prostota. Chwytliwe hasło. I powszechność. Jeśli nie stać cię na paczkę pieluch za pięć dych, to kup słoiczek za kilka złotych. Niektórzy chcą przeznaczyć więcej kasy i kupują np. monitor oddechu. Ważne jest nagłośnienie ośrodka. Ludzie dzwonią do tych placówek i pytają, jak pomóc.
Ważny jest lokalny wymiar.
– Za każdym razem zbieramy rzeczy dla ośrodka z okolicy. To podkreślenie wartości lokalnej wspólnoty, sąsiedztwa. Dziś ja pomogę tobie, jutro ty pomożesz mnie. W zbiórki angażują się też szkoły. To pokazuje dzieciom, że one też mogą pomagać. Nie wszystkie wynoszą to z domu.
Co czujesz, jak wieziesz te pampersy do ośrodka?
– Widzę dzieci porzucone, odebrane w interwencjach. Dla mnie, jako matki dwóch synów, to wielkie emocje. Wiem, jak byłam im potrzebna, kiedy byli mali. Na te dzieci nikt nie czeka. Nie kocha. Są odrzucone i poranione. Nie ufają. Na kim by to nie zrobiło wrażenia?
Jakie wywołujecie reakcje? Wdzięczność?
– Tak. I olbrzymią radość. Zaskoczenie, że rzeczy jest tak dużo. Interwencyjny Ośrodek Preadopcyjny zaopatrzyłyśmy w pieluchy na rok!
Jak wybieracie ośrodki, którym pomagacie?
– Pomagamy miejscom, które znamy. Jeśli uda się uzbierać więcej, niż w danej placówce trzeba, będziemy to wysyłać do ośrodków z innych miast.
Nie szkoda Wam czasu, który mogłybyście spędzić z rodziną?
– Wręcz przeciwnie! To jest dla nas cenny czas. Znajomi mówią, żebyśmy zrobiły coś dla siebie, z czego będzie kasa. Ale to nie dałoby nam takiej satysfakcji. My z tego mamy autentyczną radość! Uczymy też swoje dzieci, że nie żyją tylko dla siebie.
Dzieciaki dostają pieluchy, a Wy co?
– Satysfakcję. I uzależnienie, bo pomaganie uzależnia. Widząc efekty, chce się działać.
To nasza nagroda.