Logo Przewdonik Katolicki

Wspólnota małżeńska = finansowa?

Marta Brzezińska-Waleszczyk
FOT. ARCHIWUM PRYWATNE. Elżbieta i Mirosław Wrotek

Z Elżbietą i Mirosławem Wrotkami o tym, czy warto zapisywać każdą wydaną złotówkę i jak wspólnie podejmować decyzje finansowe rozmawia Marta Brzezińska-Waleszczyk

Kłótnie o pieniądze to jeden z trzech najczęstszych powodów rozwodów.
Elżbieta Wrotek: – Pozostałe dwa to władza i seks. A dlaczego akurat pieniądze? Bo sposób zarządzania nimi wzbudza emocje, a emocje zabarwiają nasze relacje.
Mirosław Wrotek: – Emocje wywołują nieporozumienia. Mąż chciałby np. oszczędzić, żona na coś wydać. Mąż chętnie obdarowuje innych, żona każe przystopować.
E.W.: – Spory może wywołać różne podejście do zadłużania się i inwestowania oraz skłonność jednej ze stron do ryzyka. Warto pamiętać, że wychowujemy się w różnych rodzinach i z różnymi nawykami wchodzimy w związek. Zanim wypracujemy wspólny styl podejścia do finansów, rodzą się napięcia.
 
Codzienne wydatki, rachunki za chleb i mleko, też budzą spory?
M.W.: – Jeśli nie umawiamy się na pewne zasady co do budżetu, to tak. Trzeba ustalić priorytety – jak mówi słowo Boże: schronienie, odzienie, jedzenie. Na to nie może zabraknąć, podobnie jak na zobowiązania. Tym, co nam pomaga, jest zaplanowanie wydatków, zanim zaczniemy wydawać na nie pieniądze. Następnie rejestrujemy codzienne wydatki w kilku kategoriach (mieszkanie, edukacja, transport, żywność, ubranie, sport, hobby), aby się upewnić, że wydajemy zgodnie z planem. Wiedząc, jakie mamy dochody, wydatki okresowe i plany, jesteśmy w stanie podjąć dobre decyzje.
E.W.: – Spotykamy się z małżeństwami, które na temat zarządzania pieniędzmi w ogóle ze sobą nie rozmawiają. Dysponują budżetem dość spontanicznie, nie zawsze informując o tym drugą stronę. Niektóre wydatki współmałżonka uznają za niepotrzebne. Jeśli nie przedyskutują wspólnie budżetu i priorytetów, są na prostej drodze do kłótni o pieniądze.
 
Przejdźmy zatem do kontrowersji – konto wspólne czy osobne?
M.W.: – Dla nas było oczywiste, że wspólne. Nie chcieliśmy nic separować (śmiech).
E.W.: – Ale jest też powód historyczny (śmiech) – zawieraliśmy małżeństwo, kiedy jeszcze nie było banków komercyjnych, więc nasze pierwsze konto było wspólne. Dziś jest inaczej. Na kursach dla narzeczonych spotykamy ludzi, którzy od dawna mają własne konta, są niezależni finansowo i tak wchodzą z związek. Często nie myślą o wspólnym koncie. Być może rozwiązaniem byłoby udzielenie sobie pełnomocnictw albo małżeńskie konto na rodzinny budżet, a konta indywidualne na kieszonkowe męża i żony. Nie ma jednej recepty. Posiadanie indywidualnych kont, do których współmałżonek nie ma dostępu, rodzi pokusy. Moim zdaniem nie warto wzbudzać podejrzeń i fundować małżonkowi braku zaufania.
 
A czy brakiem zaufania nie jest też chęć kontrolowania męża czy żony, sprawdzania, czy przypadkiem nie wydał zbyt wiele?
M.W.: – Dla mnie to nie kontrola, ale ułatwienie. Mam spokojne sumienie, że wszystko podlega wspólnej ocenie.
E.W.: – Jeżeli oddzielne konta nie rodzą konfliktów, to nie ma problemu. Ale jeśli jednej stronie taka sytuacja zacznie doskwierać, lepiej to zmienić. Ja pracuję, a mąż pracuje i zarabia, dlatego gdybym polegała na swoim koncie, miałabym do dyspozycji niewielką kwotę pieniędzy, a jestem odpowiedzialna za robienie zakupów i opłat. Mogłabym się z tym źle czuć. Są małżeństwa, w których kobiety zarabiają niewiele albo w ogóle, i ten model raczej się nie sprawdzi. Nie mówiąc już o sytuacji, kiedy żona troszczy się o dom, zajmuje dziećmi, nie pracuje zawodowo, a mąż wydziela jej kwoty na zakupy. To upokarzające.
 
Ale po co zapisywać każdą „dychę”? Czy życie według tabelek w Excelu nie jest strasznie nudne?
M.W.: – Jako osoby zorganizowane lubimy porządek, ale domyślam się, że osoba bardziej spontaniczna ucieknie sprzed ekranu (śmiech). Nie czuję, że nas to zniewala, raczej pomaga.
E.W.: – My możemy mieć w budżecie nawet dwadzieścia kategorii, bo lubimy mieć wiedzę i kontrolować rzeczywistość, ale ktoś inny może mieć tylko cztery: zobowiązania, wydatki, darowizny i oszczędności. Ramy, choćby ogólne, są ważne, by mieć świadomość tego, jak wygląda nasza, na przykład, hojność czy oszczędność.
M.W.: – Planowanie szczegółowe sprawdza się zwłaszcza wówczas, kiedy mamy dzieci albo musimy bardzo oszczędzać. Straciłem pracę, znalazłem ją po 17 miesiącach. Zanim to nastąpiło, oszczędzaliśmy, bo dostaliśmy ostrzeżenie, Bóg nas na to przygotował. Wiedząc, ile przeznaczamy np. na słodycze czy rekreację, wiedzieliśmy, gdzie możemy zacisnąć pasa. Ponadto wiedza, ile pieniędzy przeznaczaliśmy na dzieci, pomogła nam w ich edukacji finansowej i wydzieleniu z budżetu środków, którymi dziś samodzielnie gospodarują.
E.W.: – Od 16. roku życia nasze, dzisiaj już 19-letnie bliźniaki zamiast kieszonkowego mają utrzymaniowe, czyli kwotę, która w naszym budżecie była przewidziana na wydatki związane z ich potrzebami. Wiedząc, ile nas kosztowało ich utrzymanie, na początek nie daliśmy im ani za dużo, ani za mało. Zyskali doświadczenie, od 3,5 roku podejmują samodzielnie decyzje finansowe.
 
Zawsze byli Państwo tacy zgodni w kwestii finansów? Skąd się w ogóle wzięło Wasze zainteresowanie tematem?
E.W.: – Zarządzanie zawsze mnie interesowało, skończyłam studia MBA. W 2008 r. byliśmy odpowiedzialni za warszawską wspólnotę Domowego Kościoła i kiedy do Polski przyjechał przedstawiciel Edukacji Finansowej Crown, zostaliśmy zaproszeni na spotkanie z nim. Tak zetknęliśmy się z ideą zarządzania finansami zgodnie z zasadami Pisma Świętego. Na konferencji „Biblia o finansach” zakochałam się w tym temacie. Zapragnęłam zorganizować taką konferencję dla naszej wspólnoty, prowadzić kursy finansowe Crown w naszej parafii i powołać do życia rekolekcje o zarządzaniu finansami po Bożemu. Pan Bóg pobłogosławił i się udało.
 
Czy dzisiaj mamy już większą wiedzę, jak odpowiedzialnie zarządzać finansami?
M.W.: – Przybywa rekolekcji, kursów, jest już lepiej niż kilka lat temu. Ale z drugiej strony, dla nas ważny jest kontekst, czyli mówienie o finansach w małżeństwie. Tę lekcję każdy musi odrobić sam.
 
To jeszcze jedna kontrowersja – co, kiedy ona zarabia więcej? Jak radzić sobie, jeśli jest to przyczyną sporów w małżeństwie?
E.W.: – W tej sytuacji pomoże wspólne konto i poczucie, że pieniądze są wspólne, tak samo męża, jak i żony. Oboje małżonkowie są odpowiedzialni za rodzinę, choć każdy pracuje w innym obszarze. A praca ma nie tylko funkcje dochodowe, ale znaczenie ekonomiczne, społeczne. I takie podejście wiele ułatwia. Podobnie jak myślenie, że praca – każda i każdego człowieka – jest ważna i potrzebna. Pracuję z zaangażowaniem, ty również, a to, jak nam Bóg finansowo błogosławi, jest sumą. Trzeba odwołać się do Bożej perspektywy.
 
Dlaczego dziesięcina jest taka ważna?
E.W.: – Odróżniamy dziesięcinę starotestamentalną od 5. przykazania kościelnego (troska o potrzeby materialne wspólnoty Kościoła). Dziesięcina nie funkcjonuje w Kościele katolickim od dawna, ale traktujemy ją jako wskazówkę, w jakim wymiarze troszczyć się o potrzeby materialne Kościoła. Można policzyć, ile pieniędzy przeznaczamy na utrzymanie Kościoła, który jest wspólnym dobrem – czy to jest 10, czy może 5 albo 2 proc. dochodów? U nas to jest 10 proc., bo wiemy, że wszystko otrzymaliśmy od Boga i w ten sposób okazujemy Mu wdzięczność. Bóg nie potrzebuje naszych pieniędzy, ale chce naszego serca. Jeśli u kogoś dawanie jest na poziomie jednego procenta dochodów, może się zastanowić, czy Bóg nie wzywa go do większej hojności i wdzięczności. Może małymi krokami co roku procent więcej. Dawanie pomaga zmieniać nastawienie do spraw materialnych. Uwalnia od przywiązania.
M.W.: – Można na dziesięcinę spojrzeć z drugiej strony – nie tyle oddajemy 10 proc., ile zostawiamy sobie 90 proc.
 
Jak zgodność finansowa przekłada się na jedność małżeństwa?
M.W.: – To pytanie o to, co buduje tę jedność. Są to wspólne plany i uzgodnione działania, jak je osiągać. Radzenie się siebie wzajemnie.
E.W.: – Wspólne podejmowanie decyzji. Sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą. Bez wspólnego decydowania, w przypadku porażki można się wzajemnie obwiniać, bo konsekwencje decyzji ponosimy wspólnie.
 
 


Elżbieta Wrotek
Absolwentka Politechniki Warszawskiej. Pracowała jako inżynier budownictwa drogowego, nauczyciel w technikum, konsultant w banku inwestycyjnym i asystentka prezesa w firmie handlowej. Obecnie jest trenerem rozwoju osobistego posługującym się Kompasem Kariery Crown oraz Personality ID. Od 2014 r. członek Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Świeckich. Autorka książek pt. Pułapki na drodze do wolności finansowej i Jedność małżeńska a finanse.
 
Mirosław Wrotek
Absolwent Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Posiada wieloletnie doświadczenie na stanowiskach sprzedażowych różnych szczebli, prowadził własną działalność gospodarczą, kierował departamentami sprzedaży, zarządzał firmą. Obecnie pracuje jako menedżer w firmie telekomunikacyjnej.
 
 
 
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki