Według raportu wykonanego na zlecenie Prudential Polska prawie połowa rodziców nie wypłaca swoim dzieciom kieszonkowego. Regularnie raz w tygodniu lub raz w miesiącu wypłaca je co piąty rodzic. Eksperci brak możliwości gospodarowania własnymi pieniędzmi przez dziecko uznają za błąd. – Możliwość dysponowania własnymi pieniędzmi najlepiej wprowadza dziecko w świat finansów. Podstawową, niewysoką kwotę należy dziecku po prostu wypłacać. Otrzymanie dodatkowych funduszy powinno wiązać się z pewnym wysiłkiem, z koniecznością włożenia starań, pracy. Dzięki temu dziecko zrozumie, że pieniądze nie biorą się znikąd i mądrzej je wyda – tłumaczy dr Aleksandra Piotrowska, psycholog dziecięcy i przewodnicząca Rady Naukowej Programu Edukacji Finansowej Dzieci „Cha-Ching” w Polsce. Dużo w tym racji, ale comiesięczna pensja dla dziecka za nicnierobienie stwarza ryzyko ukształtowania w nim postawy roszczeniowej do rodziców i świata. Rola rodziców w tym, by nie wylać dziecka z kąpielą. Tylko jak to zrobić?
Nie tylko na słodycze
Głównym argumentem rodziców przeciwnych dawaniu jakichkolwiek środków do dyspozycji swoim pociechom jest to, że te wydadzą je w sposób nieracjonalny. To, że tak się dzieje, potwierdzają ci, którzy kieszonkowe dają. W badaniach Prudentialu niemal połowa z nich uważa, że dzieci „za swoje” kupują głównie słodycze. – Gdyby moi synowie dostali teraz pieniądze, wydaliby pewnie wszystko na oranżadę i batony – mówi pan Andrzej, tata Marka i Janka. Właśnie przez nieracjonalne wydatki swoich synów zrezygnował z regularnego kieszonkowego. Dziś chłopcy zbierają pieniądze do skarbonek przy okazji wizyt u dziadków, imienin, urodzin czy Bożego Narodzenia. – Jak chcą coś większego, to się im dorzucamy – przyznaje pan Andrzej. Pani Natalia, mama Kuby i Roberta kieszonkowe daje. – Robert jest już w gimnazjum i dostaje po 15 zł tygodniowo – wylicza. Wcześniej, gdy był w szkole podstawowej, dostawał pięć złotych mniej. Na co wydaje? – Głównie na jedzenie, bo jest w okresie intensywnego wzrostu i pochłaniałby każde ilości – śmieje się pani Natalia, która z dumą przyznaje jednak, że jej starszy syn umie oszczędzać. – Po Pierwszej Komunii dołożył się do komputera, w zeszłym roku dorzucił 500 zł, które uzbierał do zakupu roweru, a teraz oszczędza, by kupić sobie iPhone’a – wylicza. Jest mu łatwiej, bo co miesiąc prócz kieszonkowego dostaje 250 zł stypendium sportowego. Pani Natalia umiejętność oszczędzania wiąże z regularnymi wypłatami kieszonkowego. – Młodszy syn zaraz pójdzie do szkoły, więc też zacznie regularnie dostawać swoje pieniądze. Dzięki temu pozna ich wartość – mówi z nadzieją.
Mało i regularnie
Damian Ziąber, PR Manager Prudential Polska, nie chce podać, jaka powinna być kwota, którą należałoby dawać dziecku. – Po pierwsze, należy ją dostosować do możliwości finansowych rodziców, po drugie – do otoczenia, w którym funkcjonuje nasze dziecko, by wysokość kieszonkowego niezdrowo nie różnicowała dzieci na lepsze i gorsze – mówi. Sam, jako ojciec 8-latka, daje mu co tydzień kilka złotych. – Mam to szczęście, że on tych pieniędzy nie wydaje na słodycze czy chipsy, bo w szkole, w której się uczy nie ma sklepiku, a w automatach jest tylko zdrowa żywność i woda mineralna – cieszy się. By kieszonkowe spełniło swoją edukacyjną funkcję, musi być wypłacane regularnie i w niewielkich kwotach. A od kiedy można wprowadzać kieszonkowe? – Od momentu, gdy dziecko bierze udział w pierwszych aktywnościach życiowych, wymagających wydawania pieniędzy, czyli tak naprawdę już od czwartego, piątego roku życia – mówi Damian Ziąber. – To wtedy dzieci zaczynają kojarzyć, co to jest pieniądz, mimo że często to wciąż etap, gdy dwie monety
5-groszowe znaczą dla dziecka więcej niż złotówka – dodaje. Na etapie przedszkolnym rolą rodziców jest jednak wytłumaczenie, że pieniędzy nie drukuje się na kolorowym ksero, albo że nie wyjmuje się ich bez końca „ze ściany”. – Taka rozmowa z kilkulatkiem nie jest prosta, ale w przyszłości da świetne efekty – zapewnia PR Manager Prudentiala.
Za zaangażowanie, nie wyniki
Większość przebadanych w ankiecie rodziców za wypłatę kieszonkowego nie oczekuje nic w zamian. Aleksandra Piotrowska kieszonkowe nazywa nawet pierwszą pensją. Choć sam daję mojemu starszemu synowi drobne kieszonkowe, wciąż nie wiem, czy dobrze robię, ucząc go dostawania pieniędzy za nicnierobienie. – Ma pan rację, tyle że tu rozsądnie do sprawy powinien podejść rodzic. Wytłumaczyć, dlaczego dostaje i na co. Trudno zresztą wymagać od pięciolatka jakiejś pracy – tłumaczy Damian Ziąber.
Nie tylko on, ale i pani Natalia, jak i pan Andrzej są zgodni, że nie można nagradzać kieszonkowym za zwykłe, domowe obowiązki. Posprzątanie w swoim pokoju, wyniesienie śmieci czy przyniesienie talerzy do obiadu to przecież naturalny udział w rodzinnym życiu, a nie coś ekstra. Czy zatem warto nagradzać choćby dobre świadectwo? Pan Damian uważa, że nie: – Tłumaczę mojemu synowi, że uczy się dla siebie. Jak pozna nowe angielskie słówko i będzie je mógł potem wykorzystać lub będzie potrafił wejść na jakąś aplikację i ją ściągnąć, to już ma z tego wymierną korzyść – mówi. Ziąber dodaje jednak, że wraz z żoną zdarza im się nagradzać zaangażowanie ich syna. – Kiedy w czymś się opuścił, to mamy z naszym młodzieńcem rozmowy, w których nie obiecujmy nagród za poprawę, ale wskazujemy, że będzie ona dla niego z korzyścią. Potem nagradzamy jego zaangażowanie, ale nigdy nie wyniki – wyjaśnia.
Nauka odpowiedzialności
Niemal 40 proc. badanych przez Prudential rodziców przyznaje, że dzieci otrzymywane pieniądze odkładają na określony cel. Tak postąpił syn pani Natalii, dorzucając połowę kwoty na wymarzony rower. Tak robił to wielokrotnie mój starszy syn, kupując drogie zestawy klocków, na które zbierał kilka miesięcy. Prawdą jest, że choć postęp techniczny, ale i świat finansów idą mocno do przodu, to są pewne sprawdzone rzeczy, które nigdy nie ulegają przedawnieniu. Taką rzeczą jest kultowa już dla każdego skarbonka. Pan Damian z satysfakcją przyznaje, że lubi obserwować, jak jego dziecko upatrzy sobie zabawkę, a potem gorliwie na nią zbiera, co pewien czas wysypując swoje oszczędności ze skarbonki, by sprawdzić, ile jeszcze mu brakuje: – Dyskutuje przy tym z nami, czy przeznaczyć to, co ma, na wymarzoną zabawkę, czy może jednak wydać na bilet do kina albo płatną aplikację na film, który lubi oglądać – mówi. Do takiego etapu edukacji dziecko prawie nigdy nie dochodzi od razu. Najpierw musi na własnej skórze nauczyć się, co w praktyce oznacza nieprzemyślany wydatek. – To bolesna nauka, ale bez niej dziecko w przyszłości może podejmować nieprzemyślane decyzje finansowe. Rodzice nie powinni zdejmować z dziecka odpowiedzialności i chronić go przed konsekwencjami tego, co może się wydarzyć – uważa Aleksandra Piotrowska, przestrzegając przy tym przed dopłacaniem ekstra sum do uszczuplonego w ten sposób kieszonkowego.
W praktyce więc kieszonkowe przy wszystkich swoich wadach, takich jak nagradzanie za nicnierobienie czy uczenie konsumpcyjnego trybu życia, może być naprawdę dobrym narzędziem do nauki dziecka zarządzania swoimi finansami, brania odpowiedzialności za raz podjęte decyzje. Może też służyć wypracowaniu dobrego nawyku oszczędzania i pokazaniu, że nie warto żyć na kredyt. By tak się jednak stało, potrzebny jest rozsądek i konsekwentna postawa rodziców.
Wykres 1:
Wypłata kieszonkowego dzieciom
49 proc. rodziców nie daje kieszonkowego
31 proc. rodziców nieregularnie wypłaca kieszonkowe
14 proc. rodziców wypłaca je regularnie raz w miesiącu
6 proc. rodziców wypłaca je regularnie raz w tygodniu
Źródło: Prudential Family Index, Dzieci
Wykres 2:
Przyczyny wypłaty kieszonkowego
61 proc. rodziców płaci je bez powodu
22 proc. rodziców płaci częściowo bez powodu, na resztę dziecko musi zapracować
18 proc. rodziców wypłaca kieszonkowe w nagrodę za wykonaną pracę
Źródło: Prudential Family Index, Dzieci
Wykres 3:
Na co dzieci przeznaczają kieszonkowe
48 proc. na słodycze
39 proc. oszczędza na jakiś cel
24 proc. na gadżety
22 proc. na jedzenie
21 proc. na gazety
20 proc. na zabawki
Źródło: Prudential Family Index, Dzieci
Wybicie:
Co trzeci rodzic ocenia, że ich dziecko wydaje pieniądze w sposób nierozsądny, a kolejne 45 proc. uważa, że ich pociechom zdarza się czasem dokonywać niewłaściwych decyzji finansowych.
/Prudential Family Index, Dzieci/