Logo Przewdonik Katolicki

Wojna nie tylko na froncie

Marek Dłużniewski
Dr Amelia Korzeniewska i dr hab. Bartosz Korzeniewski / fot. J. Tomaszewski

Rozmowa z dr Amelią Korzeniewską i dr. hab. Bartoszem Korzeniewskim o obrazie II wojny światowej w kulturze.

W dzisiejszej kulturze II wojna światowa to już nie tylko działania zbrojne. Skąd biorą się te zmiany?
Dr hab. Bartosz Korzeniewski: – Dotychczas w upamiętnianiu II wojny światowej koncentrowano się na historii wydarzeniowej, a więc na bitwach, postaciach i dyplomacji. Obecnie coraz bardziej zwraca się jednak uwagę na historię społeczną, na historię życia codziennego, nie tyle żołnierzy, ile ludności cywilnej. To budzi coraz większe zainteresowanie i to się eksponuje. I to nie tylko w Polsce, ale i Niemczech. Widać to nie tylko w badaniach kulturowych. Także socjologowie odnotowują taką tendencję, że wojna to nie tylko sfera militarna, ale przeżycia jednostek i cywilów.
 
Dr Amelia Korzeniewska: – Jest to wyraz trendu w naukach historycznych, zmierzającego do antropologizacji i personalizacji. Tę tendencję najwyraźniej uwypuklają filmy, które lepiej sobie radzą z wyrażeniem emocji towarzyszących bohaterom. Sam trend wiąże się też z tym, że wymierają świadkowie wojny. Pamięć zostaje więc przejęta przez sferę instytucjonalną. Dąży się do tego, by zainteresować wojną młode pokolenie. Opowiada się więc o losach zwykłych ludzi, aby lepiej rozumieć ich motywacje. W obrazy filmowe wplata się m.in. wątki miłosne, a wojnę pokazuje się jako przygodę. Wszystko po to, by zwrócić uwagę młodego pokolenia. Dzięki temu temat II wojny będzie ciągle żywy.
 
Czy to jednak nie powoduje spłycenia największego konfliktu w dziejach?
BK:Takie niebezpieczeństwo dostrzega się choćby w muzealnictwie. Przekaz emocjonalny sprawia, że ekspozycje to rodzaj pewnego ataku na zmysły. Wystawy oddziałują w taki sposób, aby zwiększyć możliwość zainteresowania. Zmysły są atakowane np. efektami multimedialnymi, można dotknąć eksponatów, a głównym celem wystaw jest próba przeniesienia widza w świat przeżyć uczestników tamtych wydarzeń. Niektórzy badacze zauważają, że wówczas refleksja nad tym, co się widzi jest spłycona, a zapamiętuje się głównie wrażenia wizualne.
 
Tylko że z drugiej strony daje to możliwość pokazania, że w czasie wojny obok działań militarnych toczyło się codzienne, „normalne” życie z ludźmi z krwi i kości w rolach głównych. A to chyba najlepiej można oddać na ekranie.
AK: – Można to robić na różne sposoby, nie zawsze udane. Filmy, które cechuje nadmierny dydaktyzm, które koncentrują się na tym, by przedstawić historię w ciągu zdarzeń, nazywa się – analogicznie do czytanek – oglądankami. Nie są one atrakcyjne dla młodego widza i przechodzą niezauważone. Wiele takich filmów powstawało w przeszłości, np. filmy Andrzeja Wajdy, takie jak Pierścionek z orłem w koronie czy Wielki Tydzień. Te produkcje przeszły w zasadzie niezauważone, także dlatego, że nie wywoływały sporów. Powstało jednak wiele filmów, które potrafią zaciekawić widza. Należą do nich Tajemnica Westerplatte Pawła Chochlewa, Wenecja Jana Jakuba Kolskiego czy Ida Pawła Pawlikowskiego, które ukazują bardziej ludzki wymiar wojny. Inne filmy są raczej konsekwencją już toczących się debat i dotyczą autowizerunku Polaków, np. W ciemności Agnieszki Holland czy Pokłosie Władysława Pasikowskiego.
 
BK: – Warto jednak zwrócić uwagę, że samo pokazanie wojny przez pryzmat losów zwykłych ludzi pozwala bardzo łatwo wydobyć uniwersalne aspekty tych wydarzeń i zauważyć pewne podobieństwa tych doświadczeń w różnych państwach. To daje możliwość pokazania, że wojna tak samo niosła cierpienie ludności cywilnej w Niemczech, w Polsce, Francji czy Grecji. I to się eksponuje, taki też jest cel Muzeum II Wojny Światowej, by przekraczać narodową perspektywę w spojrzeniu na wojnę. Koncentracja na życiu cywilów i na ich cierpieniach pozwala wydobyć uniwersalny aspekt tych doświadczeń.
 
Jednak obok tego uniwersalizmu próbuje się także wydobyć akcenty regionalne.
AK: – W kinematografii taką próbą i na razie wyjątkiem jest Róża Wojciecha Smarzowskiego. Jako jedyny film próbuje zwrócić uwagę na problemy etniczne, inne niż tylko relacje polsko-żydowskie, bo dotyczy Mazurów. Wykracza więc poza kanon i przez to jest interesujący. Pozwala na losy wojenne spojrzeć z punktu widzenia pewnej obcości kulturowej.
 
BK: – To zjawisko dotyczy jednak nie tylko mniejszości. Zauważmy, że przez 50 lat kulturowy obraz koncentrował się na losach ludności z Polski centralnej. Doświadczenie warszawskiej okupacji było najbardziej obecne w filmach i ekspozycjach muzealnych. Mało się mówiło o doświadczeniu ludności śląskiej, Pomorza czy Wielkopolski (Kraju Warty). Obecnie te akcenty rozkłada się bardziej równomiernie. Nawet jeśli dany obraz dotyczy Polski centralnej, to celowo uzupełnia się go o inne regiony. Przykładem może być wystawa „Wojenne rozstania”, przygotowana przez Muzeum Historii Polski. Zawiera ona doświadczenia kilku rodzin i różne aspekty rozstań, spowodowane czy to wywiezieniem do obozu, śmiercią na wojnie, czy wcieleniem do Wehrmachtu. Jednak rodziny zostały tak dobrane, aby pokazać losy osób z różnych części Polski. Odchodzi się więc od centralizmu, na rzecz ukazania regionalnej specyfiki.
 
Jak kulturowy obraz II wojny kształtuje się po drugiej stronie Odry?
BK: – W zasadzie do lat 90. z przyczyn politycznych w Niemczech raczej nie dochodziły do głosu tendencje pokazywania wojny z punktu widzenia świadków wydarzeń wojennych. Niemcy postrzegali siebie jako sprawców, patrzyli na siebie przez pryzmat odpowiedzialności moralnej, a tym samym krytycznie patrzyli na samą wojnę. Teraz jednak pozwalają już sobie spojrzeć na tamte wydarzenia z własnej perspektywy, także świadków tamtych czasów. Dla Niemców punktem zwrotnym samej wojny była klęska pod Stalingradem. Ludność niemiecka okrucieństwa wojny doświadczyła późno, bo dopiero na przełomie 1944 i 1945 r. Ale o tych cierpieniach od 15–10 lat mówi się już głośniej i widać je w kulturze.
 
Rodzi się pytanie o tendencje do wybielania się Niemców...
BK: – Takie obawy oczywiście istnieją, ale uważam, że odgórne ograniczanie możliwości przedstawiania własnych wspomnień  jest przeciwskuteczne. Niemcy mają prawo do własnych wspomnień, ale oczywiście z zachowaniem kontekstu historycznego i przyczynowo-skutkowego, uwzględniającego kolejność wydarzeń i fakt, że to Niemcy tę wojnę wywołali. Jeśli jednak te wspomnienia nie będą funkcjonowały w sferze publicznej, to i tak będą żywe we wspomnieniach prywatnych, rodzinnych. Ich publiczne artykułowanie pozwala skonfrontować je z innym punktem widzenia i w jakiś sposób kontrolować. Nie ma więc powodu, żeby dostrzegać tylko zagrożenie wybielania się Niemców, oczywiście pod warunkiem, że zostanie zachowany kontekst historyczny.
 
Czy swoista demilitaryzacja obrazu II wojny światowej w kulturze będzie długotrwałą tendencją?
BK: – Bardzo trudno jest przewidywać, więc ostrożniej powiedzieć, że utrzyma się tendencja do coraz większego zróżnicowania tego obrazu. Ta polifonia już panuje i ten trend się utrzyma. Pamiętajmy jednak, że ukazywanie życia codziennego w perspektywie historycznej to wyraz szerszego zainteresowania historyków, tym bardziej że te aspekty długo były pomijane. Trzeba też wrócić do tego, że pokolenie świadków wojny odchodzi. A człowieka, który tych doświadczeń sam nie przeżywał, łatwiej będzie zainteresować pokazaniem życia codziennego. Dlatego coraz większa będzie tu rola instytucji kultury takich jak muzea czy nośników takich jak film czy literatura.
 
AK: – Rosnąca będzie też rola takich środków jak internet, a więc różnych portali czy aplikacji, które wpływają ma zmianę sposobów upamiętniania II wojny światowej. Oprócz archiwizowanych treści kanonicznych pojawiają się remiksy, pastisze czy parodie, a to wszystko może być dowolnie publikowane. Postrzeganie wojny może więc nas jeszcze zaskoczyć, bowiem oprócz treści związanych z faktami mogą pojawić się także takie, które ten obraz wojny zakrzywią.
 



 
Pod redakcją dr. hab. Bartosza Korzeniewskiego z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM, dr Amelii Korzeniewskiejprezes Towarzystwa Naukowego im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu oraz prof. dr. hab. Jerzego Kałążnego z Instytutu Filologii Germańskiej UAM ukazała się wydana przez Muzeum II Wojny Światowej publikacja Druga wojna światowa w pamięci kulturowej w Polsce i w Niemczech – siedemdziesiąt lat później (1945–2015).
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki