Logo Przewdonik Katolicki

Czy kobiety są bardziej emocjonalne?

Bogna Białecka
Wszystko wskazuje na to, że zostaliśmy stworzeni jako istoty komplementarne, wzajemnie uzupełniające się / fot. Fotolia

Większość ludzi twierdzi, że to kobiety są bardziej emocjonalne od mężczyzn. Tymczasem rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana.

Emocje towarzyszą nam ciągle. Niektóre są niezbyt intensywne. Na przykład możemy czuć  zaciekawienie tym artykułem, lekkie zadowolenie, że mamy odrobinę czasu, by go przeczytać. Inne emocje będą bardziej intensywne, na przykład irytacja osobą, która właśnie nam przerwała lekturę. Te słabsze emocje czasem trudno nam nawet nazwać, łatwiej określić, czy są przyjemne, czy nieprzyjemne. Nie wpływają zbyt mocno na podejmowane przez nas decyzje i działania. Dopiero bardziej intensywne emocje mogą mieć na nas zdecydowany wpływ.

Emocje mają komponent fizjologiczny i poznawczy. A mówiąc prościej – odczuwamy je w ciele oraz w umyśle. Dla przykładu: wiele osób głęboki żal lub przytłaczający smutek odczuwa jako rodzaj zapadnięcia się klatki piersiowej, jakby leżał tam ogromny ciężar. Towarzyszą temu przygnębiające myśli. Do sfery fizjologicznej należy też ekspresja emocji, czyli to, jak je wyrażamy. Emocja popycha nas, skłania, by ją w określony sposób okazać na zewnątrz. Dodatkowo silnym emocjom towarzyszy napięcie, wymagające jakiegoś sposobu rozładowania.
 
Płaczliwy Jasio, Kasia sekutnica...
I tu pojawia się pierwsza różnica między mężczyznami i kobietami. Kultura, w której żyjemy, ma określone normy dotyczące wyrażania emocji. Dla przykładu: „chłopaki nie płaczą”, a  jeśli chodzi o kobiety: „złość piękności szkodzi”. Co wcale nie oznacza, że mężczyźni nie przeżywają intensywnego smutku, a kobiety złości. Przeżywamy – tylko wyrażamy inaczej. I już na poziomie norm jest większe przyzwolenie na wyrażanie emocji przez kobiety. Od mężczyzn oczekujemy opanowania.
 
Kultura narzuca nam normy dotyczące akceptowanych sposobów okazywania emocji. Czy to jest złe i krzywdzące? Niekoniecznie. Weźmy pod uwagę złość. Gdy jesteśmy bardzo źli, narasta w nas napięcie, które domaga się jakiegoś ujścia. Silna złość pcha nas do agresji – krzyku, bicia czy rzucania przedmiotów. Kultura europejska mówi nam: „Tak nie wolno”. Obowiązują nas normy – wolno powiedzieć „jestem zły”, wolno stanowczo zażądać, by druga osoba zaprzestała określonego zachowania, mamy prawo do obrony. Norma kulturowa sprawia z drugiej strony, że nie rzucamy się na innych z pięściami, gdy tylko nas zirytują. Normy są potrzebne.
 
Problem zaczyna się, jeśli mylimy sposób wyrażania emocji z samym przeżywaniem emocji. Na przykład norma „chłopaki nie płaczą” może być przekazywana chłopcom jako zakaz przeżywania smutku. Stąd możemy mieć dorosłych zaprzeczających w ogóle przeżywaniu określonych emocji czy mających problem z ich prawidłowym rozpoznaniem. Nie jest to jednak cecha związana z płcią, lecz sposobem, w jaki zostaliśmy wychowani.
 
Kwestia hormonów
Sposób wyrażania emocji to jednak nie wszystko. Istnieją realne, mające podłoże w biologii różnice między emocjonalnością męską i kobiecą. Emocje są silnie związane z hormonami krążącymi w naszych ciałach. Chłopcy i mężczyźni są bardziej skłonni do pobudzenia emocjonalnego w sytuacji zagrożenia. Pobudzenie to przybiera formę gotowości odparcia ataku. Odpowiedzialne są za to męskie hormony – androgeny. Androgeny podnoszą też siłę fizyczną. Co ciekawe, w przeprowadzonych kilka lat temu badaniach stwierdzono, że jeśli u kobiet w czasie ciąży był podniesiony poziom testosteronu – ich dzieci miały większą skłonność do typowo „męskich” zachowań – np. zabaw w przepychanki, bijatyk itp. Dotyczyło to zarówno dziewczynek, jak i chłopców. Co oznacza, że sama biologia sprawia, że w sytuacji zagrożenia mężczyźni są bardziej niż kobiety skłonni do złości i podejmowania konkretnego działania.
Emocje u kobiet z kolei są silnie zależne od fazy cyklu menstruacyjnego. W pierwszej fazie cyklu kobieta czuje się dobrze, ma wysokie poczucie własnej wartości, łatwo odczuwa przyjemność. Wiąże się to z wydzielaniem estrogenu (a właściwie, całej grupy hormonów, znanych pod wspólną nazwą). Są one odpowiedzialne za stabilność nastrojów, pragnienie wchodzenia w relacje z innymi i poczucie zadowolenia z siebie.
Tuż przed owulacją poziom estrogenów gwałtownie opada, czego rezultatem może być poczucie ospałości, złego humoru, problemów z koncentracją, trwających od jednego do trzech dni.
Okres tygodnia po owulacji jest nadal czasem dobrego samopoczucia. Jeżeli właśnie zaszłyśmy w ciążę, zaczyna uwalniać się kombinacja hormonów, stopniowo pobudzając łagodność, opiekuńczość, troskę.  Jeśli do poczęcia dziecka nie doszło, w gospodarce hormonalnej zaczyna dominować progesteron. Przez niego mózg staje się bardziej ospały, spada libido, pojawia się apatia. Kilka dni przed menstruacją poziom obu hormonów gwałtownie opada, zachowanie może się wahać od wrogości i agresji aż do głębokiej depresji.
Oczywiście występują tu różnice indywidualne. U niektórych kobiet wahania hormonalne są dość łagodne, nie widać wtedy tak dużych wahań nastroju, u innych zmiany są bardzo widoczne. Świadomość momentu cyklu, w którym kobieta się znajduje, pomaga w lepszej kontroli emocjonalnej. Wiedząc, że zbliża się menstruacja, kobieta może bardziej zadbać o swoje samopoczucie. Jak przekonuje Daniel Goleman, twórca koncepcji inteligencji emocjonalnej – nie musimy być niewolnikami emocji. Jeśli potrafimy je prawidłowo rozpoznać i zrozumieć ich źródło, możemy też poprawić swój nastrój, nie czekając aż same miną.
Kobiety mają wielokrotnie niższy poziom testosteronu niż mężczyźni. U obu płci wyższy jego poziom oznacza mniejszą depresję, większą agresję i wyższe libido. A zatem dziewczynki ciche i spokojne są też bardziej skłonne do depresji. Coś za coś. Badania wykazują, że kobiety o wyższym poziomie testosteronu są z reguły bardziej ambitne i skłonne do podejmowania męskich ról – np. dążenia do robienia kariery zawodowej. Inna sprawa, że także takie kobiety, doświadczając zmian hormonalnych wskutek ciąży i macierzyństwa są w stanie doświadczyć nieoczekiwanego dla nich przypływu instynktów opiekuńczych i łagodności.
Cykliczność kobiet oznacza zatem przede wszystkim to, że nasze emocje są bardziej zmienne w czasie miesiąca niż męskie.
 
Tajemnica  kobiecej intuicji
Hormony to nie wszystko. Badania pokazują, że także mózg kobiety funkcjonuje nieco inaczej niż męski. Na przykład gdy kobieta podejmuje decyzje, uaktywnia się mnóstwo połączeń między półkulami mózgu – w uproszczeniu mówiąc – między ośrodkami odpowiedzialnymi za logiczne myślenie i emocje. Kobiety biorą pod uwagę wiele subtelnych sygnałów emocjonalnych, które umykają mężczyznom. W rezultacie kobiety w wielu przypadkach „po prostu czują”, że coś jest nie tak. Mężczyzna podejmując decyzję aktywizuje ściśle określone, niejako skupione ośrodki mózgu. Ma to swoje wady i zalety. Jeśli chodzi o kobiety, większa intuicyjność i branie pod uwagę emocji oznacza, że stajemy się też bardziej podatne na manipulacje emocjonalne. Z kolei mężczyźni też mają swój punkt braku racjonalności – są bardziej niż kobiety podatni na manipulacje na poziomie rozbudzania seksualnego. Widać to zresztą dobrze po reklamach. Adresowane do kobiet odwołują się do emocji związanych z relacjami z ludźmi  – troski, miłości, bycia kochaną, lęku i poczucia winy. Adresowane do mężczyzn – odwołują się do ich rozbudzonego popędu zdobywczego – władzy, siły, poczucia męskości i właśnie seksu.
 
Wnioski praktyczne
Generalnie wnioski naukowców zajmujących się badaniem różnic między płciami są optymistyczne. Wszystko wskazuje na to, że zostaliśmy stworzeni jako istoty komplementarne, wzajemnie się uzupełniające. Najlepiej widać to w dobrze funkcjonujących małżeństwach. Doświadczony mąż wie, że nie warto podejmować trudnych tematów rozmów, gdy żona zbliża się ku „temu momentowi miesiąca”. Wie też, że jeśli żona „po prostu czuje”, że coś jest niewłaściwe – warto przyjrzeć się temu bliżej, bo to nie tyle jej fanaberie, ile zwrócenie uwagi na subtelne sygnały emocjonalne, które umykają mężczyznom. Uczy się też, by nie podejmować pochopnych działań wskutek poczucia zagrożenia. Patrząc z drugiej strony – w dobrze funkcjonującym małżeństwie mąż jest w stanie wyperswadować żonie podejmowanie decyzji pod wpływem emocji. Potrafi nakłonić przynajmniej do odczekania aż emocje opadną, i próby przeanalizowania sytuacji raz jeszcze, tak bardziej „na zimno”. Właśnie ta komplementarność emocjonalności kobiet i mężczyzn jest piękna i doceniona pomaga nam się rozwijać.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki