Logo Przewdonik Katolicki

Pechowe Val di Fiemme

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Przed mistrzostwami świata w narciarstwie klasycznym prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner oceniał, że mamy 78 medalowych szans. Po kilku dniach turnieju nasze nadzieje medalowe spadły jednak do minimum.

Przed mistrzostwami świata w narciarstwie klasycznym prezes Polskiego Związku Narciarskiego Apoloniusz Tajner oceniał, że mamy 7–8 medalowych szans. Po kilku dniach turnieju nasze nadzieje medalowe spadły jednak do minimum.

Zaczęło się bardzo pechowo, od upadku Justyny Kowalczyk w finale narciarskiego biegu sprinterskiego techniką klasyczną. Polka, która w eliminacjach radziła sobie znakomicie, uzyskując najlepsze czasy, przystępowała do finałowej batalii we włoskim Val di Fiemme z wielkimi nadziejami na złoty medal. Jednak w pierwszej fazie biegu finałowego potknęła się o własny kijek i upadła...
 Jedna medalowa szansa
Justyna próbowała jeszcze gonić rywalki, ale nie miała już żadnych szans na skuteczne włączenie się do rywalizacji medalowej. Ostatecznie zajęła szóste miejsce, tracąc 6,3 s. do zwyciężczyni, swojej odwiecznej rywalki, Norweżki Marit Bjoergen. Niewiele lepiej poszło Polce , wyprzedzając swoje rodaczki: Therese Johaug, Heidi Weng i czwartą Kristin Steirę. „To piąte miejsce jest dużo łatwiejsze do przetrawieniw biegu łączonym na 15 km. Kowalczyk przegrała z koalicją Norweżek, które zajęły aż cztery pierwsze miejsca. Złoty medal ponownie zdobyła Marit Bjoergena niż sprint. Dziś po prostu tak wyszło. Byłam słabsza i tyle. Nie ma się co za bardzo rozdrabniać nad tym. Nie popełniłam żadnych błędów. Jak widać mamy dominację. Przynajmniej dzisiaj” – mówiła po biegu Justyna Kowalczyk.
Po dwóch słabych startach Polka i jej trener Aleksander Wierietielny zdecydowali, że nie wystartuje ona w biegu indywidualnym na 10 km techniką dowolną. „Ten start nie ma po prostu sensu” – oceniła nasza najlepsza biegaczka – „Została mi jedna szansa na medal, bieg na 30 km” – dodała, zapowiadając też, że zamierza dać z siebie „sto procent” podczas drużynowego biegu sztafetowego.
Miłą niespodziankę sprawiły natomiast Sylwia Jaśkowiec i Agnieszka Szymańczak, awansując do finału sprintu drużynowego rozgrywanego techniką dowolną. Był to pierwszy w historii występ naszej żeńskiej drużyny w tej konkurencji. Ostatecznie w finale Polki zajęły dziewiąte miejsce, ale i tak były zadowolone ze swojego występu. „Sam awans do finału był naszym dużym sukcesem, bo miałyśmy bardzo mocny półfinał” – powiedziała po biegu Jaśkowiec.
  Drugi przez chwilę
Ogromne rozczarowanie przeżyli natomiast polscy kibice podczas konkursu indywidualnego rozgrywanego na normalnej skoczni narciarskiej w Predazzo. Po pierwszej serii zawodów prowadził Norweg Anders Bardal, który skoczył 103,5 m, a tuż za nim plasował się Kamil Stoch. Polak dzięki znakomitemu skokowi na odległość 102 m tracił do lidera tylko 2,8 pkt. W drugiej serii nasz zawodnik kompletnie nie poradził sobie jednak z ciążącą nad nim presją – zepsuł skok, zaliczając jedynie 97 m i ostatecznie spadł na ósmą pozycję. Zwyciężył Bardal, drugie miejsce zajął Austriak Gregor Schlierenzauer, a trzecie Słoweniec Peter Prevc. Po zawodach Kamil Stoch sprawiał wrażenie kompletnie załamanego. „Nawet nie wiem, co się stało. Nie potrafię sobie w tej chwili przypomnieć tego skoku. (…) Wystarczyło skoczyć normalnie i teraz chodziłbym sobie z kwiatkami i medalem (…) Medal był na wyciągnięcie ręki, tylko ja tę rękę cofnąłem”– mówił.  
Niewielkim pocieszeniem dla polskich kibiców może być jedynie dobry występ Macieja Kota. 21-latek oddał dwa równe skoki i ostatecznie zajął 11. lokatę. Przeciętnie spisał się za to Piotr Żyła, który uplasował się na 23. miejscu. Kompletnie zawiódł natomiast czwarty z naszych reprezentantów, Dawid Kubacki, który wcześniej znakomicie spisywał się na treningach w Predazzo (m.in. zajął piąte miejsce w kwalifikacjach). Tymczasem w finale skoczył jedynie 93,5 m i nie zdołał zakwalifikować się do drugiej serii zawodów. W tej sytuacji szanse medalowe polskich skoczków w konkursie drużynowym poważnie zmalały.
Polska ekipa może jeszcze po cichu liczyć na trzy medalowe szanse: w indywidualnym konkursie skoków na dużej skoczni, we wspomnianym konkursie drużynowym oraz w biegu kobiet na 30 km stylem klasycznym ze startu wspólnego.
 Powrót ligowej piłki
Po kilkumiesięcznej zimowej przerwie rozgrywki wznowiła nasza piłkarska ekstraklasa. Zdecydowana większość zespołów przystąpiła do rundy wiosennej bez żadnych istotnych wzmocnień – przeciwnie, niektóre drużyny wręcz osłabiły się, m.in. Górnik Zabrze stracił swojego najlepszego strzelca Arkadiusza Milika, który przeszedł do niemieckiego Bayeru Leverkusen, natomiast grający w Śląsku Wrocław reprezentacyjny obrońca Tomasz Jodłowiec wzmocnił warszawską Legię. Ten ostatni zespół został uznany  za „króla zimowego polowania transferowego”. Do stołecznej drużyny oprócz Jodłowca dołączyli także gruziński napastnik Wladimer Dwaliszwili i obrońca Tomasz Brzyski (obaj z Polonii Warszawa) oraz zawodnik Lecha Poznań Bartosz Bereszyński.
Mimo to już w pierwszym meczu faworyzowana Legia przegrała w Kielcach z miejscową Koroną 2:3 (bramki dla warszawian zdobyli Jakub Kosecki i Iñaki Astiz, dla Korony – Maciej Korzym, Artur Lenartowski i Tadas Kijanskas) i straciła czteropunktową przewagę, z jaką przystępowała do wiosennych rozgrywek. Potknięcie warszawian wykorzystał przewodzący stawce pościgowej Lech Poznań – jedyna oprócz Legii drużyna, która realnie wzmocniła się w zimowym okienku transferowym. Do drużyny „Kolejorza” dołączyli bowiem etatowy reprezentant Finlandii, pomocnik Kasper Hämäläinen ze szwedzkiego Djurgårdens IF oraz jeden z najzdolniejszych polskich napastników Łukasz Teodorczyk z Polonii Warszawa. Poznaniacy wygrali w Chorzowie z miejscowym Ruchem aż 4:0 po bramkach Bartosza Ślusarskiego, Marcina Kamińskiego, wspomnianego Hämäläinena i samobójczym trafieniu Marcina Baszczyńskiego. Dzięki temu Lech zmniejszył stratę do Legii do zaledwie jednego punktu. W pozostałych spotkaniach Podbeskidzie Bielsko-Biała wygrało z Jagiellonią Białystok 4:0, Polonia Warszawa zremisowała z Lechią Gdańsk 1:1, GKS Bełchatów z Wisłą Kraków 0:0, Śląsk Wrocław pokonał Widzew Łódź 2:1, a Zagłębie Lubin zwyciężyło Pogoń Szczecin 3:0. Spotkanie Górnika Zabrze z Piastem Gliwice zakończyło się po zamknięciu bieżącego numeru „PK”.
 
Katarzyna Pawłowska obroniła tytuł mistrzyni świata w kolarstwie torowym w konkurencji scratch podczas światowego czempionatu rozegranego w Mińsku. Co ciekawe, mimo że scratch (zwany „wyścigiem na kreskę”) nie jest konkurencją olimpijską, Pawłowska wystartowała także podczas ubiegłorocznych IO w Londynie, zajmując w wyścigu na szosie 11. miejsce.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki