„Polacy! Macie Boga w sercach? Macie krew w żyłach? Macie dosyć niewoli i cierpienia? Podnieście się! Do powstania! Musi to być ruch nie krwawy, lecz pobożny, olbrzymi, nie destruktywny, lecz namiętny, twórczy. Potrzebny jest najwyższy wysiłek! Trzeba napiąć wszystkie energie i najidealniejsze namiętności! Musimy urządzić ostatnie powstanie, powstanie przeciw sobie, przeciw naszym błędom, swym grzechom!”. To wezwanie naszego wielkiego prymasa, sługi Bożego kard. Augusta Hlonda (1881–1948), wciąż jest aktualne. Kto ma dziś tyle odwagi, aby je podjąć? I czy wiemy, jak to zrobić?
Gdy przyjdzie zwycięstwo
Jeżeli zdecydujemy się powstać i rozpocząć walkę, prymas Polski w swoich Dziennikach, udziela nam również konkretnych wskazówek: „Polska ma zachować swą wiarę, czystość obyczajów, szczere i gorące nabożeństwo do Matki Bożej (...). Codziennie, we wszystkich kościołach ma być odmawiany Różaniec za Ojczyznę. Jedyna broń, której Polska używając odniesie zwycięstwo, jest Różaniec. On tylko uratuje Polskę od tych strasznych chwil, jakimi może narody będą karane za swą niewierność względem Boga”. I dodaje wyraźnie: „Zwycięstwo, gdy przyjdzie, będzie zwycięstwem błogosławionej Maryi Dziewicy. Z różańcem w ręku módlcie się więc o zwycięstwo Matki Najświętszej!”. Słowa te potwierdził sługa Boży kard. Stefan Wyszyński, który nazwał swojego poprzednika „prorokiem polskim”. Prymas Tysiąclecia stwierdził też skromnie, że jest jedynie (!) wykonawcą jego programu. „Ja jestem tylko wykonawcą Jego programu. Pracuję nad tym, aby to zwycięstwo przyszło i aby było to zwycięstwo Matki Najświętszej. Ono przyjdzie i będzie Jej zwycięstwem” – mówił prymas Wyszyński, prosząc jednocześnie nas o modlitwę, aby starczyło mu do tego sił, oraz o współpracę w realizacji tego dzieła.
Jeszcze ciągle za mało
Wyzwanie prymasów zostało podjęte. 15 czerwca 2011 r. w Teresinie k. Niepokalanowa grupa osób duchownych i świeckich zawiązała Krucjatę Różańcową za Ojczyznę. W jej ramach zobowiązali się oni do codziennej modlitwy różańcowej, do której wezwali też swoich rodaków: „Z Maryją, Królową Polski, módlmy się o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii, o wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu”. Dwa miesiące później, duchową opiekę nad dziełem Krucjaty polscy biskupi powierzyli ojcom paulinom z Jasnej Góry. Przez ten krótki czas włączyło się w nią przeszło 11 tys. osób. Pod koniec roku było ich blisko 50 tys. Teraz, każdego dnia, za swoją Ojczyznę modli się już prawie 110 tys. Polaków. Ale to jeszcze ciągle za mało. Potrzeba ponad 3 mln 800 tys. modlących się, czyli 10 proc. obywateli. Dlaczego aż tylu? Bowiem inny prymas prorok, Węgier, sługa Boży kard. József Mindszenty (1892–1975), wzywając swoich rodaków do odmawiania Różańca, zapowiedział że jeśli przynajmniej tylu będzie ich się modlić, Ojczyzna zostanie uratowana. Te słowa przypomniał w 2006 r. obecny prymas Węgier Péter Erdö, apelując wraz z całym Episkopatem o modlitwę różańcową. Choć na początku nie było łatwo, w ciągu 4 lat do węgierskiej krucjaty przystąpiło 2 mln osób, czyli 10 proc. narodu. Dziś na Węgrzech liberalna lewica, promująca i sankcjonująca prawnie m.in. aborcję, pornografię i związki partnerskie, nie sprawuje już władzy, a konstytucja tego kraju uznaje rolę chrześcijaństwa za „kluczową dla podtrzymania narodu” i rozpoczyna się słowami: „Boże, pobłogosław Węgrów!”. To zdaniem wielu wierzących Węgrów był cud dokonany dzięki mocy modlitwy.
Tylko jedna dziesiątka
Czy i w Polsce się uda? „Wy, Siostry i Bracia, nie lękajcie się. Kto ma serce dla Polski, kto ufa w moc wstawiennictwa Maryi – weźcie różańce w dłonie i módlcie się w tych intencjach. Niechaj różaniec opasuje naszą Ojczyznę. Niech będzie wołaniem przez Maryję o tchnienie Ducha Świętego i odnowę oblicza tej ziemi” – zachęcał na Jasnej Górze metropolita szczecińsko-kamieński abp Andrzej Dzięga, niestrudzony propagator Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę. Niezależnie więc od tego, czy modlimy się już za nasz kraj indywidualnie, czy też należymy do którejś z licznych grup lub wspólnot modlitewnych, przyłączmy się do tego dzieła, poczujmy się silni i zjednoczeni na wspólnej modlitwie. Ratujmy Polskę! Jedna dziesiątka Różańca dziennie to przecież tak niewiele, a tak wiele możemy zyskać! Ten, kto czuje natomiast, że stać go na więcej, może ofiarować w intencji Polski swoje posty, wyrzeczenia i jałmużnę oraz zamawiać za nią Msze św. No i oczywiście rozpowszechniać ideę Krucjaty w swoim środowisku – przekonują organizatorzy Krucjaty Różańcowej w Polsce.
Królowo Polski, przepraszamy...
Nie możemy zapomnieć również o drugiej części krucjatowej intencji modlitewnej: „o wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu”. Śluby te, napisane przez uwięzionego wówczas kard. Stefana Wyszyńskiego, złożyli u stóp Czarnej Madonny 26 sierpnia 1956 r. polscy biskupi wraz z milionową rzeszą wiernych, odpowiadającą uroczyście: „Królowo Polski, przyrzekamy!”. Kiedy jednak wczytamy się, w przepiękną zresztą, treść tych ślubowań i porównamy ją z naszą polską codziennością, każdego uczciwego Polaka może ogarnąć wstyd. Niespełnione wciąż obietnice i przyrzeczenia widać na każdym kroku. Dotyczą one nie tylko obszarów społeczno-politycznych, ale także naszych rodzin, nas samych i naszych sumień. Aby choć spróbować wynagrodzić Matce Bożej za te niezrealizowane Śluby Jasnogórskie, w ramach Krucjaty podjęto także inicjatywę Pokutnych Marszy Różańcowych. Pierwszy z nich wyruszył w lipcu 2012 r. ulicami Warszawy. Od tamtej pory, co miesiąc setki, a nawet już tysiące osób po Mszy św. w katedrze warszawsko-praskiej idą, modląc się, na plac Zamkowy. Tego typu marsze o charakterze pokutnym odbywają się od października ubiegłego roku także w Poznaniu. – Nie chcemy promować żadnych partii politycznych ani poglądów, chcemy się po prostu razem modlić, błagając Maryję o przebaczenie. Chcemy też przemieniać przez modlitwę dusze ludzkie, aby ludzie zrozumieli, że jeśli nie zmienimy samych siebie, to nie zmienimy świata – podkreśla Rita Wilowska, koordynatorka marszy i Krucjaty w stolicy Wielkopolski. W marszu przemierzającym drogę z sanktuarium Bożego Ciała do sanktuarium Matki Bożej w Cudy Wielmożnej Pani Poznania, co miesiąc bierze udział kilkaset osób. Spotyka się on z bardzo różnymi reakcjami przechodniów: od słownego i dosłownego opluwania, aż do przyłączania się do modlących. Jednak, jak zapewnia Wilowska, wbrew wszelkim przeciwnościom, poznaniacy nie zaprzestaną maszerować w różańcami w dłoniach, pamiętając o słowach prymasa Augusta Hlonda: „Jedyna bronią, której Polska używając, odniesie zwycięstwo, jest Różaniec”.