Co łączy wielkopolski Kórnik z Zakopanem? Osoba ekscentrycznego hrabiego, o którym krążyło mnóstwo anegdot, niezwykła osobowość, która mogłaby stać się dziś wzorem dla współczesnego patriotyzmu. Władysław hrabia Zamoyski zasługuje na to, żeby o nim przypominać.
Kim był Władysław Zamoyski? Obawiam się, że kojarzą go tylko Wielkopolanie, dzięki obowiązkowym wycieczkom szkolnym do Kórnika, i mieszkańcy Zakopanego. Zresztą po II wojnie światowej bardzo się starano, żeby jego postać szybko poszła w niepamieć. Niewygodna była postawa i patriotyzm Zamoyskiego. Obiegowa przedwojenna opinia o nim była taka, że to magnat, który dorobek kilku pokoleń swej rodziny – Działyńskich i Zamoyskich – ofiarował narodowi w formie fundacji. A był to jedyny taki przypadek w Polsce, ze względu na który Sejm uchwalił specjalną ustawę. Fundacja została rozwiązana przez władze komunistyczne w 1952 r., a Miejska Rada Narodowa Zakopanego postanowiła nawet znieść nazwę ulicy jego imienia. Po protestach wielu osób pomysł ten zarzucono. Mimo stawianych pamiątkowych tablic i pomników pamięć o tym wybitnym człowieku przetrwała jedynie lokalnie. Przypadająca właśnie 160. rocznica jego urodzin miała być okazją do ustanowienia Roku Zamoyskiego i popularyzowania jego działań. Z inicjatywy Fundacji Kórnickiej przy wsparciu Muzeum Historii Polski powstał film dokumentalny Pan z Wielkopolski, władca Tatr. Jego reżyserem jest Jerzy Sidor. Film był pokazywany w Telewizji Polskiej w absurdalnie późnych godzinach, oczywiście także w Kórniku i Zakopanem w trakcie specjalnie organizowanych pokazów. Jednak „świętowanie” urodzin Zamoyskiego znów zostało sprowadzone tylko do Kórnika i Zakopanego, i to w wymiarze bardzo skromnym.
Korzenie
Urodził się w Paryżu w 1853 r. w środowisku emigracyjnym. Jego rodziców połączył patriotyzm, dziś ten związek mógłby wydawać się co najmniej dziwny. Matka, Jadwiga Działyńska, poślubiła swojego wuja, mężczyznę starszego o 28 lat, Władysława Zamoyskiego, uczestnika powstania listopadowego, działacza niepodległościowego, polityka i jednego z najwybitniejszych członków stronnictwa Hotelu Lambert. Dwudziestoletnią Jadwigę przekonała do tego kroku matka, mówiąc, że w swoim wyborze powinna kierować się patriotyzmem. Nie miejsce tu na rozważania, czy małżeństwo to było szczęśliwe. Faktem jest, że to rodzina i jej otoczenie sprawiły, że dla pierworodnego syna Władysława i Jadwigi Polska była wartością nadrzędną. Ojciec „Władysia”, generał, marzył o tym, by jego syn był żołnierzem. Częściowo tak się stało, Władysław uzyskał nawet stopień podporucznika, ale myślał też o wstąpieniu do zakonu. Wyruszył jednak w świat – jako obywatel Cesarstwa Francuskiego zjechał Australię, Tasmanię i Nową Kaledonię oraz Stany Zjednoczone. Zebrał kilka skrzyń przeróżnych artefaktów i cennych eksponatów, które potem trafiły do Kórnika, posiadłości jego dziadka od strony matki. Tytus Działyński zostawił bardzo szczegółowe dyspozycje co do losów Kórnika. Nakazał swojemu synowi Janowi, by właścicielem Kórnika stał się syn Jadwigi, Władysław, a kiedy i on umrze bezpotomnie, majątek powinien stać się własnością narodu polskiego. Odziedziczone majątki kórnickie były bardzo zadłużone – Jan Działyński nie oszczędzał, a pieniądze wydawał na powstanie styczniowe, rozwój instytucji naukowych, kulturalno-oświatowych i społecznych. Do Kórnika Władysław przyjechał z matką, która w roku 1882 spełniła swoje marzenia, zakładając tam Szkołę Domowej Pracy Kobiet opartą na wartościach patriotycznych i chrześcijańskich. Niestety wkrótce jako obywatele francuscy zostali wydaleni z terenu Prus, majątkiem Zamoyski mógł zarządzać tylko z daleka przez ręce swoich reprezentantów. Razem z matką wyjechał do Galicji, gdzie Polacy cieszyli się największymi swobodami. W ten sposób rozpoczął się nowy etap w jego życiu.
Władca Tatr
„Państwo Zakopane” zostało wystawione na przymusową licytację w 1888 r. Poprzedni właściciel, Magnus Pelz, prowadził rabunkową gospodarkę, zbankrutował i pozostawił tatrzańskie tereny w opłakanym stanie. Miłośnicy Tatr i działacze Towarzystwa Tatrzańskiego zaczęli intensywnie szukać jakiegoś bogatego Polaka, który mógłby stanąć do licytacji, a potem zadbać o tatrzańską przyrodę. Hrabia Władysław Zamoyski przerósł ich oczekiwania. Żeby brać udział w przetargu, zaciągnął pożyczki pod zastaw części dóbr kórnickich i w 1889 r. stał się właścicielem Zakopanego i okolicznych ziem. Jego priorytetem były dwie sprawy: uratowanie tatrzańskich lasów i walka o to, by te ziemie nigdy już nie trafiły do niepolskich rąk. Dzięki niemu Polska odzyskała Morskie Oko, do którego zgłaszał pretensje książę węgierski Christian Hohenlohe. Sytuacja nie była łatwa, bo ten spór dotyczył przy okazji granic państwowych. Po kilkunastu latach zapadł wyrok międzynarodowego trybunału w Grazu – spór z Węgrami o Morskie Oko został rozstrzygnięty na korzyść strony polskiej. Anegdota opowiada o determinacji Zamoyskiego: gdy jeden z kolejnych austriackich rzeczoznawców zdziwił się z niesmakiem, że „dla tych kilku nieużytków” robi tyle hałasu, hrabia wyjął mu z rąk kapelusz i usiadł na nim. Kiedy ekspert oburzony zaczął krzyczeć, Zamoyski z zimną krwią zauważył: „Pan krzyczy o kapelusz wartości kilku koron, a Polska ma nie krzyczeć o najpiękniejszy zakątek swej ziemi?”.
Z Kuźnic do Kórnika
Zamieszkał w Kuźnicach, gdzie pomagał matce prowadzić przeniesioną z Kórnika szkołę, do której przyjmowano dziewczęta ze wszystkich stanów. Jadwiga Zamoyska była jednak pełna obaw, zaraz po licytacji pisała do swej siostry: „Dobrze, że się uratowało ten polski klejnot; myślę, że z czasem odpłaci się Zakopane za to, co się uczyniło dla uratowania go, ale obecnie jest ono tylko wspaniałym kamieniem u szyi i trzeba będzie tęgo i żwawo pod wodę płynąć, ażeby z Zakopanem nie zatonąć. Nadzieja w Bogu, że pozwoli wybrnąć przyzwoicie”. Zamoyski angażował się w życie Zakopanego całym sobą, miasto wiele mu zawdzięcza. Doprowadził linię kolejową, przyczynił się do budowy wodociągów, dróg i elektryfikacji, dążył do uczynienia z Zakopanego nowoczesnego uzdrowiska, udostępniał sale na wystawy plastyczne, budował szkoły i kościoły, wspomagał akcję zalesiania.
Do Kórnika wrócił z niemal 90-letnią matką po odzyskaniu niepodległości przez Polskę. Teraz pozostało mu tylko wypełnić życzenie dziadka, Tytusa Działyńskiego. Teoretycznie utworzyć fundację w tamtym okresie nie było trudno, hrabia Zamoyski działał jednak ostrożnie – zależało mu na tym, żeby majątek kórnicki rzeczywiście stał się własnością całego narodu. Wreszcie, 16 lutego 1924 r. podpisał akt donacyjny, zwracając się w nim do Sejmu, Senatu i rządu RP z prośbą o opiekę nad powstającą fundacją. Zamoyski zanotował wówczas: „Dziś najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Nie mam już nic”. Zmarł kilka miesięcy później.
Stanisław Witkiewicz, artysta, mieszkaniec Zakopanego, tak napisał w liście do matki w 1890 r.: „Poznałem tych hrabiów! Rzeczywiście coś niepojętego, skąd się tacy wzięli. Polaków tak polskich rzadko można widzieć”. Hrabia Zamoyski, który kierował się w życiu maksymą „Służyć Bogu, służąc Ojczyźnie, służyć Ojczyźnie, służąc Bogu”, nazywany był często dziwakiem i skąpcem. Henryk Sienkiewicz tak plastycznie opisywał nowego nabywcę Zakopanego: „(…) nowonabywca jest podobno młodym, interesującym człowiekiem o posępnym spojrzeniu i smagłej cerze… trochę dziki i nieżonaty”. Opowiadano o nim anegdoty, że ubiera się ciągle w ten sam wyświechtany surdut, że podróżuje trzecią klasa, że je z głębokiego talerza i to tylko kaszę, że nie jada wcale mięsa, nie dba zbytnio o siebie, że sypia na twardej ławie. Wiele lat później opisał go Stefan Żeromski: „Zamoyski nie był abnegatem, kutwą, sobkiem, samoiśccem, samolubem, sknerą groszorobem, wyrzeczeńcem, zakonnikiem. Odzienie jego było czyste, normalne – sposób życia jego był naturalnym, przeciętnym można by rzec, proletariacki, że oszczędzał tego płomyczka zapałki i strzegł zagubionego gwoździa z podkowy nie dla siebie wcale, lecz dla skarbu Polski”.