Logo Przewdonik Katolicki

Kryzys zaufania do szczepień

Marcin Kuberka
Fot.

Szczepienia ochronne, żeby były skuteczne i powszechnie akceptowane, najpierw muszą odzyskać zaufanie rodziców i ich dzieci. Nakładanie kar finansowych przez sanepidy na rodziców, którzy następnie odwołują się od nich w sądach i w większości wygrywają, oddala nas od poważnej debaty o plusach i minusach szczepień.

Szczepienia ochronne, żeby były skuteczne i powszechnie akceptowane, najpierw muszą odzyskać zaufanie rodziców i ich dzieci. Nakładanie kar finansowych przez sanepidy na rodziców, którzy następnie odwołują się od nich w sądach i w większości wygrywają, oddala nas od poważnej debaty o plusach i minusach szczepień.

„Matko! Ojcze! Choroby zakaźne mogą spowodować trwałe kalectwo, a nawet śmierć. Najskuteczniejszą bronią przed chorobami zakaźnymi są szczepienia ochronne. Dzieci dobrze znoszą szczepienia, należy je szczepić, dopóki są zdrowe. Zgłoś się z dzieckiem w dniu wyznaczonym do szczepienia”. Ten płomienny apel znajduje się na wezwaniu, które rodzice otrzymują z przychodni zwykłym listem przypominającym o terminie obowiązkowych szczepień. Co ciekawe, zamieszczony jest on na starych PRL-owskich drukach, w których przychodnie powołują się na nieaktualną ustawę z 1963 r. o zwalczaniu chorób zakaźnych.

 

 

Na stronie facebookowej Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP sympatyczka Hanna Dudkowska skomentowała: „Przyprowadź szybko dziecko, póki jest zdrowe, bo służba zdrowia przez to na nim jeszcze nie zarabia”. To oddaje nastroje wśród części rodziców, którzy sprzeciwiają się sankcjom nakładanym przez sanepidy i boją się szczepić swoje dzieci z powodu powikłań poszczepiennych. Ich zdaniem niepożądane odczyny poszczepienne (NOP) występują częściej, niż podają oficjalne statystyki. Wielkopolska Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna informuje, że w 2012 r. było ich 126, w roku 2011 – 119, a w roku 2010 – 132. Trzeba jednak pamiętać, że rejestrowane są jedynie zgłoszenia od lekarzy.

Sanepid swoje, sądy swoje

Mimo postanowienia Naczelnego Sądu Administracyjnego, że orzeczenia głównej inspekcji sanitarnej o szczepieniach i kalendarzu szczepień nie mają mocy prawnej, nie rozwiązało to problemu sankcji nakładanych przez sanepid na rodziców dzieci, którzy odmawiają udziału w programie obowiązkowych szczepień. Część rodziców wygrywa w sądach spory i otrzymuje zwrot wcześniej nałożonych kar. Jednak inni przegrywają i są zmuszeni do płacenia. W kwietniu tysiąc złotych grzywny za uchylanie się od obowiązku zaszczepienia dziecka nałożył podlaski sanepid. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Białymstoku przychylił się do racji sanepidu. – W Polsce jest obowiązek poddania małoletniego dziecka szczepieniom ochronnym – argumentowała sędzia. – A inspekcja sanitarna ma prawo to egzekwować. Orzeczenie nie było prawomocne i można je zaskarżyć do NSA. We zeszłym roku w Wielkopolsce sanepidy wszczęły 676 postępowań wobec rodziców uchylających się od szczepień swoich dzieci. Kary dotknęły 7 rodziców. Grzywny wahały się od 100 do 500 złotych.

 Czym kierują się sądy przy wydawaniu orzeczeń? Nie mają jednolitej wykładni. Najczęściej wskazują na błędy formalne i kwestię naruszania praw obywatelskich. Istotna jest też sprawa braku podstaw do egzekwowania przez sanepidy kar pieniężnych.

Joanna Rucińska-Zandecka z działu epidemiologii poznańskiego sanepidu zapowiedziała, że w wiosennej akcji szczepień na upomnieniach się nie skończy. Inspektorzy w przypadku odmowy będą wystawiać tak zwany tytuł wykonawczy i karać grzywnami, które mogą sięgnąć w sumie 50 tys zł.

Problem ze szczepieniami

Również w kwietniu prowadzona była akcja, mylnie nazwana „Poznań mówi stop rakowi szyjki macicy”. Jak wygląda praktyka szczepienna na co dzień? – Zorientowaliśmy się, że akcja szczepień przeciw HPV dla 13-letnich dziewczynek prowadzona jest w szkołach, a nie jak dotychczas w ośrodkach zdrowia, czyli pod nieobecność rodziców – mówi Justyna Socha ze Stowarzyszenia STOP NOP. Stowarzyszenie to aktywnie walczy o pełny dostęp do informacji o szczepionkach i sprzeciwia się propagandzie i lobby szczepionkowym. W jej składzie można znaleźć sporo rodziców z rodzin wielodzietnych. – Rozesłałam do szkół informację, żeby przekazać rodzicom choćby ulotkę dla pacjenta, ponieważ byłam na spotkaniu informacyjnym i wręcz powiedziałabym, że rodzice zostali okłamani. Gdy zadałam pytanie, ile lat była badana skuteczność i bezpieczeństwo tej szczepionki, uzyskałam odpowiedź, że od lat 90. Prawda jest taka, że jest badana dopiero od kilku lat – relacjonuje Socha.

Jak w takim razie powinna zostać przeprowadzona akcja informacyjna i jak powinna wyglądać prawidłowa procedura przy szczepieniach? – Wykonanie zabiegu medycznego, jakim jest szczepienie bez zgody osoby uprawnionej, czyli w tym przypadku rodziców, czyni go nielegalnym. Lekarz nie może naciskać, nachalnie namawiać i nadmiernie optymistycznie przedstawiać dobrodziejstwa szczepionki. Ostatecznie decyzję musi podjąć zainteresowany. Jeśli jest inaczej, lekarz odpowiada za skutki decyzji, a zabieg będzie wtedy wykonany bez wymaganej prawem zgody. Zamiast tego, dziewczynki przynosiły oświadczenia od rodziców lekarzowi – oburza się Socha. Miasto zapłaciło za szczepienia prawie 200 tys. zł.

PRL powrót

– Nie korzystam z systemu publicznej opieki zdrowotnej i siedzę jak mysz pod miotłą. Boję się, że sobie o nas przypomną. Na szczęście moje dzieci nie chorują zbyt często. Wolę to niż dostać karę. Kary wahają się od 500 do 1500 zł – opowiada nam osoba z Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. – Kiedy poszedłem do lekarza rodzinnego z gorączkującym dzieckiem, to pierwsze pytanie, które usłyszałam brzmiało: „To kiedy szczepimy?”.

Takich historii słyszy się wiele. Rodzicom dziecka, które przestało oddychać po szczepieniu zaproponowano, że następną dawką zaszczepią je w szpitalu, aby szybciej zareagować. – Praktyka wygląda tak, że lekarka patrzy na dziecko, a pielęgniarka szczepi. Nawet dziecko z temperaturą 38 stopni może być szczepione – słyszymy.

Czy lekarze są pociągani do odpowiedzialności w takich przypadkach, a rodzice mogą liczyć na odszkodowania? – Nie nakłada się, choć są przewidziane, żadnych sankcji na lekarzy niezgłaszających niepożądanych odczynów poszczepiennych (NOP) do sanepidu. To skąd w takim razie pęd do szczepienia wszystkich, jak leci? – pyta nasz informator.

– W Polsce nie ma odszkodowań dla ofiar powikłań poszczepiennych. U nas nie można przebić się nawet przez opinię biegłych. W Anglii i 12 innych państwach europejskich działa specjalny fundusz odszkodowawczy, a w USA jest utworzony z odpisów od zakupionych szczepionek – informuje Socha.

Jak to możliwe, że w PRL-u nie było problemów ze szczepieniami? A przynajmniej nie pisało się, co zrozumiałe, ale też nie dyskutowało się o wątpliwościach wokół szczepień. – Urodziłam się w latach 70. jako dziecko bardzo małe i dostałam połowę dawki szczepionki. Aktualnie niespełna dwukilogramowe wcześniaki dostają dawki identyczne jak dzieci ważące 5 kg – słyszymy opowieść naszego rozmówcy.

Między innymi problem tkwi w tym, że dawniej szczepionki miały krótki termin ważności – wiem to od człowieka, który zajmował się dystrybucją szczepionek w PRL-u i miał 48 godz. na rozwiezienie szczepionek w swoim rejonie, a przychodnie kolejną dobę na szczepienia. Teraz zawarte w szczepionkach konserwanty to substancje, które zwiększają ryzyko wystąpienia powikłań – dodaje nasz informator.

Cele NOP

– Stoję na stanowisku indywidualnego podejścia do szczepienia każdego dziecka. U nas tego prawie w ogóle nie ma. Jakbym wiedział o zagrożeniach, to na pewno szczepienie w pierwszej dobie życia bym przełożył – słyszymy od informatora. Kolejnym problemem jest składnik szczepionki przeciw różyczce. Namnażany jest on na komórkach embrionów ludzkich pobranych z dobrowolnych aborcji. – Jest to dla mnie bardzo istotny argument, ale nie ma w Polsce możliwości odmowy szczepienia z przyczyn etycznych – mówi nasz informator.

Walka Stowarzyszenia STOP NOP zmierza do „ucywilizowania” szczepień. – Nie prowadzi się badań porównujących stan zdrowia dzieci szczepionych z nieszczepionymi. Tylko to by pokazało, jaka jest pełna cena masowych szczepień – informuje Socha. Jednak eksperci twierdzą, że byłoby to nieetyczne, i trudno się z tym nie zgodzić. Bo kto chciałby swoje dzieci zamienić w króliki doświadczalne? – Mój najstarszy syn otrzymał pełny zestaw szczepień, a najmłodsza córka wcale. Proszę zgadnąć, kto jest zdrowszy? Oczywiście córka – odpowiada Socha. Takich historii są tysiące.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Jagoda
    04.10.2018 r., godz. 09:53

    Dawniej to rzeczywiście były szczepionki na choroby po, których były poważne powikłania i niepełnosprawność. Obecnie to chemia i wiele wirusów martwych- bo jedna szczepionka na wiele chorób, dążą aby były szczepionki na wszystkie choroby. Chorowałam na wiele chorób- odra, świnka, krztusiec, różyczka , chorowało rodzeństwo, kuzyni, koleżanki, koledzy- po wizycie u lekarza leżało się w łóżeczku, matka na zwolnieniu podawała soczki, owoce, wit. C a po tygodniu wracało zdrowie i do szkoły.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki