Kiedy siostry służebniczki mówią o bł. Edmundzie Bojanowskim, zawsze świecą im się oczy. Nic dziwnego, są bowiem zafascynowane swoim ojcem założycielem. A jako jego duchowe córki opowiedzą o nim podczas tegorocznej Lednicy.
Spotkanie Młodych pod Bramą III Tysiąclecia jest tuż-tuż. 1 czerwca na Pola Lednickie przybędzie kilkadziesiąt tysięcy ludzi, przede wszystkim młodych, z całej Polski, aby po raz kolejny zadeklarować, że w swoim życiu chcą wybrać Jezusa. Spotkają się w tym roku „W imię Ojca”, jak brzmi hasło Lednicy poświęconej ojcostwu. Nie zabraknie więc na niej „mocnych” nazwisk znanych ojców, także duchowych: św. Józefa czy bł. Jana Pawła II i, może mniej znanego, ale wcale nie mniejszego wzoru dojrzałego ojcostwa, bł. Edmunda Bojanowskiego. W przyszłym roku przypada 200. rocznica jego urodzin, stąd też będzie to szczególny rok, poświęcony właśnie temu, żyjącemu w Wielkopolsce w XIX w., twórcy ochronek dla dzieci i Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Niepokalanego Poczęcia Maryi. Jak przekonują siostry, naprawdę warto poznać ich wspaniałego ojca.
Przekroczył siebie
Przyglądając się suchym faktom z życia Edmunda Bojanowskiego, człowieka ogarnia litość. Pochodził z maleńkiej wioski Grabonóg, ze zubożałej ziemiańskiej rodziny. Chorowity od urodzenia, musiał przerwać studia ze względu na zły stan zdrowia, przez który nie mógł też zostać księdzem. Zakładał co prawda po wsiach ochronki dla dzieci, ale przecież to była zaledwie kropla w morzu ówczesnych potrzeb: biedy, epidemii i braku placówek wychowawczych. Utworzył zgromadzenie zakonne, ale podzieliły je granice zaborów, a jego rozwój w Wielkopolsce dławiły władze pruskie. W końcu zmarł, biednie, tak jak żył, mieszkając w pokoiku na plebanii w Górce Duchownej. Aż chce się powiedzieć: biedny człowiek. A tymczasem jest... błogosławionym. Jak to możliwe? – Patrząc po ludzku, Edmund powinien skupić się w życiu na dbaniu o swoje słabe zdrowie, pomagać bratu w gospodarstwie i pisać, miał bowiem talent literacki. Jednym słowem: zamknąć się, jakbyśmy to dziś powiedzieli, w swoim światku. A on tymczasem przekroczył siebie, swoje ograniczenia spowodowane chorobą i całą tę niezwykle trudną sytuację, w jakiej znajdowała się Polska pod zaborami. Wyszedł do ludzi, dostrzegając, że inni są w jeszcze większej potrzebie – przekonuje s. Regina Olech ze Zgromadzenia Służebniczek Wielkopolskich, jednej z gałęzi zgromadzenia, które założył Bojanowski.
Miałby dziś co robić
Chociaż nie miał własnych dzieci, potrafił dla wielu ludzi stać się charyzmatycznym wręcz ojcem, wzorem i ostoją. Do niego tuliły się dzieci, które w jego ochronkach znajdowały miłość, opiekę, możliwość nauki i godnego życia. Do niego po radę, także duchową przychodziły ochroniarki – młode, wiejskie dziewczyny pracujące w ochronkach, z których później wyrosło zgromadzenie służebniczek. – Bł. Edmund umiał stawiać jasne zasady i mądre wymagania, a przy tym poświęcał wszystkie swoje siły i środki swoim licznym dzieciom. Ogrom jego pracy, podejmowanych wysiłków i troski o ochronki, ich małych mieszkańców i pracujące w nich dziewczęta, widoczny jest w jego dziennikach – zauważa s. Regina, wskazując, że siłę do tego wszystkiego czerpał z silnej więzi z Bogiem i z codziennej Eucharystii. – Dla nas dzisiaj to znakomity przykład tego, jakie efekty daje połączenie modlitwy z działaniem. Tym bardziej że potrafił wokół dobrych dzieł zjednoczyć wielu różnych ludzi, zachęcając ich do wspólnego działania – mówi służebniczka. – Także dziś Edmund miałby co robić – dodaje.
Córki o swoim ojcu
Z tym ojcowskim przesłaniem, jakie pozostawił bł. Edmund, siostry służebniczki chcą dotrzeć do młodych uczestniczących w spotkaniu na Lednicy. Zdając sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwe zadanie, zaangażowały się w nie wszystkie cztery gałęzie zgromadzenia z całej Polski, we współpracy ze sztabem lednickim. – Chcemy przedstawić naszego ojca założyciela w bardzo krótki i treściwy, a zarazem ciekawy sposób, także z wykorzystaniem technik audiowizualnych. Cztery siostry, każda w ciągu trzech minut, opowiedzą kolejno o jego osobie, dziele, charyzmacie i przesłaniu – tłumaczy s. Regina, dodając, że służebniczki pragną również dawać świadectwo o bł. Edmundzie po prostu swoją obecnością, tak jak czynią to na co dzień, zwłaszcza wśród dzieci, chorych i ubogich. – Dlatego też zaangażowałyśmy się do wszystkich służb na Lednicy: do Aniołów Porządku, scholi, recepcji czy służb medycznych oraz w liturgię. Rozpisałyśmy też między siebie dyżury w namiocie z Najświętszym Sakramentem rozstawionym na Polach Lednickich tak, żeby zawsze była tam na modlitwie któraś z sióstr.
Parasole, „gryzki” i świece
Jednak najpierw, tuż po oficjalnym rozpoczęciu spotkania, siostry służebniczki wejdą na Pola Lednickie w korowodzie. Będzie w nim niesiony wielki wizerunek przedstawiający bł. Edmunda z dziećmi i ważący czterdzieści kilogramów relikwiarz. Siostry natomiast będą szły, tańcząc w rytm tegorocznego hymnu Lednicy Ojcze, prowadź mnie, trzymając parasole rozpostarte nad towarzyszącymi im dziećmi. – Kolorowy parasol trzymany przez każdą z nas to symboliczny obraz ochrony przed złem tego świata, jaką dawały dzieciom ochronki tworzone przez naszego ojca założyciela. Natomiast biało-czerwone stroje dzieci będą podkreślać patriotyzm, który dla błogosławionego Edmunda był niezwykle ważnym elementem wychowania – wyjaśnia s. Regina.
Na tym jednak nie koniec wszechobecnej na Lednicy niezwykle wymownej symboliki. Zakonnice rozejdą się też po wszystkich sektorach, by wśród uczestników spotkania rozdać bułki, jako symbol tego, że ojciec jest tym, który karmi swoje dzieci. Sam Edmund Bojanowski, odwiedzając ochronki, często przywoził ze sobą „gryzki”, jak nazywał bułki, albo obwarzanki dla dzieci. – Zamówiłyśmy 50 tys. bułek, nie powinno więc ich zabraknąć. Jednak to nie one ani nie ulotki w kształcie ryby z informacjami o naszym zgromadzeniu są najważniejsze. Każdy bowiem razem z bułką otrzyma również błogosławieństwo. Po prostu siostra zrobi mu krzyżyk na czole. W ten sposób chcemy ofiarować młodym choć odrobinę z naszej miłości i otwartości, którą same dostałyśmy od naszego ojca – przekonuje s. Regina Olech. Ponadto podczas Eucharystii sprawowanej przy ołtarzu polowym pod Bramą Rybą siostry przyniosą w procesji z darami świece symbolizujące bł. Edmunda. Zwykł on bowiem mawiać, że „każda dobra dusza jest jako ta świeca – sama się spala, a innym przyświeca”.