Logo Przewdonik Katolicki

Czułość siłą ducha

Ks. Piotr Gąsior
Fot.

Chrystus jako chłopiec, a następnie dojrzały mężczyzna nie bał się okazywać czułości i sam ją od innych przyjmował. Prawdziwa czułość nie jest bowiem naiwną pieszczotliwością, lecz cnotą zrodzoną z miłości.

 Chrystus jako chłopiec, a następnie dojrzały mężczyzna nie bał się okazywać czułości i sam ją od innych przyjmował. Prawdziwa czułość nie jest bowiem naiwną pieszczotliwością, lecz cnotą zrodzoną z miłości.

 „Troszczenie się, opieka, wymagają, by były przeżywane z czułością. W Ewangeliach św. Józef jawi się jako człowiek silny, odważny, pracowity, ale jest w nim wielka czułość, która nie jest cechą człowieka słabego – wręcz przeciwnie – oznacza siłę ducha i zdolność do zwracania uwagi na bliźniego, (...) zdolność do miłości. Nie powinniśmy bać się dobroci, czułości!” – powiedział  papież Franciszek w homilii inaugurującej pontyfikat.

Czułość to nie tkliwość

Nie należy mylić czułości z tkliwością czy jakąś czułostkowością lub pieszczotliwością. Do czułości dorastają ci, którzy mają odwagę i zdolność do miłości przeżywanej jako dar. Czułość, która wyrasta z uczuciowości spełnia bardzo ważną rolę na płaszczyźnie relacji mężczyzny i kobiety. Ale nie tylko. Generalnie wykracza poza nią i dotyczy każdej osoby, co do której uświadamiamy sobie, że pozostajemy z nią w konkretnej łączności. Tym niemniej o istocie czułości możemy powiedzieć dopiero wówczas, gdy prócz umiejętności objęcia własnymi uczuciami cudzych stanów wewnętrznych mamy potrzebę „zasygnalizowania drugiemu <> własnego przejęcia się jego przeżyciami czy stanami wewnętrznymi, tak aby ten drugi człowiek odczuł, że ja to wszystko podzielam, że również przeżywam” – napisał Karol Wojtyła w książce Miłość i odpowiedzialność.

Czułość nie męczy

Czułość przeżywana wewnętrznie powinna się zamanifestować poprzez codzienne uczynki. Słowo „uczynki” należy rozumieć jako rozmaite czynności, gesty, słowa niekiedy także pocałunki, a nawet spojrzenia. To, co wspólne dla nich wszystkich, to – jak uważał prof. Wojtyła – ich wewnętrzne znaczenie. Gdyż w tego rodzaju uczynkach okazywanych drugiemu wyraża się nie tyle pożądanie, ile raczej coraz większa życzliwość i oddanie. Obie strony zwykle, przy jako takim poziomie wrażliwości, takie szlachetne nastawienie poniekąd intuicyjnie wyczuwają i z radością się na nie godzą. Ilustracji gestów potwierdzających czułość w życiu bieżącym znajdujemy całe mnóstwo. Ludzie po prostu chcą ich doświadczać. Dzięki czułym kontaktom zdobywamy serca i sympatię bliźnich. Czułość okazywana spontanicznie, a przede wszystkim bezinteresownie, nie męczy dającego i nie jest uciążliwa dla przyjmującego.

„Prawo do czułości”

Według papieża Franciszka to „prawo” dotyczy wszystkich ludzi, a odnosi się zwłaszcza do osób chorych, cierpiących, słabych, starszych oraz dzieci. Dla tych ostatnich czułość jest naturalną, pierwszą formą okazywania im miłości konieczną jak tlen i pokarm. W niemal identycznych słowach co papież Bergoglio napisał o tym również Karol Wojtyła, zauważając, że owo „prawo do czułości” musi być postrzegane dwukierunkowo. Z jednej strony możemy mówić o prawie do odbierania czułości, z drugiej o prawie do jej okazywania. Sama gotowość do odbierania czułości – podkreśla ks. Wojtyła – dowodzi, że nie okazujemy sprzeciwu uczuciowego wobec osoby, która nam w jakiś sposób chce okazać swoje uczucie. Ale nie jest to jeszcze jednoznaczne ze wzajemnością. Poza tym „prawo do czułości” nie może być rozumiane jako upoważnienie do okazywania sobie czułości na wszelkie sposoby i w każdej sytuacji, czyli bez uwzględnienia cnoty wstydliwości.

„Kolekcja” czułości

Bez czystej miłości, która nie szuka swego, istnieje niebezpieczeństwo, że gestami czułości będziemy tylko podsycali egoizm własny lub drugiej osoby. Wojtyła mówił o egoizmie zmysłów i egoizmie uczuć. Przestrzegał także przed stwarzaniem pozorów miłości albo przedwczesnym uzurpowaniem sobie prawa do form czułości zarezerwowanych dla małżonków. Papież Franciszek komentuje, że gdy człowiekowi brakuje odpowiedzialności za bliźniego, wówczas „przychodzi zniszczenie, a serce staje się nieczułe”. Z takiego serca trudno później wykrzesać wspaniałomyślne gesty czułości i cały kontakt między kobietą a mężczyzną zostaje zubożony. Ich „miłość”, będąc ciągle nastawioną na branie, doprowadza do swoistego „zużycia”, znudzenia sobą i smutnego wniosku, że tak już między ludźmi jest. Dojrzała wizja miłości uwalnia od gorączkowego poszukiwania i „kolekcjonowania” coraz to innych gestów czułości. Uczy, że rola czułości wobec miłości ma mieć jedynie – a może lepiej powiedzieć aż! – charakter służebny.

Jezus był czuły

Do cnoty czułości dochodzi się drogą powściągliwości. Wychowanie czułości zaczyna się w domu rodzinnym. „Małżonkowie wzajemnie opiekują się sobą, następnie jako rodzice troszczą się o dzieci, a z biegiem czasu dzieci stają się opiekunami rodziców” – podpowiada Ojciec Święty Franciszek. Dzięki przykładom czułości codziennej, takim niejako wplecionym w prozę życia, łatwiej przejść do czułości intymnej, erotycznej, a przy tym niezabrudzonej motywacją użycia drugiej osoby. Wyjątkową rolę spełnia tu również zdrowy światopogląd religijny. Właściwy obraz Boga, a dla chrześcijan postrzeganie – zgodne z prawdą ewangeliczną – Jezusa, który był człowiekiem czułym, stanowi najdoskonalszy wzorzec. Trzeba wiedzieć, że Bóg – Miłość jest czuły jak kochający ojciec i matka. I trzeba pamiętać, że Chrystus jako chłopiec, a następnie dojrzały mężczyzna nie bał się okazywać czułości i sam ją od innych przyjmował. Zapatrzenie się w Jego osobę i wejście z Nim w intymną relację skutkuje religijnością czułą, z której niczym z pulsującego ciepłem serca wynika czułe odniesienie do ludzi.

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki