Logo Przewdonik Katolicki

Mistrzowie pięknych słów

bp Damian Muskus OFM
il. Agnieszka Robakowska

J 14, 1–12 Znacie drogę, dokąd Ja idę

Tysiące kart zapisano, próbując opisać naturę i istotę Boga, Jego działanie w świecie, Jego zamysły, cel stworzenia świata i przeznaczenie człowieka. Najbliżej odpowiedzi na to pytanie byli uczniowie Jezusa, którzy dzielili z Nim życie i codziennie patrzyli na Niego, poznawali Go i odkrywali Jego misję. Wtedy jednak, gdy w Wieczerniku mówił im, że jest Drogą, Prawdą i Życiem, nie rozumieli Jego słów. Czas pokazał, że nauka Jezusa przerosła ich. Aż do dnia Pięćdziesiątnicy nie byli w stanie jej zrozumieć i przyjąć w pełni, co pokazali nie tylko w Wielkim Tygodniu, ale nawet po zmartwychwstaniu Mistrza. Patrzyli na Syna Bożego, słuchali Jego słów, widzieli Jego czyny, a jednak mieli problem z uwierzeniem. Potrzebowali umocnienia, by uwierzyć.
O tej wierze Jezus mówi w zapisanej przez Jana mowie pożegnalnej przed swoją męką i śmiercią. Gdzie jest źródło wiary? Którędy wiedzie droga do niej? Co jest prawdą? Uczniowie byli pełni wątpliwości, jak każdy człowiek. Pan wysłuchuje ich rozterek, a na ich pytania odpowiada: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”. Co to oznacza? Trzeba patrzeć na Pana, poznawać Go, przebywać z Nim, by odkryć, dokąd mamy iść. Trzeba Go słuchać, by odkryć pełną prawdę. Trzeba Mu uwierzyć, by zyskać życie.
Chrześcijaństwo to apoteoza życia, to samo życie, istniejące wbrew przemijaniu, śmierci, rozpaczy, tętniące nadzieją mimo kruchości istnienia, mimo porażek i upadków. Jezus jest naszym życiem. To nie jest jakiś kaznodziejski slogan, pobożne pragnienie. Chrześcijanin to człowiek, który patrzy na Jezusa i widzi w Nim Ojca, a naśladując Go, idzie Jego drogą ku życiu bez końca.
W jaki sposób? Tak, jak Pan czynił to w czasie swojego ziemskiego życia. Nasze czyny i decyzje, nasze słowa i postępowanie mają odzwierciedlać prawdę o Bogu, który jest miłością i dla dobra człowieka gotów jest na wszystko. Nasze wybory mają być głoszeniem życia i nadziei, a nie rozpaczy i śmierci. Dzięki swoim uczniom Pan działa w świecie, pokrzepia wątpiących, podnosi upadłych, przynosi chleb głodnym, obdarza radością smutnych. „Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca”. To oszałamiające zadanie i bez wątpienia takie, które przekracza ludzkie siły. Częściej mamy poczucie, że zawodzimy Pana, niż przekonanie, że dokonujemy „dzieł, których On dokonuje, a nawet większych”. Czy jednak fakt, że nie dorastamy do tego wyzwania, oznacza, że mamy je porzucić? „Niech się nie trwoży serce wasze” – mówi Jezus. I nie były to słowa rzucone na wiatr. Gdybyśmy mieli liczyć na naszą słabą ludzką naturę, nie byłoby chrześcijaństwa na świecie. Ale możemy liczyć na niezawodną obecność Zbawiciela, na umocnienie Ducha, na miłość Ojca.
Rzecz w tym, że zbyt często nie głosimy Jezusa, który jest Drogą, Prawdą i Życiem, ale nasze ludzkie drogi, prawdy i style życia. Zbyt często własne wizje i poglądy ubieramy słowami Ewangelii. Zbyt często nauczamy o własnych projektach i wyobrażeniach, zamiast głosić Tego, który jest niewyczerpanym Źródłem miłości dla ludzi wszystkich czasów. Zbyt często teoretyzujemy o Chrystusie, zamiast po prostu żyć jak On. Zbyt często zapominamy, że naszym obowiązkiem wcale nie jest obrona Kościoła, świętości, Boga, ale poznawanie Pana, życie w jedności z Nim, szukanie we wszystkim Jego woli.
Jako uczniowie Jezusa zostaliśmy wezwani do tego, by pokazywać, jaki jest Bóg. Możemy wiele o Nim opowiadać, wiele słuchać historii ludzi o tym, jak Pan działa w ich życiu, demonstrować przywiązanie do ewangelicznych wartości i wychodzić na ulice z modlitwą na sztandarach. Jesteśmy mistrzami pięknych słów i wzruszających deklaracji, ale czy inni, patrząc na nas, mogą powiedzieć, że rozpoznają w nas Jezusa?
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki