Od wielu lat intryguje mnie kolejność określeń w przytoczonej tym razem w Ewangelii, chyba najbardziej znanej, autodefinicji Jezusa: „ja jestem drogą, prawdą i życiem”. Zawiera się w niej bowiem streszczenie logiki Bożego projektu, do którego jesteśmy zaproszeni. Najpierw trzeba wyruszyć, zaryzykować, egzystencjalnie się zaangażować. Jeśli na to się zdobędziemy, otwiera się szansa na to, byśmy dotarli do prawdy, która otwiera się tylko przed tymi, którzy wejdą w egzystencjalną relację. Prawda ta zaś obdarowuje życiem.
Jeśli dostrzeżemy raz tę logikę, okaże się szybko, że znajdziemy jej potwierdzenie we wszystkich najważniejszych biblijnych narracjach. I Abraham, i Mojżesz, i apostołowie, są najpierw zaproszeni, by zaryzykować jakąś drogę. Dopiero „z jej głębi”, by tak powiedzieć, zaczynają docierać do prawdy, która okazuje się życiodajna.
Dlaczego to ważne? Świat, w którym żyjemy (czy był on zresztą kiedykolwiek inny?), byłby może i gotów z większym entuzjazmem przyjąć Jezusa, ale pod warunkiem odwrócenia kolejności określeń w Jego autodefinicji. To znaczy chcielibyśmy Jezusa, który by powiedział o sobie: „ja jestem prawdą, życiem i drogą”, albo, jeszcze lepiej, „ja jestem życiem, prawdą i drogą”. Innymi słowy, 1. Proszę, wytłumacz mi na wykładzie prawdę o Jezusie, 2. Daj doświadczenie pełni życia (jakiegoś rodzaju „dobrych wibracji”) w kontakcie z Nim, albo 2. przed 1., a wtedy, ale tylko i dopiero wtedy, zdecyduję, czy chcę wyruszyć w drogę, do której mnie zapraszasz.
Niestety, czy może raczej na szczęście, takiego Jezusa nie ma. Albo może nieco precyzyjniej: Jezus tak definiowany wcześniej czy później rozpływa się w płynnej nieokreśloności naszych spekulacji i naszego niespełnienia. Tylko Jezus, który najpierw stał się dla nas drogą, prowadzi nas – dzięki ryzyku odpowiedzi, szlifowaniu naszego losu przez kamienie wpadające do butów i trud wierności – ku głębi relacji, która może i musi wydobyć z nas wszystko, co najlepsze. Relacja ta ma zresztą, jeśli można tak powiedzieć, podwójne dno. Poprzez Jezusa docieramy dzięki niej do Ojca, źródła życia. Czy już udało się nam wyruszyć?