W ostatnich latach wzrost gospodarczy w Polsce napędzały eksport i konsumpcja. Ten drugi z motorów właśnie się zaciął. Rosnące koszty życia wymuszają na Polkach i Polakach dokonywanie trudnych wyborów i rezygnację z części zakupów.
Marzec marcowi nierówny
W poniedziałek 24 kwietnia GUS nie miał litości i opublikował cały zestaw danych obrazujących recesję, w którą stopniowo wpada polska gospodarka. Produkcja przemysłowa spadła rok do roku o prawie 3 proc. Produkcja budowlano-montażowa zmniejszyła się o 1,5 proc. Najwięcej komentarzy wzbudziły jednak wyniki handlu detalicznego. Sprzedaż detaliczna liczona w cenach stałych spadła o 7,3 proc., co zaskoczyło nawet pesymistów. Nie oznacza to, że mniej wydaliśmy, gdyż inflacja podbiła nominalne wyniki sprzedaży. Zakupiliśmy jednak o przeszło 7 proc. mniejszy wolumen towarów i usług.
Gwałtownie hamująca konsumpcja może oznaczać ból głowy dla rządzących, gdyż spowoduje mniejsze dochody z podatku VAT, na którym opiera się polski budżet. W zeszłym roku wyniki budżetowe były jeszcze całkiem niezłe – dług publiczny spadł poniżej progu 50 proc. PKB. Był to jednak efekt utrzymującego się wzrostu gospodarczego, który sięgnął 5 proc. W tym roku o utrzymanie przyzwoitej sytuacji budżetowej może być już znacznie trudniej. Tym bardziej, że zbliżają się wybory, przy okazji których rządząca partia podejmie zapewne wiele krótkowzrocznych decyzji wydatkowych, by zachęcić do głosowania na siebie.
Realny obraz polskiej gospodarki nie jest jednak tak katastroficzny, jak wynikałoby to z danych GUS. Trzeba pamiętać, że ubiegłoroczny marzec był bardzo specyficzny. Rozpoczynająca się wtedy wojna skłoniła część bardziej zapobiegliwych konsumentów do zakupów na zapas. Poza tym w marcu mieliśmy do czynienia z największymi falami uchodźców, którzy wymagali pomocy i akomodacji. Polacy masowo przekazywali dary w postaci żywności i artykułów pierwszej potrzeby, które najpierw musieli gdzieś kupić. Na zakupy ruszyły też same uchodźczynie, które przywiozły ze sobą pieniądze, dodatkowo podbijające konsumpcję nad Wisłą. Akomodacja uchodźców wiązała się też z ogromną akcją transportową – Polacy przewozili ich często własnymi samochodami. To zaś wygenerowało większe niż zwykle zapotrzebowanie na paliwo. W 2022 r. marcowa sprzedaż w cenach stałych wzrosła rok do roku aż o prawie jedną dziesiątą.
W tym roku marzec jest już znacznie spokojniejszy, a wielu uchodźców wróciło do Ukrainy. Tegoroczne załamanie się konsumpcji jest więc po części efektem wysokiej bazy – spadliśmy z wysokiego konia, co bywa bardzo efektowne. Na wynikach handlu odbija się też jednak słabnąca siła nabywcza polskich gospodarstw domowych, które na zakupach podejmują swoje decyzje ostrożniej.
Dylematy przy kasie
Chociaż płace w Polsce nadal przyzwoicie rosną, to inflacja robi to jeszcze lepiej. W marcu średnie wynagrodzenie wzrosło o prawie 13 proc. i przebiło granicę 7,5 tys. zł brutto. Ceny w tym czasie urosły jednak o przeszło 16 proc. Płace będą pod kreską prawdopodobnie przez większość tego roku, co skłaniać nas będzie do oglądania każdego złotego trzy razy, zanim się go pozbędziemy.
Trudną sytuację finansową pokazują także dane CBOS z lutego bieżącego roku. Aż 49 proc. respondentów przyznało, że ich gospodarstwo domowe w dużym stopniu odczuło wzrost cen. Kolejne 35 proc. zostało dotkniętych przez inflację w stopniu bardzo dużym. Zaledwie 15 proc. odczuło rosnące koszty życia w niewielkim stopniu, a co setny badany w ogóle tego nie zauważył. Zapewne do tej ostatniej grupy należą osoby, które nie chodzą na zakupy.
Badanie CBOS dowodzi także, że inflacja uderza szczególnie w rodziny mniej zarabiające. Wśród respondentów, którzy określili swoją sytuacją finansową jako złą, aż trzy czwarte zadeklarowało, że odczuwa wzrost cen w bardzo dużym stopniu. Kolejna jedna czwarta została dotknięta nimi w stopniu dużym. Wśród osób mających dobrą sytuację materialną ten rozkład jest już bardziej zniuansowany. Przeszło połowa dobrze sytuowanych odczuwa rosnące ceny w dużym stopniu, a jedna czwarta w niewielkim. Tylko co piąty ankietowany mający dobrą sytuację materialną należał do grupy osób, którym inflacja dała w kość w największym stopniu.
Na czym więc oszczędzamy? Według danych GUS w marcu szczególnie mocno spadła sprzedaż paliw stałych, ciekłych i gazowych. Zakupiliśmy aż o jedną piątą mniej paliw niż przed rokiem. To ogromna różnica, której nie można w całości wytłumaczyć zeszłorocznym kryzysem uchodźczym. Lejemy do baku mniej i ostrożniej naciskamy na pedał gazu. To akurat zmiana, która w dłuższej perspektywie może nam wyjść na dobre. Jeśli kryzys kosztów życia nauczy część kierowców bardziej oszczędnej i spokojnej jazdy, to nasze drogi mogą się stać bezpieczniejsze, a powietrze nieco czystsze.
O 5 proc. zmniejszyła się także sprzedaż żywności i napojów. Nic dziwnego, że akurat w tej kategorii zanotowano istotny spadek, gdyż żywność i napoje wciąż są jednym z motorów inflacji. W marcu zdrożały one aż o jedną czwartą rok do roku. Tylko od początku stycznia ceny żywności i napojów bezalkoholowych poszły w górę o 6 proc. Oszczędzanie na żywności niestety zwykle nie skutkuje spadkiem wagi ciała i mniej kaloryczną dietą, lecz wręcz przeciwnie – konsumpcją tańszych i mniej odżywczych artykułów, które sprzyjają otyłości. Dotyczy to szczególnie najmniej zarabiających, którzy mają niewielkie możliwości znalezienia tańszych odpowiedników, gdyż już wcześniej konsumowali te z niskiej półki cenowej.
Nie wylać dziecka z kąpielą
Potencjalnie szkodliwe może być także oszczędzanie na farmaceutykach. Sprzedaż w tej kategorii spadła o 2 proc., a więc niewiele, jednak w tym przypadku każda rezygnacja może mieć przykre skutki. Szczególnie jeśli mowa jest o lekach na receptę, które w Polsce są refundowane w bardzo niskim stopniu. Aż dwie trzecie wydatków na leki ponosimy z własnej kieszeni, co skłania mniej zarabiających do oszczędzania na własnym zdrowiu. Tym bardziej, że od kilku lat bardzo wyraźnie drożeją też prywatne wizyty u lekarzy.
O 15 proc. spadła także sprzedaż sprzętu RTV i AGD oraz mebli. Tu akurat zaskoczenia być nie powinno, gdyż lepiej opóźnić zakup nowego telewizora czy nawet lodówki, niż nie zapłacić za prąd albo żywić się mniej zdrowo. Poza tym trzeba pamiętać, że podczas pandemii Polacy rzucili się do remontowania mieszkań, gdyż inne sposoby spędzania wolnego czasu były niedostępne. Nasze potrzeby pod tym względem zostały więc już wtedy w dużej mierze zaspokojone.
O prawie jedną piątą ograniczyliśmy też zakupy książek i prasy. Niestety w czasach kryzysów wydatki na kulturę są zwykle obcinane w pierwszej kolejności. Według marcowego badania dla Tutore Poland to właśnie kultura i rozrywka należały do tych obszarów, w których najczęściej szukamy oszczędności – przeszło co piąty ankietowany zadeklarował ograniczenie wydatków na książki oraz bilety do kina i teatru.
Według badania dla Tutore Poland aż czterech na pięciu Polaków zaciska obecnie pasa. Dwie trzecie zrezygnowało z jadania poza domem, co niekoniecznie musi być szkodliwe. Równocześnie jedna czwarta pytanych zmniejszyła wydatki na edukację. Zaciskając pasa pod przymusem ekonomicznym, łatwo jest więc wylać dziecko z kąpielą i pozbyć się wydatków ważnych dla przyszłej jakości życia. Nie każdy ma jednak taki komfort, by dokonać chłodnej analizy. Gdy na rachunku bankowym nieubłaganie zbliża się zero, to z koszyka wylatuje wszystko, co akurat wpadnie w ręce.