Bardzo krytykuje się ludzi w kurii, niekiedy to prawda, ale mogę też powiedzieć i dać świadectwo, że są tutaj w kurii święci – być może wielu to zaskoczy, ale autorem tych słów jest Franciszek. Słysząc nieraz papieża, piętnującego wady duchowieństwa – mam takie wrażenie – zaszufladkowaliśmy go jako tego, który księży nie lubi i tylko ich krytykuje. Dlatego proponuję dziś sięgnąć do przemówienia, które wygłosił w ubiegłym roku, otwierając międzynarodowe sympozjum o kapłaństwie. To afirmatywne spojrzenie na kapłaństwo człowieka, który sam od ponad 50 lat jest księdzem.
Cztery filary
Przemówienie papieża nie jest wywodem teologicznym. Jest raczej refleksją, wynikającą z własnego doświadczenia, ale też świadectwa innych, i – co nie jest bez znaczenia – towarzyszenia także tym, którzy „utracili ogień pierwszej miłości, a ich posługa stała się jałowa, powtarzalna i niemal bez znaczenia”. Co nie znaczy, że refleksja papieża pozbawiona jest odniesień do teologii sakramentu kapłaństwa. Papież przyznaje, że sam przechodził przez różne sytuacje, także trudne, dlatego jego przemówienie ma raczej księżom pomóc doświadczyć pokoju i owocności, które pragnie dać im Duch Święty.
Chcąc uniknąć pokusy ucieczki, czy to w przeszłość, czy przyszłość, Franciszek proponuje zatrzymać się na konkrecie obecnej chwili. Wychodzi od przypomnienia, że sakrament kapłaństwa jest dopełnieniem chrztu, co oznacza, że pierwszym i zasadniczym powołaniem księdza pozostanie powołanie do świętości. „Nasze powołanie jest przede wszystkim odpowiedzią Temu, który pierwszy nas umiłował. I to jest źródłem nadziei, ponieważ nawet w czasie kryzysu Pan nie przestaje kochać, a więc powoływać” – przekonuje.
Franciszek proponuje refleksję nad czterema filarami życia kapłańskiego, które nazywa „czterema bliskościami”, „ponieważ są one zgodne ze stylem Bożym, który jest zasadniczo stylem bliskości”. Jeśli można by poszukać słów kluczowych w papieskim przemówieniu, z pewnością będą nimi: bliskość, współczucie i czułość.
Bliskość względem Boga
Jako pierwszy filar papież wskazuje bliskość względem Boga. I jej poświęca najwięcej miejsca. Może się wydawać to nazbyt oczywiste. A jednak papież najpierw rozróżnia między życiem duchowym a praktykami religijnymi. „Wiele kryzysów kapłańskich ma swoje źródło właśnie w niedostatecznym życiu modlitewnym, w braku zażyłości z Panem, w sprowadzeniu życia duchowego do zwykłej praktyki religijnej” – przekonuje. I przypomina, że „przyjaźń i miłość nie mogą być narzucone jako reguła zewnętrzna, lecz są fundamentalnym wyborem naszego serca”. To zdaje się najbardziej zasadnicze pytanie, z jakim zostawia księży: czy modlimy się dlatego, że musimy, czy dlatego, że kochamy? Czy wynika to z obowiązku czy pragnienia bliskości z Bogiem?
„Bez znaczącej relacji z Panem nasza służba skazana jest na jałowość” – ostrzega Franciszek. „Bez zażyłości modlitwy, życia duchowego, konkretnej bliskości Boga poprzez słuchanie Słowa, celebracji eucharystycznej, milczenia adoracji, zawierzenia się Maryi, mądrego towarzyszenia przewodnika duchowego, sakramentu pojednania, bez tych konkretnych „bliskości” kapłan jest, że tak powiem, tylko znużonym robotnikiem, który nie korzysta z dobrodziejstw przyjaciół Pana”.
Zdaniem Franciszka obok rutynowej modlitwy, traktowanej jako obowiązek, innym zagrożeniem dla życia duchowego jest aktywizm. Trudno się go wyrzec – przyznaje, a jednak zachęca do zmagania o tworzenie przestrzeni dla milczenia w ciągu dnia, do odkładania na bok „czynienia” jak Marta, by uczyć się „przebywania” Marii. Właściwe zharmonizowanie modlitwy i aktywności jest z pewnością jednym z większych wyzwań życia księdza.
Papież uważa, że życie duchowe księdza, czyli jego bliskość z Bogiem, jest – jeśli tak można powiedzieć – warunkiem wstępnym kolejnych bliskości, zwłaszcza bliskości z powierzonym mu ludem Bożym. „Ogarnięcie, zaakceptowanie i przedstawienie własnej nędzy w bliskości z Panem będzie najlepszą szkołą, aby móc, krok po kroku, uczynić miejsce dla wszystkich nędz i bólów, z którymi będzie się stykał codziennie w swojej posłudze, aż do upodobnienia się do serca Chrystusa. A to przygotuje kapłana także do innej bliskości: bliskości względem ludu Bożego. W swojej bliskości z Bogiem kapłan umacnia swoją bliskość z ludem i odwrotnie, w swojej bliskości z ludem doświadcza również bliskości ze swoim Panem”.
Bliskość względem biskupa
Mówiąc o tej bliskości, papież nawiązuje do posłuszeństwa. Od razu jednak zaznacza, że „jako Kościół zbyt często, także i dzisiaj, nadawaliśmy posłuszeństwu interpretację daleką od przesłania Ewangelii. Posłuszeństwo nie posiada znamienia dyscyplinarnego, lecz jest najsilniejszą cechą więzi, która łączy nas w komunii. Być posłusznym oznacza nauczyć się słuchać i pamiętać, że nikt nie może twierdzić, iż jest dysponentem woli Bożej i że można ją zrozumieć tylko poprzez rozeznanie. Posłuszeństwo jest więc wsłuchiwaniem się w wolę Bożą, którą rozeznajemy właśnie w pewnej więzi”.
Papież zdaje sobie sprawę z tego, że w wielu miejscach nie ma więzi między księżmi i biskupami. Na co zwraca uwagę biskupom? By nie byli szkolnymi nadzorcami czy inspektorami a ojcami, którzy dają bliskość. Inaczej biskup zraża do siebie księży albo zbliża jedynie ambitnych. Biskup pozostaje dla każdego księdza i dla każdego Kościoła partykularnego więzią, która pomaga rozeznawać wolę Bożą. „Nie wolno nam jednak zapominać – od razu zaznacza Franciszek – że sam biskup może być narzędziem tego rozeznania tylko wtedy, gdy on również wsłuchuje się w realia swoich prezbiterów i powierzonego mu świętego ludu Bożego”. Odwołuje się przy tym do swej pierwszej adhortacji Evangelii gaudium, w której napisał: „Musimy ćwiczyć się w sztuce słuchania, która polega na czymś więcej niż tylko słyszeniu”. Nie powinno więc dziwić, że proponowany przez papieża synodalny styl Kościoła zakłada właśnie tę zdolność: słuchania.
„Trzeba bronić więzi” – mówi papież do biskupów i księży. Zachęca, by księża modlili się za biskupów i wyrażali swoje opinie z szacunkiem, odwagą i szczerością. A zarazem wzywa biskupów do pokory, umiejętności słuchania, samokrytyki i przyjmowania pomocy.
Bliskość między prezbiterami
Jako trzeci filar Franciszek wskazuje braterstwo między księżmi. „Braterstwo, podobnie jak posłuszeństwo, nie może być nam narzucone moralnie, w sposób zewnętrzny wobec nas. Braterstwo jest świadomym wyborem, by dążyć do świętości wraz z innymi, a nie w samotności, święci z innymi” – przekonuje. I przypomina afrykańskie przysłowie, które mówi: „Jeśli chcesz iść szybko, idź sam; jeśli chcesz zajść daleko, idź z innymi”.
Do czego powinno dążyć braterstwo zdaniem papieża? „Przede wszystkim jest to uczenie się cierpliwości, będącej zdolnością, by czuć się odpowiedzialnym za innych, by nieść ich ciężary, do cierpienia w pewnym sensie wraz z nimi. Przeciwieństwem cierpliwości jest obojętność, dystans, który budujemy wobec innych, by nie czuć się zaangażowanymi w ich życie”. Wielu kapłanów przeżywa dramat samotności, poczucia osamotnienia – stwierdza ze smutkiem Franciszek.
Jako poważny problem wśród duchowieństwa, utrudniający braterstwo, wskazuje zazdrość, którą postrzega jako niezdolność do radowania się z dobra drugiego. Z zazdrości natomiast rodzi się plotkowanie. „Miłość braterska nie szuka swego interesu, nie pozostawia miejsca na gniew, na niechęć, jak gdyby brat stojący obok czegoś mnie pozbawił” – przypomina Franciszek. „Prawdziwa miłość współweseli się z prawdą i uważa za ciężki grzech atakowanie prawdy i godności swoich braci i sióstr przez oszczerstwa, obmowy i plotki”. Papież z bólem przyznaje, że niektórzy gotowi są do pomówień, by zdobyć jakieś stanowisko, a niektóre informacje o kandydatach na biskupa bywają chore z zazdrości.
Zdaniem Franciszka miłość braterska nie jest utopią ani frazesem. Jest trudem, ale jednocześnie proroctwem. „Lubię myśleć o miłości braterskiej jako o miejscu, gdzie ćwiczy się ducha, gdzie dzień po dniu konfrontujemy się z samymi sobą i mamy termometr naszego życia duchowego. Dziś proroctwo braterstwa pozostaje żywe i potrzebuje tych, którzy je głoszą. Potrzebuje osób, które świadome własnych ograniczeń i trudności, jakie się pojawiają, pozwalają się dotknąć, wezwać i poruszyć słowom Pana: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13, 35).
Ciekawe jest w tym kontekście stwierdzenie Franciszka, zdaniem którego „tam, gdzie działa kapłańskie braterstwo, bliskość między księżmi, istnieją więzy prawdziwej przyjaźni, możliwe jest również przeżywanie wyboru celibatu z większą pogodą ducha”. Dla papieża celibat jest darem, który Kościół łaciński bardzo sobie ceni, ale jest to dar, który, aby mógł być przeżywany jako uświęcenie, wymaga zdrowych relacji, relacji prawdziwego szacunku i prawdziwego dobra, które mają swoje korzenie w Chrystusie. Bez przyjaciół i bez modlitwy celibat może stać się ciężarem nie do zniesienia i zaprzeczeniem samego piękna kapłaństwa.
Bliskość z ludźmi
„Miejsce każdego kapłana jest pośród ludzi, w relacji bliskości z ludem” – stwierdza stanowczo Franciszek. „Nie można zrozumieć tożsamości kapłańskiej bez przynależności do świętego wiernego ludu Bożego”.
Jako przykład papież przywołuje biblijne obrazy dobrego pasterza i dobrego samarytanina, „który rozpoznaje rany swojego ludu, cierpienie przeżywane w milczeniu, poświęcenie i wyrzeczenia tak wielu ojców i matek, by utrzymać swoje rodziny, a także znosić konsekwencje przemocy, korupcji i obojętności, które próbują przytłumić wszelką nadzieję. Bliskość, która pozwala namaścić rany i ogłosić rok łaski od Pana”. Papież jest przekonany, że aby na nowo zrozumieć tożsamość kapłaństwa, trzeba dzisiaj żyć w ścisłej relacji z realnym życiem ludzi, obok nich, bez żadnej drogi ucieczki. Ludzie bowiem potrzebują nie urzędników państwowych ani fachowców od sacrum, ale pasterzy, „którzy wiedzieliby o współczuciu; ludzi odważnych, zdolnych zatrzymać się przed zranionymi i wyciągnąć do nich rękę; ludzi kontemplacyjnych, którzy w swojej bliskości z ludem mogą głosić nad ranami świata czynną moc Zmartwychwstania”.
W społeczeństwie sieciowym – jak je nazywa papież – dostrzegalne jest powszechne poczucie osierocenia. „Jesteśmy podłączeni do wszystkiego i wszystkich, a brakuje nam doświadczenia przynależności, które jest czymś znacznie więcej niż tylko połączeniem” – mówi i przekonuje, że dzięki bliskości pasterza możemy zwołać wspólnotę i wspierać wzrost poczucia przynależności – że należymy do Świętego Wiernego Ludu Bożego, który jest powołany, aby być znakiem wkroczenia królestwa Bożego w dzień dzisiejszy dziejów.
Zagrożeniem, jakie Franciszek widzi w tej bliskości, jest klerykalizm – zarówno ten po stronie duchownych, jak i świeckich. Kilkukrotnie papież przypomina, że „życie kapłańskie należy do innych – do Pana i do osób, które On nam powierzył”, i że zapomnienie o tym leży u podstaw klerykalizmu i jego następstw. Przestrzega przed tworzeniem zamkniętych, zdystansowanych egalitarnych środowisk, zwłaszcza po stronie świeckich, tworzenia jakby lepszej części Kościoła.
Jaki jest stan mojej bliskości?
Przemówienie papieża jest dobrym materiałem na indywidualną medytację dla każdego księdza nad tym, co jest fundamentem jego powołania, jego misji. Być może zakończenie tego tekstu jest mało dziennikarskie, niech jednak będzie zachętą i wstępem do wspomnianej medytacji, szczególnie w miesiącu, w którym Kościół święci kolejnych księży dla wspólnoty.
Franciszek: „Idąc za nauczaniem św. Ignacego, że «nie obfitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadowala i nasyca duszę» (Ćwiczenia duchowe, Uwagi wstępne, 2, 4), warto, aby biskupi i kapłani zadawali sobie pytanie, jaki jest stan mojej bliskości, jak przeżywam te cztery wymiary, kształtujące moje życie kapłańskie ponad podziałami i pozwalające mi radzić sobie z napięciami i brakiem równowagi, z którymi mamy do czynienia na co dzień. Te cztery bliskości są dobrą szkołą «gry na otwartym polu», tam, gdzie powołany jest kapłan, bez lęku, bez rygoryzmu, bez pomniejszania czy zubażania misji. Kapłańskie serce zna bliskość, ponieważ pierwszą osobą, która chciała być blisko, był Pan. Niech On nawiedza swoich kapłanów w modlitwie, w biskupie, w braciach prezbiterach i w swoim ludzie. Niech zakłóca rutynę i trochę przeszkodzi, niech wzbudzi niepokój – jak w czasie pierwszej miłości – zdynamizuje wszystkie zdolności, aby nasz lud miał życie i to życie w obfitości (por. J 10, 10). Bliskość Pana nie jest zadaniem dodatkowym: jest to dar, który On daje, aby powołanie było żywe i owocne. Bliskość z Bogiem, bliskość z biskupem, bliskość między nami kapłanami i bliskość ze świętym wiernym ludem Bożym”.