Logo Przewdonik Katolicki

Droga synodalna, czyli braterskie słuchanie

ANTONIO SPADARO SJ i SIMONE SERENI z „La Civiltà Cattolica”
Istotną cechą procesu synodalnego w Kościele jest braterski dialog. Na zdjęciu papież z uczestnikami sesji zamykającej Synod o młodzieży fot. Alessandra Benedetti/Corbis-Getty Images

Rozmowa z kard. Mario Grechem, odpowiedzialnym za drogę synodalną w Kościele.

Księże Kardynale, czas pandemii, przez którą wciąż przechodzimy, zmusił świat do zatrzymania się. Dom stał się miejscem schronienia przed zarazą, ulice opustoszały. Kościół musiał w znacznym stopniu zawiesić swoją działalność, a publiczne celebracje liturgiczne nie były dozwolone. Co Ksiądz Kardynał, jako Pasterz, o tym  myśli?
– Jeśli potraktujemy ten czas jako szansę, może się on stać przyczyną odnowy. Pandemia ujawniła pewną ignorancję religijną, duchowe ubóstwo. Niektórzy kładli nacisk na wolność wyznania lub wolność do oddawania czci Bogu, ale niewielu mówiło o wolności w sposobie oddawania tej czci. Zapomnieliśmy o bogactwie i różnorodności doświadczeń, które pomagają nam kontemplować oblicze Chrystusa. Niektórzy nawet twierdzili, że życie Kościoła zostało przerwane! To jest wprost niewiarygodne, że tak można było pomyśleć. W sytuacji, w której niemożliwe było sprawowanie sakramentów, nie zdawaliśmy sobie w pełni sprawy z tego, że istnieją inne sposoby doświadczania Boga.
W Ewangelii według Jana Jezus mówi do Samarytanki: „…nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. Nadchodzi jednak godzina, owszem już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli chce mieć Ojciec” (J 4, 21–23). Wierność ucznia wobec Jezusa nie może być zagrożona przez chwilowy brak liturgii i sakramentów. Fakt, że wielu księży i ​​świeckich popadło w kryzys, bo nagle znaleźliśmy się w sytuacji, gdy nie mogliśmy sprawować Eucharystii coram populo (z ludźmi), jest sam w sobie bardzo znaczący.
Podczas pandemii dał o sobie znać pewien klerykalizm, nawet za pośrednictwem mediów społecznościowych. Byliśmy świadkami ekshibicjonizmu i pietyzmu, który ma więcej wspólnego z magią niż z wyrazem dojrzałej wiary.

Więc jakie jest wyzwanie na dziś?
– Kiedy świątynia w Jerozolimie, w której modlił się Jezus, została zniszczona, Żydzi i poganie, nie mając świątyni, zbierali się wokół rodzinnego stołu i składali ofiary modlitwami uwielbienia. Kiedy nie mogli już podążać za tradycją, zarówno Żydzi, jak i chrześcijanie powrócili do Prawa i Proroków, aby zinterpretować ich w nowy sposób. To jest wyzwanie również na dziś.
Pisząc o reformie, której Kościół potrzebuje, Yves Congar stwierdził, że odnowa, której pragnie Sobór Watykański II, musi sięgać aż do przemiany sposobu bycia, mówienia i zaangażowania, które odpowiadałoby potrzebie całkowicie ewangelicznej służby dla świata. Zamiast tego wiele inicjatyw duszpasterskich w tym okresie koncentrowało się wokół osoby prezbitera. W tym sensie Kościół wydaje się wciąż zbyt klerykalny, a służba w nim za bardzo kontrolowana przez kler. Nawet świeccy są często silnie uwarunkowani myśleniem klerykalnym.
Zamknięcie, przez które przeszliśmy, zmusza nas do otwarcia oczu na rzeczywistość, której doświadczamy w naszych kościołach. Musimy się zastanowić, zadać sobie pytanie o bogactwo posług świeckich w Kościele, zrozumieć, czy i w jaki sposób się w tym czasie wyraziły. Jaki jest pożytek z wyznania wiary, jeśli ta sama wiara nie staje się zaczynem, który przemienia ciasto życia?

Jakie aspekty życia Kościoła wyłoniły się w tym czasie z cienia?
– Odkryliśmy nową eklezjologię, może nawet nową teologię i nowy rodzaj służby. To pokazuje, że nadszedł czas, aby dokonać niezbędnych wyborów i odbudowywać duszpasterstwo w tym nowym modelu służby. To będzie samobójstwo, jeśli po pandemii powrócimy do tych samych modeli duszpasterskich, które praktykowaliśmy do tej pory. Poświęcamy dużo energii, aby nawrócić zeświecczone społeczeństwa, ale ważniejsze jest nasze nawrócenie, które przyniesie owoc w postaci nawrócenia duszpasterskiego, o którym często mówi papież Franciszek.
Dziwi mnie, że tak wiele osób narzekało, że nie może przyjmować Komunii i uczestniczyć w pogrzebach, ale nie tak wielu martwiło się, jak pojednać się z Bogiem i bliźnimi, jak słuchać i celebrować słowo Boże i jak służyć innym.
W odniesieniu do Słowa musimy więc mieć nadzieję, że ten kryzys, którego skutki będą nam towarzyszyć jeszcze przez długi czas, będzie dla nas jako Kościoła odpowiednim momentem, aby przywrócić Ewangelii jej centralne miejsce w naszym życiu i służbie. Wielu z nas jest nadal „ewangelicznymi analfabetami”.

Wspomniał Ksiądz Kardynał o ubóstwie duchowym: jaka jest jego natura i jakie są najbardziej oczywiste przyczyny tego ubóstwa?
– Nie można zaprzeczyć, że Eucharystia jest źródłem i szczytem życia chrześcijańskiego lub, jak wolą inni, szczytem i źródłem samego życia Kościoła i wiernych. Prawdą jest również, że „celebracja liturgiczna (…) jest czynnością świętą par excellence i żadne inne działanie Kościoła nie dorównuje jego skuteczności w takim samym stopniu”. Ale Eucharystia nie jest jedyną możliwością, aby chrześcijanin mógł doświadczyć spotkania z tajemnicą i Panem Jezusem. Paweł VI dobrze to zauważył, pisząc w encyklice Mysterium fidei, że w Eucharystii „obecność wszakże nazywa się rzeczywistą nie w sensie wyłączności, jakby inne nie były rzeczywiste (…)”.
Dlatego niepokojące jest to, że ktoś czuje się zagubiony poza kontekstem Eucharystii lub kultu, ponieważ pokazuje to nieznajomość innych sposobów otwierania się na tajemnicę. To nie jest tylko problem duchowego analfabetyzmu, ale dowód na nieadekwatność obecnej praktyki duszpasterskiej. Jest bardzo prawdopodobne, że w niedawnej przeszłości nasza działalność duszpasterska starała się prowadzić do sakramentów, a nie prowadzić – poprzez sakramenty – do życia chrześcijańskiego.

Ubóstwo duchowe i brak prawdziwego spotkania z Ewangelią mają wiele implikacji…
– Na pewno. I nie można naprawdę spotkać Jezusa bez zaufania Jego Słowu. Jeśli chodzi o służbę, to taka przychodzi mi myśl: czy ci lekarze i pielęgniarki, którzy ryzykowali życiem, aby być blisko chorych, nie przekształcili oddziałów szpitalnych w „katedry”? Służba innym w codziennej pracy, odpowiadająca na ich potrzeby zdrowotne, była dla chrześcijan skutecznym sposobem wyrażania swojej wiary, odzwierciedleniem Kościoła obecnego w dzisiejszym świecie, a nie „Kościoła zakrystii”, wycofanego z ulic albo projektującego przeniesienie zakrystii na ulicę.

Czy zatem ta służba może być sposobem ewangelizacji?
– Spożywanie Chleba Eucharystii i Słowa nie może się odbyć bez łamania chleba z tymi, którzy go nie mają. To jest diakonia. Ubodzy są – patrząc teologicznie – obliczem Chrystusa. Bez ubogich traci się kontakt z rzeczywistością. Tak więc, jak potrzebne jest miejsce na modlitwę w parafii, tak ważna jest obecność zupy w szerokim tego słowa znaczeniu. Diakonia, czyli posługa ewangelizacji tam, gdzie istnieją potrzeby społeczne, jest konstytutywnym wymiarem bycia Kościołem, jego misji.
Tak jak Kościół jest z natury misyjny, tak z tej misyjnej natury wypływa miłość bliźniego, współczucie, które jest zdolne do zrozumienia, wspomagania i promowania innych. Najlepszym sposobem doświadczania chrześcijańskiej miłości jest służba. Wiele osób czuje się przyciągniętych do Kościoła nie dlatego, że uczestniczyli w lekcjach religii, ale dlatego, że uczestniczyli w przejmującym ich doświadczeniu służby. I ta droga ewangelizacji jest fundamentalna w obecnej epoce zmian, jak zauważył Ojciec Święty w swoim przemówieniu do Kurii w 2019 r.: „Nie jesteśmy już w christianitas”.
W rzeczywistości wiara nie jest już oczywistym warunkiem wspólnego życia. Brak wiary, a nawet wyraźniej „śmierć Boga”, to kolejna forma pandemii, która powoduje śmierć ludzi. Przypomina mi się paradoksalna wypowiedź Dostojewskiego z jego listu do Fonviziny: „Gdyby ktoś mi pokazał, że Chrystus jest poza prawdą, i rzeczywiście okazałoby się, że prawda jest poza Chrystusem, wolałbym pozostać z Chrystusem niż z prawdą”. Służba ukazuje prawdę właściwą Chrystusowi.

Łamanie chleba w domu podczas zamknięcia w końcu rzuciło światło na życie eucharystyczne i kościelne, które jest doświadczane w codziennie przez wiele rodzin. Czy możemy powiedzieć, że dom powrócił do bycia Kościołem, tym „Kościołem” w sensie liturgicznym?
– Stało się to dla mnie bardzo jasne. A ci, którzy w tym okresie, kiedy rodzina nie miała możliwości uczestniczenia w Eucharystii, nie skorzystali z możliwości pomocy rodzinom w rozwijaniu własnego potencjału, przegapili wielką okazję. Z drugiej strony były rodziny, które w czasie ograniczeń okazały się z własnej inicjatywy „twórczymi w miłości”. Obejmuje to sposób, w jaki rodzice towarzyszyli swoim dzieciom w formach edukacji domowej, ale także pomoc okazywaną osobom starszym, zwalczanie samotności, tworzenie przestrzeni do modlitwy i bycie dostępnym dla najbiedniejszych. Niech łaska Pana pomnoży te piękne przykłady i odkryjemy na nowo piękno powołania i charyzmaty ukryte we wszystkich rodzinach.

Ksiądz Kardynał mówił o „nowej eklezjologii”, która wyłania się z wymuszonego doświadczenia zamknięcia. Co to ponowne odkrycie domu oznacza?
– Że tutaj leży przyszłość Kościoła, a mianowicie rehabilitacja Kościoła domowego i danie mu większej przestrzeni, Kościoła-rodziny składającej się z wielu rodzin-Kościoła. To jest ważna przesłanka nowej ewangelizacji, która – jak sądzimy – jest tak bardzo potrzebna między nami. Musimy żyć Kościołem w naszych rodzinach. Nie ma porównania między Kościołem instytucjonalnym a Kościołem domowym. Duży Kościół wspólnotowy składa się z małych Kościołów, które gromadzą się w domach. Jeśli Kościół domowy upadnie, Kościół nie może istnieć. Jeśli nie ma Kościoła domowego, Kościół nie ma przyszłości! Kościół domowy jest kluczem otwierającym horyzonty nadziei!
W Dziejach Apostolskich mamy szczegółowy opis Kościoła rodzinnego, domus ecclesiae: „Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca” (Dz 2, 46). W Starym Testamencie dom rodzinny był miejscem, w którym objawił się Bóg i gdzie obchodzono najbardziej uroczyście najważniejsze święta wiary żydowskiej, czyli Paschę. W Nowym Testamencie wcielenie miało miejsce w domu, Magnificat i Benedictus były śpiewane w domu, pierwsza Eucharystia miała miejsce w domu, podobnie jak zesłanie Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy. W pierwszych dwóch wiekach Kościół zawsze gromadził się w domu rodzinnym.

Ostatnio często używa się wyrażenia „mały domowy Kościół” z redukcjonistyczną nutą, być może mimowolnie… Czy ta narracja mogła przyczynić się do osłabienia eklezjalnego wymiaru domu i rodziny, tak łatwo zrozumiałego dla wszystkich, a dziś wydającego się tak oczywistym dla nas?
– Być może nadal znajdujemy się w tym stanie z powodu klerykalizmu, który jest jednym z wypaczeń życia kapłańskiego i Kościoła, mimo że Sobór Watykański II odzyskał pojęcie rodziny jako „Kościoła domowego” i rozwinął nauczanie o powszechnym kapłaństwie. Ostatnio przeczytałem o tym w artykule o rodzinie. Teologia i wartość duszpasterstwa w rodzinie jako Kościele domowym przybrały negatywny obrót w IV w., kiedy nastąpiła sakralizacja księży i biskupów, ze szkodą dla powszechnego kapłaństwa chrztu, które zaczynało tracić na wartości. Im bardziej postępowała instytucjonalizacja Kościoła, tym bardziej malała natura i charyzmat rodziny jako Kościoła domowego.
To nie rodzina jest podporządkowana Kościołowi, ale Kościół powinien być podporządkowany rodzinie. Ponieważ rodzina jest podstawową i trwałą strukturą Kościoła, należy jej przywrócić wymiar sakralny i kultyczny, domus ecclesiae. Św. Augustyn i św. Jan Chryzostom uczą, w ślad za judaizmem, że rodzina powinna być środowiskiem, w którym można celebrować wiarę, rozważać ją i nią żyć. Obowiązkiem wspólnoty parafialnej jest pomaganie rodzinom, aby były szkołami katechezy i przestrzenią liturgiczną, w której można łamać chleb na kuchennym stole.

Kto służy w tej „kościelnej rodzinie”?
– Według św. Pawła VI kapłaństwo powszechne jest przeżywane w wybitny sposób przez małżonków, wyposażonych w łaskę sakramentu małżeństwa. Rodzice zatem na mocy tego sakramentu są także „sługami kultu”, którzy podczas domowej liturgii łamią chleb Słowa, modlą się nim i w ten sposób dokonuje się przekazywanie wiary ich dzieciom. Praca katechetów jest ważna, ale nie może zastąpić posługi rodziny. Sama liturgia rodzinna inicjuje członków do bardziej aktywnego i świadomego uczestnictwa w liturgii wspólnoty parafialnej. Wszystko to pomaga dokonać przejścia od liturgii duchownej do rodzinnej.

Biskup jest powołany, „aby wędrować z Ludem Bożym: iść na czele, wskazując szlak, wskazując drogę; iść pomiędzy, aby wzmacniać jedność; iść na końcu, zarówno po to, aby nikt nie został w tyle, ale przede wszystkim, aby iść za intuicją, z jaką Lud Boży szuka nowych dróg. Biskup, który żyje pośród wiernych, ma otwarte uszy, aby słuchać tego, «co mówi Duch do Kościołów» (Ap 2, 7), i «głosu owiec», również poprzez takie instytucje diecezjalne, które mają za zadanie doradzać biskupowi, prowadząc dialog szczery i konstruktywny”.

Franciszek, Episcopalis communio, 2018 r.


Czy poza przestrzenią stricte domową specyfika tej „służby” rodzinnej, małżonków i relacji małżeńskiej może i powinna mieć także znaczenie prorockie i misyjne dla całego Kościoła i świata? W jakich formach?
– Chociaż przez dziesięciolecia Kościół potwierdzał, że rodzina jest źródłem działalności duszpasterskiej, obawiam się, że pod wieloma względami stało się to jedynie częścią retoryki duszpasterstwa rodzinnego. Wielu wciąż nie jest przekonanych o ewangelizacyjnym charyzmacie rodziny, nie wierzą, że rodzina ma „kreatywność misyjną”. Jest wiele do odkrycia i zintegrowania. Osobiście miałem bardzo inspirujące doświadczenie w mojej diecezji z udziałem par i rodzin w duszpasterstwie rodzin. Niektóre pary były zaangażowane w przygotowania do małżeństwa, inni towarzyszyli nowożeńcom w pierwszych pięciu latach małżeństwa.
Małżonkowie, wzbogaceni doświadczeniem własnej rodziny, nie tylko mogą dzielić się świadectwami wiary, doświadczanej w codziennym życiu rodzinnym, ale potrafią także znaleźć nowy język teologiczno-katechetyczny dla głoszenia Ewangelii rodziny. Idąc za przykładem „Kościoła, który wychodzi”, „Kościół domowy” musi być nastawiony na wyjście z domu. Dlatego też musi być on w stanie przyjąć na siebie odpowiedzialność społeczną i polityczną. Jak wskazał papież Franciszek, Bóg „nie powierzył rodzinie odpowiedzialności za intymność jako cel sam w sobie, ale za ekscytujący projekt uczynienia świata «domowym»”.
Rodziny „są wezwane, by odcisnąć swoje piętno na społeczeństwie, znajdując inne przejawy płodności, które w jakiś sposób przedłużają miłość, która je podtrzymuje”. Podsumowanie tego wszystkiego można znaleźć w Dokumencie końcowym Synodu Biskupów na temat rodziny, o której Ojcowie Synodalni napisali: „Rodzina staje się (…) podmiotem duszpasterstwa poprzez wyraźne głoszenie Ewangelii i dziedziczenie różnorodnych form świadectwa: solidarności z ubogimi, otwartości na różnorodność ludzi, opieki nad stworzeniem, solidarności moralnej i materialnej z innymi rodzinami, zwłaszcza najbardziej potrzebującymi, zaangażowania na rzecz promocji dobra wspólnego poprzez przekształcenie niesprawiedliwych struktur społecznych – począwszy od terytorium, na którym żyje, praktykując dzieła miłosierdzia względem ciała i ducha”.

Biskupi zgromadzeni na Synodzie reprezentują przede wszystkim własne Kościoły, jednakże mają na uwadze również stanowisko Konferencji Episkopatów, przez które zostali wyznaczeni i których opinie odnośnie do omawianych kwestii przekazują. Wyrażają oni tym samym zdanie hierarchicznego ciała Kościoła i w pewnym sensie chrześcijańskiego ludu, którego są pasterzami.

Jan Paweł II, Pastores gregis, 2003 r.


Wróćmy teraz do rozważenia szerszego horyzontu. Wirus nie zna barier. Jeśli pojawiły się indywidualne i narodowe egoizmy, to prawdą jest też, że dzisiaj jest jasne, że na Ziemi żyjemy fundamentalnym ludzkim braterstwem.
– Ta pandemia powinna doprowadzić nas do nowego rozumienia współczesnego społeczeństwa i pozwolić nam dostrzec nową wizję Kościoła. Mówi się, że historia to nauczycielka, która często nie ma uczniów! Właśnie z powodu naszego egoizmu i indywidualizmu mamy wybiórczą pamięć. Nie tylko wymazujemy z naszej pamięci trudności, których doznaliśmy, ale potrafimy też zapomnieć o sąsiadach. Na przykład w tej pandemii względy ekonomiczne i finansowe często miały pierwszeństwo przed dobrem wspólnym. W naszych krajach zachodnich, choć szczycimy się życiem w ustroju demokratycznym, w praktyce wszystkim rządzą ci, którzy posiadają władzę polityczną lub gospodarczą. Zamiast tego musimy na nowo odkryć braterstwo. Jeśli ktoś bierze na siebie odpowiedzialność związaną z Synodem Biskupów, myślę, że powinien wiedzieć, że synodalność i braterstwo to dwa terminy, które się nawzajem przywołują.

W jakim sensie? Czy synodalność proponuje się także społeczeństwu obywatelskiemu?
– Istotną cechą procesu synodalnego w Kościele jest braterski dialog. W swoim przemówieniu na początku Synodu o młodzieży papież Franciszek powiedział: „Synod musi być praktykowaniem dialogu, przede wszystkim wśród tych, którzy w nim uczestniczą. A pierwszym owocem tego dialogu jest to, iż każdy otwiera się na nowość, na zmianę zdania dzięki temu, co usłyszał od innych”. Ponadto, na początku Specjalnego Zgromadzenia Synodu dla Amazonii, Ojciec Święty nawiązał do „mistycznego braterstwa” i podkreślił znaczenie braterskiej atmosfery wśród ojców synodalnych, „strzegąc braterstwa, które musi tu istnieć”.
Ta kultura „braterskiego dialogu” może pomóc wszystkim zgromadzeniom – politycznym, ekonomicznym, naukowym – stać się miejscem spotkania, a nie konfrontacji. W epoce takiej jak nasza, w której jesteśmy świadkami nadmiernych roszczeń do suwerenności państw i powrotu do klasycyzmu, podmioty społeczne mogłyby przewartościować to „synodalne” podejście, co ułatwiłoby ścieżkę zbliżenia i kooperatywnej wizji. Jak przekonuje Christoph Theobald, ten „braterski dialog” może otworzyć drogę do przezwyciężenia „walki między konkurencyjnymi interesami”: „Tylko rzeczywiste i prawie-fizyczne poczucie braterstwa może umożliwić przezwyciężenie walki społecznej i doprowadzić do porozumienia i spójności, nawet jeśli wciąż kruchego i tymczasowego. Autorytet przekształca się tutaj w autorytet braterstwa. Jest to przemiana, która zakłada braterską władzę, zdolną poprzez interakcję wzbudzić ewangeliczne poczucie braterstwa – lub ducha braterstwa, zgodnie z pierwszym artykułem Powszechnej deklaracji praw człowieka – podczas gdy burze historii mogą go połknąć”.

W tych ramach społecznych dalekowzroczne przesłanie Ojca Świętego odbija się echem, kiedy mówi on, że Kościół synodalny jest jak sztandar wzniesiony między narodami w świecie, który wzywa do uczestnictwa, solidarności i przejrzystości w zarządzaniu sprawami publicznymi, ale który zamiast tego często pozostawia los wielu ludzi w chciwych rękach wąskich grup trzymających władzę. Jako część Kościoła synodalnego, który „idzie razem” z mężczyznami i kobietami i uczestniczy w trudach historii, musimy pielęgnować marzenie o ponownym odkryciu nienaruszalnej godności narodów i służebnej funkcji władzy. Pomoże nam to żyć bardziej bratersko i budować świat dla tych, którzy przyjdą po nas, piękniejszy i bardziej godny człowieczeństwa. 

W październiku 2023 r. odbędzie się XVI Zwyczajne Zgromadzenie Ogólnego Synodu Biskupów pod hasłem „Na rzecz synodalnego Kościoła: komunia, partycypacja i misja”. W zgodności z zasadniczym celem tego synodu zmianie uległa jego formuła. Nie będzie on już jednorazowym wydarzeniem, lecz procesem podzielonym na trzy etapy: lokalny, kontynentalny i powszechny w Rzymie. Jak podkreśla sekretarz Synodu kard. Mario Grech, chodzi o to, by w jak największym stopniu zaangażować w ten proces cały Lud Boży, aby każdy mógł się wypowiedzieć. Poprzedzi go więc kilkuletnia droga braterskiego dialogu i wzajemnego słuchania, w którym uczestniczyć będą przedstawiciele całego Kościoła katolickiego. Jak zapewnia kard. Grech, nie chodzi tu o demokrację czy jakiś populizm, lecz o realizację pradawnej zasady, że pod dyskusję wszystkich powinno zostać poddane to, co dotyczy wszystkich. 
Papież Franciszek otworzy oficjalnie nowy synod 9 i 10 października br. w Rzymie, a w następną niedzielę, tj. 17 października, otworzą go wszyscy biskupi ordynariusze w swoich diecezjach. Kolejnymi etapami będą: lokalne konferencje episkopatów, zgromadzenia kontynentalne i na końcu spotkanie w Rzymie w październiku 2023 r.
„Synod Biskupów – mówił w maju papież Franciszek do włoskich biskupów – winien rozpocząć się oddolnie, to znaczy od najmniejszych wspólnot, od małych parafii. (…) Będzie to wymagało cierpliwości, pracy, rozmawiania z ludźmi na dole, gdyż Synod jest niczym innym jak tym, o czym mówi soborowy dokument Lumen gentium, czyli pełnią całego Ludu Bożego, który jest nieomylny w wierze i nie może się mylić”.

Rozmowa opublikowana we współpracy z Redakcją „La Civiltà Cattolica”. Tytuł tekstu oryginalnego z września 2020 r.: Chiesa sulla frontiera. 

Kard. Mario Grech 
urodził się w 1957 r. na Malcie. W latach 2013–2016 był przewodniczącym Konferencji Episkopatu Malty. W charakterze podsekretarza brał udział w Synodzie dla Amazonii. W 2020 r. został minowany przez papieża Franciszka sekretarzem generalnym Synodu Biskupów 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki