Logo Przewdonik Katolicki

Nie nadużywajmy wartości

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Gdy widzę, że chrześcijaństwo czy konserwatyzm mogą być tylko opakowaniem zwykłej polityki, brudnej jak zawsze, jestem szczególnie krytyczny

Od pewnego czasu śledzę karierę działacza młodzieżówki PiS, nazwijmy go Jankiem, który kilka miesięcy temu wszedł przebojem do świata polityki. Jego pomysłem było nagrywanie filmików do mediów społecznościowych, w których mówił, że młodzi wierzący ludzie o prawicowych poglądach też istnieją, też są aktywni w mediach społecznościowych. Że nie jest tak, że partię rządzącą popierają emeryci, ale że robią to też młodzi i wcale się tego nie wstydzą. Krytykował Unię Europejską i dużo mówił o wartościach.
Choć zapewniał, że chce wprowadzić nową jakość do polityki, nową krew, treść jego filmików była całkowicie zgodna z przekazem partyjnym i z linią partii PiS. I choć miały być nową jakością, trąciły żenującym brakiem autentyczności, pełne były młodzieńczego zapału i młodzieńczego radykalizmu.
Na przełomie roku Janek mocno zaangażował się w krytykę posłanki opozycji, której dzieci zostały wykorzystane przez pedofila. Liczyła się tu wyłącznie polityka, matka, której dzieci przeżyły dramat, potraktowana została wyłącznie jako tarcza strzelnicza. Gdy dwa miesiące później okazało się, że jej starsze dziecko popełniło samobójstwo, Janek usunął kilka kontrowersyjnych wpisów ze swoich mediów społecznościowych, ale twierdził, że nie ma sobie nic do zarzucenia, że po prostu walczył z ukrywaniem pedofilii. Gdy koledzy z Uniwersytetu Warszawskiego złożyli wniosek o wyrzucenie go ze studiów (żeby było jasne, uważam, że wyrzucanie go ze studiów to wyjątkowo niemądry pomysł, choć bardzo krytycznie oceniam jego rolę w historii opozycyjnej posłanki), zwołał konferencję prasową na której powiedział, że jest atakowany, ponieważ jest wierny wartościom prawicowym i chrześcijańskim.
W międzyczasie wyszło na jaw, że Janek dostał pracę w jednej państwowej spółce, potem przyszła informacja o kolejnej. W ostatnim tygodniu pojawiła się wiadomość, że pracę w państwowych spółkach załatwił mu jeden znany poseł, nazwijmy go Jankowskim.
Poseł Jankowski był kiedyś ministrem, ale już nie jest, ponieważ w mediach ukazała się informacja, że wcześniej prowadził kontrowersyjną działalność biznesową. Miał namawiać rodziny osób chorych na rzadkie choroby do kosztownej terapii w Ameryce Południowej. Jankowski zaprzeczył, że naciągał osoby w potrzebie, ale stracił stanowisko ministra. Ustępując, mówił, że to polityczny atak na wartości prawicowe i konserwatywne, lecz dla dobra formacji rządowej odchodzi. Ale ponieważ jego głos był ważny, partia rządząca podpisała z nim umowę, że jeśli będzie głosował razem z nią, jego współpracownicy dostaną prace w państwowych spółkach. I przy okazji okazało się, że Janek współpracował z Jankowskim, ponieważ prowadził jego konta w mediach społecznościowych.
Ktoś zarzuci mi, że znów czepiam się prawicy. Owszem, czepiam się, ponieważ gdy ktoś odwołuje się do wartości lewicowych czy skrajnie postępowych, nie czuję, by mnie to osobiście dotykało. Ale gdy ktoś powołuje się na bliskie mi wartości chrześcijańskie czy konserwatywne, zaczynam się mu przyglądać bliżej. I gdy widzę, że to chrześcijaństwo czy konserwatyzm mogą być tylko opakowaniem zwykłej polityki, brudnej jak zawsze (brutalne kampanie w mediach, załatwianie prac w państwowych spółkach), jestem szczególnie krytyczny.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki