Samobójstwo nadzorowane przez lekarza prawnie dozwolone jest już w Niemczech, Kanadzie, Belgii, Finlandii, Holandii, Nowej Zelandii, Hiszpanii i Szwajcarii. W ostatnich tygodniach temat po raz kolejny rozbudził dyskusje wśród Wyspiarzy.
Katalizatorem stało się niedawne głosowanie Brytyjskiego Stowarzyszenia Medycznego, które zliberalizowało stanowisko wobec nielegalnego dotąd procederu. Zgodnie z ustawą o samobójstwach z 1961 r. zarówno eutanazja, jak i wspomagane samobójstwo są w Wielkiej Brytanii zabronione, a osobom dopuszczającym się pośredniej lub bezpośredniej pomocy w procesie uśmiercenia danego człowieka grozi kara 14 lat pozbawienia wolności.
Pod wyraźnym wpływem środowisk lewicowych członkowie Brytyjskiego Stowarzyszenia Medycznego przegłosowali zmianę negatywnego nastawienia w sprawie wspomaganego samobójstwa na „neutralne”. Liberałom towarzyszy przekonanie, że zmiana ta utoruje drogę do pełnej legalizacji procederu w całym kraju.
Do trzech razy sztuka?
Aby zwiększyć szanse na ogólnokrajowy sukces, kampanię w pierwszej fazie ukierunkowano na Szkocję. Powody takiego działania są co najmniej dwa. Pierwszym – znacznie mniejsza liczba mieszkańców, o których poparcie trzeba zabiegać, drugim – bardziej lewicowe poglądy społeczeństwa. Według badań opinii publicznej przytaczanych przez przedstawiciela partii Liberalnych Demokratów, Liama McArthura, aż 87 proc. Szkotów ma popierać wprowadzenie ustawy pozwalającej na wspomaganie uśmiercania pełnoletnich, których schorzenia uznano za uciążliwe i nieuleczalne. – Obecny, całkowity zakaz udzielania takiej pomocy jest niesprawiedliwy i powoduje niepotrzebne cierpienie wielu umierających osób i ich rodzin w całej Szkocji – argumentuje McArthur.
W ostatnim dziesięcioleciu nad ustawą pochylano się już dwukrotnie. W 2010 r. przepadła z kretesem, zyskując sobie tylko 16 głosów poparcia w 101-osobowym zgromadzeniu. W 2015 r. została odrzucona raz jeszcze. Tym razem stosunkiem 82–36. Jednak po kolejnych sześciu latach i w obliczu szerokiego poparcia społecznego zdobycie północnego przyczółka wydaje się kwestią nie tyle lat, ile miesięcy. Ten krok może z kolei otworzyć wrota do przeforsowania regulacji w całym Zjednoczonym Królestwie.
Kampania prowadzona przez McArthura i jego popleczników nabiera rozpędu powoli. Nauczony niepowodzeniami sprzed lat, zespół nie chce przepychać pomysłu na siłę, czas i pieniądze przeznaczając przede wszystkim na budowanie podwalin projektu i poszerzanie bazy zwolenników. Do grona tychże dołączyła ostatnio była minister zdrowia, Jeane Freeman. 68-letnia polityk wyznała w wywiadzie dla BBC, że „nadszedł już najwyższy czas, aby w pewnych przypadkach wspomagane samobójstwo zostało zaaprobowane jako humanitarny sposób na pożegnanie się z życiem”.
Głos rozsądku i sumienia
Bardziej konserwatywna część brytyjskiej sceny politycznej nie zamierza składać broni. Nadzieję na zatrzymanie wprowadzenia nowego prawa budzi coraz bardziej aktywna grupa przeciwników zmian. Kampanię działań przeciwko ustawie rozpoczęła organizacja o nazwie Our Duty of Care. Zespół wystosował list podpisany przez etyków i specjalistów w zakresie nauk medycznych, w którym wyrażają oni swój stanowczy sprzeciw wobec planowanej instrumentalizacji ludzkiego życia.
David Galloway, były prezes Królewskiego Kolegium Lekarzy i Chirurgów w Glasgow oraz autorytet w dziedzinie medycyny paliatywnej prof. Marie Fallon z Edynburga wraz z kilkudziesięcioma innymi specjalistami zwracają uwagę, że „zakaz zabijania jest obecny w prawie wszystkich cywilizowanych społeczeństwach ze względu na niezmierzoną wartość każdego ludzkiego życia (…), a przejście lekarza z pozycji ratującego życie do roli odbierającego je, jest tak ewidentne, że przed podjęciem jakichkolwiek kroków powinno stanowić przedmiot dalszej, głębokiej refleksji”.
Sygnatariusze wskazują na fakt, że „na mocy art. 1 ustawy o prawach człowieka z 1998 r., każdy ma prawo do życia i nikt nie powinien być celowo życia pozbawiony”, zaś ustanowienie nowego prawa mogłoby prowadzić do wielu nadużyć i manipulacji, w wyniku których pacjenci byliby narażeni na działania niezgodne z etyką lekarską.
Nadużycia i nieprawidłowości
Argumentacja dotycząca „możliwych nadużyć i manipulacji” nie pojawia się znikąd. Już przed dwoma laty brytyjskie media donosiły o sytuacji z kanadyjskiego Vancouver. Za oceanem prawo „wspomaganej śmierci” funkcjonuje od 2016 r. W tym czasie dochodziło tam do wielu udokumentowanych nieprawidłowości, które skutkowały ludzkimi tragediami. Jedną z ofiar takiej polityki miał być chory psychicznie Alan Nichols. Mężczyzna został uśmiercony w Chilliwack General Hospital w 2019 r., mimo iż jego rodzina twierdziła, że nie znajdował się w stanie krytycznym i w żaden sposób nie był zainteresowany eutanazją. Pacjenci w kilku innych ośrodkach opieki skarżyli się, że wbrew ich własnej woli próbowano nakłaniać ich do przyjęcia śmiertelnej dawki leków… Wszystko to mimo oficjalnego stanowiska, wedle którego osoba decydująca się na dobrowolne odejście miała podejmować decyzje w pełni samodzielnie i bez poczucia jakiejkolwiek presji.
Przykłady zza Oceanu udowadniają raz jeszcze, że tam, gdzie o życiu i śmierci decyduje nie Bóg, lecz człowiek – ze swoimi ułomnymi z natury instrumentami – zawsze istnieć będzie szerokie pole do nadużyć. O tym, którędy podąży Wielka Brytania, przekonamy się w ciągu najbliższych miesięcy.