Logo Przewdonik Katolicki

Co zrobiłby Jezus?

Monika Białkowska
Słowo staje się ciałem, gdy wcielamy Ewangelię w życie. Wigilia dla ubogich, 19.12.2020, Bydgoszcz, fot. Adam Juszkiewicz/REPORTER-EAST NEWS

Eucharystyczny styl życia to działanie. Karmieni Eucharystią otrzymujemy siłę i miłość, żeby nieść w świat Jezusa – żeby żyć, tak jak żył On. Papież Benedykt pisze wprost: życie Eucharystią to troska o ubogich. Do tego posłani jesteśmy w każdej Mszy.

Kiedy my idziemy do ubogich, żeby ich kochać, na ziemi rodzi się Jezus i przez nas działa – a Boża obietnica staje się ciałem.

Dawajcie i kochajcie
Jezus o tym, jak ma wyglądać życie chrześcijanina i jego działanie, powiedział w Kazaniu na górze. Wielu nazywa ten tekst z Ewangelii św. Mateusza wprost „konstytucją chrześcijan”.
Szczęśliwi będą ubodzy w duchu, smutni, cisi, tęskniący za sprawiedliwością, miłosierni, czystego serca, wprowadzający pokój, prześladowani, wyśmiewani. A wy macie zmieniać świat i żyć tak, żeby patrząc na was, widzieli Mnie i Ojca.
Nie tylko nie zabijajcie – nie pogardzajcie nikim. Wybaczajcie sobie nawzajem i nie zwlekajcie z tym. Nie tylko nie zdradzajcie swoich żon, ale nawet nie myślcie o zdradzie. Nie zaklinajcie się na wszystkie świętości, ale po prostu róbcie to, co zrobić trzeba. Nie wyliczajcie, co komu jest winien i co się komu należy – jeśli was proszą, bądźcie hojni i dawajcie. Kochajcie tych, którzy wam zagrażają, których się boicie, którzy są waszymi wrogami – bo przyjaciół kochają nawet poganie, a od was wymagam więcej. Jeśli robicie coś dobrego, to nie po to, żeby się tym chwalić. Kiedy się modlicie, to nie na pokaz. Kiedy pościcie, to nie tak, żeby udręczyć całe otoczenie. Starajcie się w życiu o to, co nie przemija. A o to, żebyście wy nie zginęli, zatroszczy się Bóg: w końcu nic, co macie, nie jest wasze. Wszystko od Niego dostaliście. Nie oceniajcie innych, ich potrzeb, motywacji, zachowania. Nie wiecie, jak wy zachowalibyście się na ich miejscu. Może bylibyście jeszcze gorsi? Proście Boga uparcie i wytrwale – a ludzi traktujcie tak, jak sami chcielibyście być traktowani. I nie bójcie się, że to będzie trudne. Będzie trudne, będzie wbrew naturalnym instynktom i lękom, ale taka właśnie ciasna jest brama do nieba. I uważajcie na tych, którzy próbują was oszukać, że nie takie są moje słowa. Jeśli im uwierzycie, może się okazać, że mówiąc o Mnie, działacie wbrew Mojej miłości. Za Mną idzie nie ten, który o Mnie mówi. Za Mną idzie ten, którzy żyje i kocha jak Ja.
To tylko parafraza – ale czasem trzeba się do niej uciec, żeby odświeżyć swoje spojrzenie na tekst, który znamy niemal na pamięć, a który przez to mógł utracić swoją moc.
Na tym właśnie polega chrześcijańskie życie – i to do chrześcijańskiego życia wystarczy. Na tym właśnie polega chrześcijańska miłość. Na tym polega chrześcijańskie działanie. W ten właśnie sposób sprawiamy, że Jezus jest obecny w świecie. Że słowo staje się ciałem. Że przez Jezusa wypełnia się Boża obietnica miłości i pokoju.

Koszty własne
Najtrudniejsze w „życiu jak Jezus”, wskazaniami z Kazania na górze, jest to, że to nas kosztuje. Jezusowe polecenia idą wbrew naturalnym instynktom. Często chcielibyśmy się bronić: bo przecież ja też nie mam. Bo przecież on nie zasłużył, on zmarnuje. Bo przecież najpierw wolę dać swoim. Bo przecież jest prawo, są wyższe racje. W Kazaniu na górze nie ma przypisów. Nikt małym drukiem pod „kochajcie nieprzyjaciół” nie dopisał zastrzeżenia, że obowiązuje tylko wtedy, jeśli nieprzyjaciel nie będzie śmierdział, nie okradnie nas, nie złamie przepisów albo nie będzie innej religii.
Jezus mówi po prostu: kochajcie, dawajcie, każdego traktujcie tak, jak sami chcecie być potraktowani. A jeśli was oszukają, to trudno. A jeśli was okradną, to trudno. A jeśli was zabiją – to przecież w najdoskonalszy sposób będziecie naśladować Mnie. Pójdziecie na śmierć, byle tylko pozostać wiernym miłości. Pójdziecie na śmierć, byle tylko nikogo nie odrzucić. Dokładnie na tym polega Mój krzyż. Dokładnie na tym polega Eucharystia: na wydaniu się bez końca miłości.
Dokładnie na tym polega też ryzyko chrześcijaństwa. Na to zgodziłeś się w chrzcie i na to zgadzasz się, świętując każde Boże Narodzenie: że słowo Boga stanie się ciałem również w twoim życiu. Nie można naśladować Jezusa, który sam siebie wydał do końca – jeśli ma się w sobie rezerwy i tysiące zastrzeżeń, które stawiają miłości kolejne mury. Nie można naśladować Jezusa, jeśli to, co naturalne, wygrywa z tym, co nadprzyrodzone. Jeśli lęk wygrywa z miłością.

Niebo staje się dziś
W Boże Narodzenie świętujemy fakt, że Słowo stało się Ciałem. Nie tylko wspominamy wydarzenie sprzed dwóch tysięcy lat, ale świętujemy w XXI wieku to, że Boża obietnica złożona w raju może się wypełniać. Po grzechu nie zostaliśmy zostawieni samym sobie, pozostawieni na łaskę i niełaskę natury, lęków, instynktów, konieczności ciągłej walki i samoobrony. Przyszedł Jezus i przywrócił porządek nieba. Wyrwał nas z ograniczeń samej tylko natury i pokazał, jak żyć łaską. To życie łaską w ziemskim porządku wyglądać może czasem na nieracjonalne, nielogiczne, często wręcz naiwne. Jak przeżyć, jeśli siebie nie chronimy? Jak przetrwać, jeśli najpierw nie zabiegamy o swoje przetrwanie? Jak ryzykować własne dobro dla dobra cudzego? Jak kochać tych, którzy są naszymi wrogami? Jak być dobrym i troszczyć się o tych, którzy mogą przynieść nam szkodę? 
W Jezusie słowo staje się ciałem. W Jezusie Boża obietnica życia w porządku nieba się wypełnia. Dlatego chrześcijanie na ziemi – w ziemskim porządku – są tylko przechodniami. Oni żyją i działają tak, jakby żyli już w niebie. Nawet jeśli cały świat uzna ich za naiwnych, oni wiedzą, że tam, gdzie lęki zderzają się z Ewangelią, w ich życiu wygrać zawsze musi Ewangelia. 

Bez wymówek
Ten Adwent był wyjątkowym czasem. Trudno mówić o tym, jak Boże słowo staje się ciałem i jak wypełnia się w świecie Boża miłość, kiedy w lesie na granicy, w mrozie i śniegu umierają dorośli ludzie i umierają dzieci.
Człowiek, który karmi się Eucharystią, nie będzie na to obojętny. Nie będzie próbował tego zracjonalizować ani usprawiedliwić. Wobec praw państwowych i praw międzynarodowych, wobec koniecznych procedur bezpieczeństwa nie przestanie mimo wszystko upominać się o Ewangelię. Nie przestanie pytać sam siebie, co zrobić z Jezusowym poleceniem karmienia głodnych i ubierania nagich, z poleceniem kochania wszystkich i traktowania ich tak, jak samego siebie. Jak to pogodzić z koniecznością ochrony granic? I najważniejsze: jak nie zobojętnieć na życie drugiego człowieka, niezależnie od tego, kim ten drugi jest?
Nigdy nie wiemy, w kim do nas przyjdzie Bóg. Nigdy nie wiemy, w kim się dla nas narodzi. I nigdy nie wiemy, z którego konkretnie spotkania zostaniemy kiedyś rozliczeni pytaniem: Byłem głodny, a ty co zrobiłeś? Powiedziałeś, że trudno, że to w imię większej sprawy?
Pewne jest jedno: to nie my przedstawimy Bogu listę swoich zasług, z których On nas będzie rozliczał. To On wychodzi do nas każdego dnia i podsuwa ludzi, którzy na tej liście się znajdą. Czy będzie to lista zasług?
W rok, który właśnie się zaczyna, jesteśmy „posłani w pokoju Chrystusa” – posłani do życia Eucharystią i niesienia miłości Jezusa tam, gdzie jej najbardziej potrzeba. Obyśmy byli rzeczywiście posłańcami pokoju i miłości. Posłańcami, którzy nigdy nie pozwolą swoim sercom zobojętnieć.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki