Logo Przewdonik Katolicki

Bóg działa przez szczepienia

Małgorzata Bilska
il. A. Robakowska

Rozmowa z Tomaszem Terlikowskim - dziennikarz, filozof, publicysta, tłumacz, pisarz i działacz katolicki. Autor wielu książek.

Pandemia nie tylko ograniczyła nasze praktyki religijne, ale, co chyba jeszcze ważniejsze, zmieniła przyzwyczajenia i nawyki. Nagle okazało się, że można (z uzasadnionych powodów, ale jednak) nie chodzić co tydzień do kościoła i być dobrym katolikiem. Konsekwencje przerwy będą odwracalne?
– Odpływ wiernych od praktyk religijnych, moim zdaniem, nie jest spowodowany ani obostrzeniami, ani dyspensami, jakie były związane z pandemią. One jedynie ujawniły skalę laicyzacji. Stały się wygodnym, bo związanym z rzeczywistością pandemii, usprawiedliwieniem realizacji wcześniejszej postawy serca. Ci, którzy do świątyń i praktyk mieli wrócić, w ogromnej większości już wrócili... Inni na tym etapie raczej nie wrócą i będą coraz bardziej popadać w zobojętnienie religijne.

W tym znaczeniu procesy ujawnione przez pandemię wydają się – przynajmniej na krótką metę – nieodwracalne. Nie ma powrotu do przeszłości sprzed pandemii.
– Obostrzenia i zakazy dotknęły wszystkich miejsc i instytucji, gdzie zbierały się duże skupiska ludzi. Kościół zaspokaja jednak potrzeby duchowe, które w pandemii wzrosły – jak zawsze przy narastającym poczuciu zagrożenia, bezradności itd.

Jak pogodzić troskę o zdrowie i życie innych z potrzebą bycia blisko Boga?
– W przypadku konfliktu wartości, a to z nim mieliśmy właśnie do czynienia, czasem nie ma dobrych rozwiązań. W sytuacji pandemii (a przynajmniej kolejnych jej fal) jedynymi sensownymi rozwiązaniami szanującymi życie i zdrowie wiernych oraz ich rodzin było ograniczenie dostępu do świątyń i większy nacisk na nauczanie i uczestnictwo w liturgii online. Oczywiście przy jednoczesnym poszukiwaniu rozwiązań, które pozwolą jak najszybciej powrócić do pełnego uczestnictwa w liturgii, przy zachowaniu wskazań sanitarnych. Przed świątyniami mamy spore place, które mogą zostać nagłośnione. Można też (szczególnie w dużych miejskich parafiach, gdzie jest większa obsada duszpasterska) skrócić kazanie, a nawet liturgię… I zwyczajnie odprawiać więcej Mszy dziennie. W jednej ze znanych mi parafii proboszcz zarządził, by niedzielne liturgie odbywały się w dolnym i górnym kościele, co pół godziny. Efekt? Poziom uczestnictwa niemal taki, jak w normalnym czasie. I wreszcie – potrzebna jest formacja, która będzie uświadamiać, że choć uczestnictwa w Eucharystii nie da się zastąpić innymi formami pobożności, to one jednak istnieją i mogą być sprawowane także w sytuacji izolacji.

Słuchając argumentów katolików, którzy ignorują zalecenia sanitarne, decyzje lekarzy, szczepienia, zastanawiam się, co nam to mówi o naszym stosunku do życia? I co powinno się zmienić w formacji księży i świeckich, aby się uczyć na popełnionych błędach? Skądś się to przecież bierze, w sporej skali!
– Niechęć, a niekiedy wręcz wrogość (mówię teraz o tej motywowanej religijnie) do zarządzeń sanitarnych czy szczepień, ukazuje niestety z jednej strony głęboki irracjonalizm naszej religijności, a z drugiej – jej niechęć do współczesności. Niezrozumienie, że Bóg zazwyczaj działa za sprawą narzędzi naturalnych. Pierwsze ujawnia się wśród tych, którzy są przekonani, że ręce kapłana nie przenoszą wirusów; że postacie eucharystyczne czy zawarta na nich ślina same z siebie są zawsze bezpieczne... Takie myślenie nie ma wiele wspólnego z teologią katolicką. Dowodzi raczej magicznego do niej podejścia. Drugie natomiast ujawnia się wśród tych, którzy oczekują nieustannych cudów. Nie dostrzegają, że z perspektywy wiary, szczepionki czy reguły sanitarne są nam również dane przez Boga. Wierność zaleceniom jest wyrazem szacunku dla życia i postawy pro-life.

Abp Grzegorz Ryś w ostatnim liście do diecezjan wyraził (za ks. Józefem Tischnerem) przekonanie, że chrześcijaństwo jest jeszcze przed nami. Brzmi optymistycznie. Pandemia może być dla Kościoła „nowym otwarciem”?
– Każdy kryzys jest otwarciem nowych możliwości, bo wymusza na nas nowe spojrzenie na rzeczywistość. Szukanie lepszych, innych rozwiązań. W tym znaczeniu pandemia także jest taką szansą. Ale jest to szansa wymagająca od nas wiele pracy i ogromnego zaangażowania, bez – nomen omen – szans na szybkie efekty.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki