Niewiele osób wie, że w sierpniu tego roku afrykańscy przywódcy religijni podpisali w Akrze wspólną deklarację przeciwko współczesnemu niewolnictwu. Być może z naszego europejskiego punktu widzenia to głównie problem Ghany, Wybrzeża Kości Słoniowej, Demokratycznej Republiki Konga i Nigerii, skoro to te państwa publicznie zadeklarowały wspólną pracę nad powstrzymaniem w ich społeczeństwach tego haniebnego procederu. Pewnie sprawa jest poważna, skoro ks. Lazarus Anondee, sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Ghany, podkreślił kluczową rolę przywódców religijnych w walce z tą plagą, która dotyka co najmniej 40 mln ludzi na świecie.
Wśród zwykłych ludzi
Czy jednak na pewno to nie nasza sprawa? Serwis Vatican News podał, że deklaracja z Akry jest już ósmym dokumentem przeciwko niewolnictwu podpisanym w różnych częściach świata. Przypomniał, że podobną deklarację złożyli przedstawiciele wyznań chrześcijańskich w 2014 r. w Watykanie, w obecności papieża Franciszka. Wśród sygnatariuszy znalazł się wówczas anglikański prymas Justin Welby i ekumeniczny patriarcha Konstantynopola Bartłomiej.
Na watykańskiej stronie można przeczytać, że celem tych inicjatyw podejmowanych przez Kościół jest utworzenie międzynarodowej sieci. Efektem jej działań ma być podniesienie wśród zwykłych ludzi świadomości w dziedzinie wszystkich form współczesnego niewolnictwa. A także skuteczniejsza pomoc ofiarom i gromadzenie funduszy na wparcie dla ocalałych.
Umiesz rozpoznać?
Na jednej z brytyjskich stron policyjnych (hrabstwa Cambridgeshire) można przeczytać (również po polsku) pytania: „Czy wasze oczy są otwarte na współczesne niewolnictwo? Czy rozpoznalibyście, gdybyście się z tym zetknęli?”. Zdaniem autorów witryny niewiele osób potrafiłoby rozpoznać współczesnych niewolników. Dlatego zamieścili zwięzłą informację na ten temat. Według niej najczęstszymi formami współczesnego niewolnictwa są: wykorzystywanie seksualne, przymusowa praca, służba domowa, handel narządami i wykorzystywanie w celach przestępczych.
Brytyjscy policjanci opublikowali też listę znaków, sygnałów, objawów, po których można rozpoznać, że ktoś jest współczesnym niewolnikiem. Wyliczyli ich aż jedenaście. Na pierwszym miejscu znalazły się upokarzające warunki mieszkaniowe. Tuż za nimi ograniczenie swobody poruszania się, możliwości wychodzenia z miejsca zamieszkania. Trzeci symptom to praca za darmo, względnie za bardzo niskie wynagrodzenie lub tylko np. za napiwki.
Na podstawie fałszywych obietnic
Współczesny niewolnik niejednokrotnie obarczany jest przez swoich oprawców ogromnym długiem, którego faktycznie nie może zwrócić. Na rzekomy dług składać się mają koszty jedzenia, schronienia, dokumentów i opłat np. za podróż z ojczyzny do miejsca niewolniczej pracy. Współcześni handlarze ludźmi zawyżają te koszty i naliczają ogromne procenty, które zmuszają ludzi do nieodpłatnej pracy i życia w niewoli. Praktycznie bez szans na wyrwanie się z niej.
Według wyjaśnień brytyjskiej policji współczesny niewolnik niejednokrotnie zostaje zwerbowany i „zatrudniony” na podstawie fałszywych obietnic dotyczących charakteru i warunków pracy.
Nawet członkowie rodziny
Współczesny niewolnik nie posiada żadnych lub ma niewiele rzeczy osobistych. Nie rozporządza własnymi pieniędzmi, nie ma konta bankowego ani dokumentów dotyczących jego finansów. Nie dysponuje swoimi dokumentami tożsamości (paszportem lub dowodem osobistym). Nie ma dostępu do opieki medycznej. Często on sam lub jego rodzina może otrzymywać groźby.
Niełatwo jest też rozpoznać zagrożenie. Werbownikiem, a faktycznie handlarzem ludźmi, może być nie tylko ktoś obcy i przypadkowo spotkany. To mogą być nawet długoletni znajomi, przyjaciele, a nawet członkowie rodziny. Bardzo często handlarze współczesnych niewolników pochodzą z tego samego kraju i wywodzą się z tej samej kultury, co ich ofiary. Mówią tym samym językiem, znają sytuację społeczną, gospodarczą, polityczną itp. Tym łatwiej jest im wykorzystywać czyjeś kłopoty, problemy, słabości, poglądy, a nawet wyznawaną religię.
Zbrodnia przeciwko ludzkości
Papież Franciszek od początku swego pontyfikatu bardzo często porusza problem współczesnego niewolnictwa i handlu ludźmi. To z jego inicjatywy już w pierwszych dniach listopada 2013 r. w Watykanie odbył się międzynarodowy kongres poświęcony tej sprawie. Uczestnicy spotkania zwrócili uwagę, że w XXI w. niewolnicy są zarówno w prywatnych domach, jak i nielegalnych zakładach pracy, w fabrykach, na farmach, w rodzinach za zamkniętymi drzwiami, w różnych innych miejscach w miastach i na wsiach, wśród biednych oraz bogatych społeczeństw. W dokumencie opublikowanym po kongresie znalazło się jednoznaczne stwierdzenie: „Handel ludźmi we wszystkich jego formach należy uznać za zbrodnię przeciwko ludzkości”. Podkreślono, że walka ze współczesnym niewolnictwem jest moralnym imperatywem dla całego pokolenia. Dokument szczegółowo zreferowała w Polsce w 2014 r. Barbara Łysik w czasie sympozjum zatytułowanego „«Ku wolności wyswobodził nas Chrystus» (Ga 5, 1) – problem niewolnictwa jako peryferie współczesnego świata”.
W Orędziu na 48. Światowy Dzień Pokoju (1.01.2015 r.), w całości poświęconym kwestii handlu ludźmi i współczesnego niewolnictwa, papież zwrócił uwagę, że zjawiska te nie dotyczą tylko tzw. krajów Trzeciego Świata. Problem obecny jest także na Zachodzie, w chrześcijańskiej Europie.
Zszokowany pisarz
Drastyczne potwierdzenie tego faktu miało miejsce w ostatnich tygodniach we Włoszech. Włoski pisarz Maurizio Maggiani dowiedział się, że jego książki powstały dzięki niewolniczej pracy. We włoskiej drukarni, w której były powielane, bito i maltretowano pracowników pochodzących z Pakistanu. Nawet zakuwano ich w łańcuchy. Do niewolniczej pracy zmuszali ich zarówno Włosi, jak i rodacy, Pakistańczycy.
Zszokowany literat opublikował list, w którym zwrócił się do Franciszka z pytaniami, czy piękno i łańcuchy mogą iść w parze. I czy warto tworzyć piękne i mądre dzieła, skoro potrzeba do tego niewolniczej pracy? Papież odpowiedział listem na łamach dziennika „La Stampa”. Stwierdził, że oprócz ujawniania ciemnych mechanizmów trzeba też rezygnacji z niektórych rzeczy. „Nie z literatury i kultury, ale z przyzwyczajeń i zysków, które w wyniku perwersyjnych mechanizmów niszczą godność naszych braci i sióstr” – wyjaśnił.
Nikt nie zwraca na nich uwagi
Zjawisko handlu ludźmi i współczesnego niewolnictwa ma miejsce również w Polsce. Media od czasu do czasu nagłaśniają przypadki werbowania naszych rodaków do „intratnej” pracy na Zachodzie. Szybko okazuje się, że na przykład zwerbowane kobiety zmuszane są do prostytucji, a mężczyźni przymuszani do faktycznie darmowej ciężkiej pracy fizycznej, np. w fabrykach albo w rolnictwie.
Ale rzeczywistych współczesnych niewolników można znaleźć także w naszym kraju. Według międzynarodowych statystyk ich liczba zbliżać się może nawet do dwustu tysięcy. To najczęściej ludzie, którzy przybyli do Polski z rozmaitych krajów przez wschodnią granicę – legalnie lub nielegalnie. Pracują „na czarno” w różnych dziedzinach gospodarki, niejednokrotnie są oszukiwani finansowo, mieszkają w urągających warunkach, nie mają zapewnionej opieki medycznej. Często nikt nie zwraca na nich uwagi, dopóki nie dojdzie do sytuacji drastycznych. W roku 2019 głośna była sprawa właścicielki fabryki trumien, która do zatrudnianego Ukraińca nie wezwała karetki pogotowia, gdy zasłabł, ale wywiozła go do lasu. W ubiegłym roku media donosiły o śmierci Ukrainki, którą pracodawca zostawił na przystanku autobusowym dwie godziny po przebytym wylewie, aby uniknąć konsekwencji związanych z nielegalnym zatrudnieniem kobiety.
Współcześni niewolnicy są wśród nas. Zdarza się, że nieświadomie korzystamy z efektów ich pracy. Warto więc nauczyć się ich dostrzegać i rozpoznawać, aby w imię ratowania godności człowieka udzielić im pomocy. Ale to nie wszystko. W dokumencie ogłoszonym po watykańskim kongresie na temat handlu ludźmi i współczesnego niewolnictwa z 2013 r. podkreślono konieczność angażowania się wszystkich: konferencji biskupów, biskupów, duchownych, zgromadzeń zakonnych, parafii, szkół i instytucji medialnych w walkę z tymi zjawiskami. Temat powinien być obecny w formacji oraz w pracy duszpasterskiej. I potrzebne jest współdziałanie Kościoła, państwa oraz organizacji społecznych, bo jak wskazują uczestnicy tamtego spotkania, tylko wtedy pomoc będzie skuteczna.