O krajach śródziemnomorskich zrobiło się ostatnio głośno ze względu na falę upałów i towarzyszące jej pożary. Media obiegły zdjęcia płonących lasów, a także szukających schronienia przed niszczycielskim żywiołem mieszkańców oraz turystów. Nie jest to jednak jedyny ogień, który trawi kraje takie jak Hiszpania, Włochy czy Grecja.
O kryzysie migracyjnym nie mówi się już tak często, jak jeszcze niedawno. Z jednej strony nie ma się co dziwić, bo według danych UNHCR (Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców), od kilku lat stale maleje liczba osób uciekających do Europy. W 2015 r. było ich milion, w minionym – 100 tysięcy. Z drugiej strony, na ludzkie tragedie nie powinniśmy patrzeć przez pryzmat statystyk.

Dzieci mieszkające w obozie bawią się na co dzień piaskiem i kamieniami. Mimo bliskości morza nie mogą się w nim kąpać. Dlatego Wspólnota Sant’Egidio stworzyła plac zabaw w Namiocie Przyjaźni, gdzie mogą m.in. pograć w piłkę, pozjeżdżać na zjeżdżalni i popływać w basenie
fot. Aleksandra Walas
Walka o azyl
Lesbos, ze względu na bliskość Turcji (najmniejsza odległość to około 9 km), wydaje się dla wielu najłatwiejszą do osiągnięcia bramą Unii Europejskiej. Jednak droga, którą muszą pokonać uchodźcy, jest pełna niebezpieczeństw i wyzwań. Najpierw trzeba zmierzyć się z morzem, później pojawia się jeszcze trudniejsza przeszkoda do pokonania: biurokracja. Czas oczekiwania na przyznanie azylu liczy się w latach.
Podczas codziennej pracy poznawaliśmy konkretne historie. Jedną z nich opowiedziała nam 17-letnia Lida z Afganistanu, która razem z rodzicami i piątką rodzeństwa od ponad dwóch lat bezskutecznie ubiega się o azyl. Rodzina otrzymała już dwie odmowy. Prawo greckie nie ogranicza liczby odwołań od decyzji, jednak po drugim odrzuceniu prośby wnioskujący przestają otrzymywać wsparcie od państwa, co stawia ich w jeszcze trudniejszej sytuacji. Niektórzy decydują się wyruszyć w dalszą drogę. Próbują opuścić obóz bez koniecznych dokumentów, co może skutkować wydaleniem z Unii Europejskiej i deportacją do Turcji. Trzeba również pamiętać, że uchodźcy decydując się na ucieczkę z kraju, biorą ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy (m.in. telefon, który umożliwia im kontakt z rodziną). Podczas podróży żyją bez dachu nad głową, często nocują na dworcach, w parkach lub na ulicy.
Historia Lidy i jej rodziny nie jest wyjątkiem. Rok temu na Lesbos można było spisać prawie 30 tysięcy podobnych. Mniej więcej tylu mieszkańców liczyła Moria – największy wówczas obóz dla uchodźców w Europie. Moria spłonęła we wrześniu 2020 r. Część jej mieszkańców została rozlokowana na innych greckich wyspach, część została wysłana do Niemiec i Francji. Pozostali, około 4 tysięcy osób, trafili do nowo powstałego prowizorycznego obozu – RIC Lesbos. To właśnie w jego okolicy podczas wakacyjnych miesięcy Wspólnota Sant’Egidio tworzy przestrzeń, w której wolontariusze z różnych miejsc Europy pomagają migrantom. Jako przedstawiciele Caritas zostaliśmy włączeni w działania pomocy humanitarnej.

Na naukę angielskiego przychodziły zarówno dzieci i młodzież, jak i osoby starsze. Niektórzy musieli nauczyć się nie tylko alfabetu, ale też pisania z lewej do prawej fot. Stanisław Bresch
Namiot Przyjaźni
Codzienne działania wolontariuszy odbywały się w miejscu nazwanym Namiotem Przyjaźni. Wszystko rozpoczynało się porannymi zajęciami z języka angielskiego dla dzieci i dorosłych. Lekcje te były odpowiedzią na jedną z największych potrzeb ludzi znajdujących się w obozie, w którym króluje język perski. Znaczna część mieszkańców RIC Lesbos zna tylko najpotrzebniejsze zwroty po angielsku, pozwalające im komunikować swoje najważniejsze potrzeby. Często przy takiej podstawowej komunikacji z migrantami ważniejsza jest gestykulacja, ponieważ bardzo dużo osób nie zna nawet podstaw europejskich języków.
Spotkania z najmłodszymi to Szkoła Pokoju. Na codzienne zajęcia przychodziło kilkadziesiąt dziewczynek i chłopców w różnym wieku. Przez kilka godzin wspólnej zabawy i pracy z wolontariuszami mogły one zapomnieć o monotonii życia w obozie, przy okazji obcując z nowym językiem. Poza nauką najpotrzebniejszych wyrażeń, zajęcia te miały na celu również integrację dzieci z różnych krajów i kształtowanie postaw prospołecznych. Równolegle ze Szkołą Pokoju w innym namiocie odbywały się zajęcia dla dorosłych.
Po południu prowadziliśmy restaurację. W prowizorycznych warunkach, z zachowaniem reżimu sanitarnego, wydawaliśmy każdego dnia około 300 posiłków. Był to też moment, w którym mogliśmy zamienić kilka słów z ludźmi, których gościliśmy.

Na naukę angielskiego przychodziły zarówno dzieci i młodzież, jak i osoby starsze. Niektórzy musieli nauczyć się nie tylko alfabetu, ale też pisania z lewej do prawej fot. Stanisław Bresch
W obozie
Codziennie kilku wolontariuszy miało możliwość wejścia do obozu. Rozdawaliśmy tam zaproszenia na popołudniowy posiłek w naszej restauracji. Dzieliliśmy się na kilka zespołów, tak żeby żaden sektor obozu nie został pominięty. Po wejściu od razu konfrontowaliśmy się z upałem potęgowanym przez wszechobecny beton i rozgrzany tłuczeń, który po wzięciu do rąk parzył palce. Podczas naszego pobytu na wyspie temperatury w cieniu – którego w obozie na próżno szukać – często dochodziły do 40°C. Brakuje tam również miejsca, w którym można pobyć samemu. Rodziny stłoczone są w namiotach o małej powierzchni. Brak perspektyw na przyszłe życie oraz bezsilność wobec panującej sytuacji prowadzi do ogromnych problemów.
Korytarze humanitarne
Wszystkie formy pomocy, w jakich mogłem uczestniczyć jako wolontariusz, są częścią większego projektu nazwanego Latem Wspólnoty Sant’Egidio (#santegidiosummer). Caritas Polska, dzięki współpracy ze Wspólnotą, mogła w tym roku po raz pierwszy wysłać 10 wolontariuszy na Lesbos i pomóc potrzebującym. Nie jest to jedyna inicjatywa, przez którą Sant’Egidio stara się poprawić los uchodźców. Kilka tygodni temu został podpisany nowy protokół, na mocy którego w ramach korytarzy humanitarnych zostanie w Europie przyjętych tysiąc uchodźców z Libanu.
Projekt ma na celu relokację rodzin z obozów przy jednoczesnym zapewnieniu im ochrony w krajach, do których trafią. Wspólnota Sant’Egidio jest jego inicjatorem. Na ten moment w programie biorą udział takie kraje jak Włochy, Francja, Belgia, San Marino i Andora. Korytarze humanitarne pozwalają nie tylko uchronić ludzi przed handlarzami i ryzykownymi podróżami nad Morze Śródziemne, ale także ułatwiają integrację w kraju przyjmującym.

Na północy wyspy znajduje się miejsce nazwane cmentarzyskiem kamizelek. Tutaj składuje się kamizelki ratunkowe, resztki łodzi i pontonów oraz rzeczy osobiste osób, które zginęły na morzu lub je tu pozostawiły. Grupy z całego świata zabierają stąd deski, z których robią krzyże i zabierają je do swoich krajów fot. Aleksandra Walas
Nie ma łatwych rozwiązań
Migracje są zjawiskiem złożonym, które można oceniać z różnych perspektyw. Dla migrantów ucieczka z własnego kraju może być jedynym sposobem na przetrwanie. Dla mieszkańców miejsc, gdzie trafiają te osoby, niekontrolowany napływ ludzi jest pewnym zagrożeniem. Na wyspę Lesbos po 2015 r. praktycznie przestali przyjeżdżać turyści, wiele osób straciło pracę. Powstaje więc paradoks, że to samo zjawisko jest z jednej strony zagrożeniem, a z drugiej ocaleniem.
Łatwe rozwiązania nie istnieją. Korytarze humanitarne są pewną odpowiedzią na problem, aby jednak skutecznie chronić osoby szukające ratunku w Europie, potrzeba większej solidarności między poszczególnymi państwami. Pogarszająca się w ostatnich dniach sytuacja w Afganistanie oraz coraz wyraźniej widoczne skutki zmian klimatu są tylko kilkoma przykładami na to, że w najbliższym czasie możemy spodziewać się w Europie nowej, jeszcze większej fali uchodźców.
Tu na miejscu bardzo wyraźnie widzę jak bardzo potrzebna jest pomoc. Nasze działanie jest pewną odpowiedzią na kryzys, jednak potrzeby znacznie przekraczają to, co możemy zrobić. Zdaję sobie sprawę, że ocena sytuacji uchodźców bywa bardzo różna. Mając doświadczenie z Lesbos, lepiej rozumiem, że w uchodźcy musimy przede wszystkim widzieć człowieka i w duchu caritas (miłości) zastanowić się, co możemy zrobić, aby nam wszystkim udało się godnie żyć na ziemi.