Czytana w Niedzielę Palmową Męka Pańska przypomina nam, że entuzjastyczne „Hosanna!” stanowi wstęp do okrutnego „Ukrzyżuj!”.
Tego typu skrajne emocje będą nam niejednokrotnie towarzyszyły w Wielkim Tygodniu, bo spotkamy się w tym czasie z wielością ludzkich postaw, małości i heroizmu, tchórzostwa i wierności, przemocy i łagodności. Spotkamy ludzi, którzy rozczarowują, i tych, których decyzje pozytywnie zaskakują. Będziemy świadkami zgiełku tłumów i bolesnej ciszy Ogrójca, konania Wielkiego Piątku, milczenia Wielkiej Soboty i wspaniałości niedzielnego Poranka, dzięki któremu wszystko, co wcześniej się dokonało, nabiera właściwego sensu.
W najbliższych dniach mamy stać się towarzyszami Jezusa i uczestnikami Jego Męki, a nie obojętnymi widzami pasji. Towarzyszenie zakłada bowiem zaangażowanie, natomiast przyglądanie się jest oznaką zwykłej ludzkiej ciekawości. Uczeń Jezusa nie może uczestniczyć w wielkotygodniowych obrzędach jako obserwator. Towarzyszenie Umierającemu Zbawcy to wyjątkowy dowód miłości, jaki możemy złożyć w Jego omdlałe, pokaleczone ręce. Autor Prologu do wielkoczwartkowego Misterium Męki Pańskiej przeżywanego w Kalwarii Zebrzydowskiej tak ujął tę myśl:
„Więc nie bądź tylko martwym widzem,
Co swą ciekawość sycić przyszedł,
Miłość za miłość – żal i skruchę
W podzięce Panu złóż ochotnie”.
Na drogach Wielkiego Tygodnia spotkamy kapryśne tłumy, reagujące jak opinia publiczna, która jednego dnia wynosi swoich bohaterów na piedestał, by potem – pod wpływem nastrojów społecznych, rozczarowań czy pochopnych osądów – strącać ich w przepaść i skazywać na niebyt.
Spotkamy apostołów, którzy zawiedli. Byli najbliżsi Panu, chodzili za Nim przez trzy lata, słuchali Jego słów, widzieli Jego cuda, modlili się wraz z Nim, a w dniach próby stają się zdrajcami i ludźmi poddającymi się lękowi. Jeśli nie oni, to kto ma zaświadczyć o Synu Bożym? Jeśli oni nie mają odwagi i sprzeniewierzają się swojemu powołaniu, to kto ma pozostać wiernym? Kto ma czuwać z Jezusem, by nie skazywać Go na samotność w godzinie cierpienia?
Spotkamy też tych, którzy mają władzę i są powołani do wydawania sprawiedliwych wyroków. A jednak właśnie ci ludzie umyją ręce, ścierając z nich odpowiedzialność za śmierć Niewinnego, i zgodzą się na uwolnienie zbrodniarza. Dokąd się udać ze swoją krzywdą, jeśli ci, którzy powinni bronić słabych, odwracają od nich oczy?
Poznamy gorzką prawdę o ludzkiej naturze, ale zrozumiemy też, że ci, którzy zawiedli, nie są całym światem. Bo na drodze od „Hosanna”, przez „Ukrzyżuj”, aż po „Wykonało się” spotkamy przecież Matkę Bolesną, ale także: wierne niewiasty, najmłodszego z uczniów, dwóch faryzeuszów, którzy zadbali o godny pochówek Mistrza. Ci wszyscy ludzie, którzy wytrwali pod krzyżem, nie byli typowani na najmężniejszych. Ale to właśnie oni w godzinie próby zdali egzamin z człowieczeństwa.
Jak zauważył kiedyś ks. prof. Józef Tischner, smutna prawda jest taka, że na śmierć skazali Jezusa ludzie religijni, a nie niewierzący. „To nie byli ludzie niewierzący, którzy wołali: »Ukrzyżuj Go! Chciał zniszczyć świątynię!«. I ludzie religijni zgodzili się na uwolnienie zbrodniarza, a nie zgodzili się na uwolnienie Jezusa. Bo cóż zbrodniarz? Zabił jednego czy drugiego człowieka. Zdarza się. Ale przecież nie chciał zniszczyć świątyni! Stąd dotknięci do żywego zawołali: »Ukrzyżuj Go!«”.
Pamiętajmy o tym, gdy będziemy szli za naszym Panem najpierw w pełnej radości procesji z palmami, a potem w każdej kolejnej godzinie tego najważniejszego tygodnia w roku.
Niedziela Palmowa i następujące po niej dni są bowiem wielką lekcją o Bogu, który z miłości przyjął krzyż, ale także o człowieku, o tym, jak wielki albo słaby okazuje się w sytuacjach, które wymagają jednoznaczności, a nie kluczenia; zwykłej ludzkiej uczciwości, a nie tchórzostwa; miłości, a nie kalkulacji.