Logo Przewdonik Katolicki

Pozorowana gościnność

Weronika Frąckiewicz
Absolutna większość wniosków o status uchodźcy zostaje odrzucona. Ci, którzy pozostają w Polsce, zderzają się ze sformalizowanym i niewystarczającym systemem integracji fot. Russell Watkins/Wikimedia

Rozmowa z Marią Złonkiewicz o przemilczanej wojnie, enigmatycznym obrazie uchodźcy i udawanej integracji.

Śledzę Wasze działania od kilku lat. Widzę, jak z roku na rok obejmujecie swoją działalnością coraz więcej przestrzeni dotyczących pomocy uchodźcom. Skąd pomysł na założenie fundacji?
– Nasza fundacja nazywa się Polska Gościnność, ale jesteśmy bardziej znani pod nazwą Chlebem i Solą. Pomiędzy rokiem 2012 a 2013 w gronie znajomych bardzo często rozmawialiśmy o uchodźcach i o tym, że chcielibyśmy w jakiś sposób ich wspierać. To był czas trudnych i ważnych wydarzeń światowych: najpierw arabska wiosna, która w wielu miejscach zaczęła się przeradzać w rewolucję, a w Syrii w wojnę, konflikt na Ukrainie. Wojna dotknęła naszych sąsiadów, a my nie widzieliśmy akcji solidarnościowych, żadnych form pomocy. W 2013 r. podjęliśmy ostateczną decyzję, że chcielibyśmy zacząć pomagać, ale nie tylko przez śledzenie i komentowanie doniesień medialnych, ale przede wszystkim praktycznie. Na początku prowadziliśmy spotkania i debaty połączone ze zbiórką pieniędzy. Pomagaliśmy nie tylko w Polsce. Zbieraliśmy śpiwory i sprzęt, który zawoziliśmy na Szlak Bałkański, na wschodnią Ukrainę, do Bułgarii, gdzie przy granicy z Turcją powstał ośrodek dla Syryjczyków. Byli wśród nas bardzo różni ludzie, zarówno tacy, którzy nigdy nie działali na rzecz uchodźców, jak i ci, którzy w pomocy im mieli większe doświadczenie.

W 2015 r. zintensyfikowaliście Wasze działania edukacyjne i solidarnościowe na terenie naszego kraju.
– Tak, ponieważ w 2015 r. temat uchodźców zaczął być instrumentalnie wykorzystywany do kampanii w wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Konsekwencją zarządzania strachem przed uchodźcami był wzrost przemocy i rasizmu w polskim społeczeństwie. Wtedy zaczęliśmy organizować manifestacje pokojowe i solidarnościowe z uchodźcami. Na początku, tak jak wspomniałam, działaliśmy oddolnie jako grupa znajomych, jednak potrzeba pozyskiwania funduszy na dalsze działania sprawiła, że postanowiliśmy się sformalizować. W Polsce nie ma wielu uchodźców, a w 2016 r. decyzją nowego rządu odrzucono przyjęcie kilku tysięcy Syryjczyków, którzy dopłynęli do brzegów Europy. Jednak uchodźcy jako ,,wróg numer jeden” ciągle byli obecni w retoryce polityków i telewizji publicznej. Zadziałał znany mechanizm zarządzania strachem: wykreowanie wroga, nastraszenie nim ludzi, a na końcu wskazanie siebie jako obrońcy. Narzędziem była bardzo duża liczba informacji medialnych fałszywych lub tylko tych negatywnych. Wychodząc naprzeciw, stworzyliśmy portal uchodźcy.info, gdzie zamieszczaliśmy rzetelne informacje, nie tylko te pozytywne, aby społeczeństwo mogło poznać prawdę. Gdy pojawił się inny wróg w przestrzeni publicznej, nasza rola w uchodźcy.info wyczerpała się, a my skupiliśmy się na działaniu Chlebem i Solą, które jest działaniem czysto pomocowym, praktycznym.

Mimo nastawienia władz i różnych nastrojów społecznych, które jak pokazują badania, są dość zmienne, zgłaszają się do Was osoby chcące bezinteresownie pomagać uchodźcom.
– Gdy rozpoczęła się kampania medialna przeciwko uchodźcom, wiele osób czuło się z tym bardzo źle, a ich odruchem sprzeciwu była chęć niesienia pomocy uchodźcom. Zgłasza się do nas wielu wolontariuszy, są oni naszą siłą napędową. W tym momencie mamy zaangażowanych 125 osób, które pomagają w każdym tygodniu, i kilkadziesiąt angażujących się okazjonalnie. Dodatkowo dwie osoby działają w wymiarze pełnego etatu, a z około sześcioma współpracujemy okresowo, np. z psychologami, którzy prowadzą terapię. Kiedy zgłaszają się do nas wolontariusze, zawsze pytam ich o motywacje. W okolicach roku 2015 odpowiedzią zazwyczaj było to, że są przerażeni nastawieniem społeczeństwa i klimatem powstałym wokół ludzi szukających schronienia w naszym kraju. To niezgoda była ich główną motywacją. Teraz temat trochę przycichł, co widać także wśród wolontariuszy. Coraz rzadziej wśród motywacji do podjęcia wolontariatu wymieniana jest polityka, a osoby zgłaszające się do nas obecnie mówią, że czują się w uprzywilejowanej pozycji i chciałyby pomóc.

„Uchodźca” brzmi trochę enigmatycznie. Wielu z nas ma w głowie jakiś mglisty obraz nierzadko fałszywie nakreślony przez media. Kim naprawdę są uchodźcy, którym pomagacie?
– Na potrzeby działań naszej fundacji uchodźcami nazywamy osoby, które mają już przyznaną ochronę, są w procedurze uchodźczej lub zamierzają złożyć wniosek albo mają wizę humanitarną. Form ochrony w naszym kraju jest pięć. Status uchodźcy jest tylko jedną z nich i nie jest tą, która przyznawana jest najczęściej. Pozostałe cztery to ochrona uzupełniająca, pobyt humanitarny, azyl, pobyt tolerowany. Osoby w procedurze uchodźczej w świetle prawa nie są uchodźcami, ale w języku potocznym tak są nazywani i my też tak je traktujemy. Wśród szukających schronienia w naszym kraju są osoby posługujące się wizą humanitarną, dziś przede wszystkim są to Białorusini. Wiza humanitarna jest wydawana po to, aby ktoś mógł szybko wyjechać ze swojego kraju i złożyć wniosek o ochronę. Te osoby także traktujemy jako uchodźców. Czasem zdarza się, że ktoś mieszka w naszym kraju, nie jest w procedurze uchodźczej, a chciałby złożyć wniosek o ochronę. To są na przykład osoby z Syrii, które do tej pory były na wizie studenckiej. Rozumiemy uchodźców trochę szerzej niż są oni postrzegani prawnie, ale też stosujemy pewne zawężenia. W ramach naszych działań uchodźcami nie są Ukraińcy z zachodniej części, którzy do Polski przyjechali szukać pracy. Od sierpnia 2020 r. największą grupę uchodźców stanowią Białorusini. Drugą, najliczniejszą grupę uchodźców stanowią Czeczeni, którzy niestety od jakiegoś czasu coraz rzadziej zostają wpuszczani do naszego kraju, by móc złożyć wniosek o ochronę. Często muszą oni uciekać ze swojego kraju, ponieważ rządzący tam ludzie przekraczają swoje kompetencje, np. jakiś człowiek jest policjantem i prześladuje rodzinę dziewczyny, która nie chciała wyjść za niego za mąż.

Oprócz Białorusinów i Czeczenów mieszkańcy jakich krajów szukają w Polsce schronienia?
– Do Polski najczęściej przyjeżdżają i dostają ochronę obywatele byłych republik radzieckich, a także Rosji. Sporo jest Tadżyków, którzy przyjeżdżają ze zdelegalizowanych partii, i to jest uchodźstwo polityczne. Uciekają także ludzie z Kirgistanu, gdzie władza również przekracza swoje kompetencje, np. kuzyn polityka konkuruje z firmą jakiegoś człowieka i aby się pozbyć konkurenta, zaczyna mu grozić, a osoba ta, aby ratować życie, musi uciekać. Następna grupa osób jest z Bliskiego Wschodu, z Iraku, Syrii, Iranu, a także Pakistanu i Afganistanu. Coraz liczniejsi są uchodźcy z Turcji, Egiptu, krajów Afryki Subsaharyjskiej i pojedyncze osoby z Ameryki Łacińskiej. Zdarzają się także ludzie z krajów Europy Zachodniej, Szwecji lub Kanady, bo prawo do złożenia wniosku ma każdy.

A jak często się zdarza, że ktoś pomimo starań nie dostaje statusu uchodźcy?
– Absolutna większość wniosków jest odrzucana. W porównaniu z innymi krajami mamy wybitnie niski procent pozytywnego rozpatrywania próśb. Gdy w krajach Unii Europejskiej wynosi on kilkadziesiąt procent, w Polsce jest to zaledwie kilka. Nasze urzędy bardzo rygorystycznie i surowo podchodzą do oceny możliwości przyznania statusu uchodźcy. Niektórych decyzji zupełnie nie rozumiemy. Gdy rozmawiam z prawniczkami, które z nami współpracują, mówią, że bardzo często dana osoba ma bardzo klarowną sytuację i według różnych wytycznych powinna otrzymać zgodę na pobyt, tymczasem wniosek zostaje odrzucony. Ostatnio pojawiła się osoba prześladowana politycznie, a do tego homoseksualna. W jej kraju osoby o orientacji innej niż heteroseksualna są prześladowane. Znalazła się ona w sytuacji podwójnego zagrożenia wypływającego z działalności politycznej i orientacji. Byliśmy pewni, że dostanie pozwolenie na życie w naszym kraju. Niestety, tak się nie stało.

Jakie są codzienne problemy osób, które starają się o możliwość pozostania w Polsce?
– My pomagamy w taki sposób, żeby ludzie nie potrzebowali więcej pomocy. Pomagamy znaleźć mieszkanie, pracę, zorientować się w społeczeństwie, zintegrować się kulturowo czy poznać sposób działania naszych urzędów. Dużym problemem w Polsce jest słabość, niedostosowanie i co za nimi idzie – mała skuteczność programów integracyjnych ze strony władz. Krąży w naszym społeczeństwie mit, że uchodźcy nie chcą się integrować. Nie w tym rzecz. Programów jest zdecydowanie za mało, a te które istnieją, są za krótkie. W ramach jednego z nich prowadzone są lekcje języka polskiego – jedna godzina w tygodniu przez trzy miesiące. W tak krótkim czasie nie da się opanować podstaw naszego trudnego języka. Przez rok po przyznaniu ochrony uchodźcy należy się pomoc ze strony Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. W dużych miastach pracownicy PCPR-ów mają zazwyczaj pod opieką wiele rodzin, a w mniejszych pracownik zajmuje się jedną, dwiema rodzinami uchodźczymi plus tysiącem innych spraw. Wszystko działa bardzo opornie. Dużym problemem są także pieniądze. Osoby te mają wypłacany zasiłek w momencie, gdy otrzymają ochronę i znajdą mieszkanie, jednak ta procedura zwykle trwa kilka miesięcy. Ludzie, którzy dostają ochronę, muszą wyprowadzić się z ośrodka, a nie mają gotówki, ponieważ zasiłki nie są jeszcze wypłacane. Do tego przez pierwsze pół roku po złożeniu wniosku o ochronę nie mają także prawa pracy w Polsce. To jest luka, w którą ci ludzie wpadają. Zdarza się, że już na wstępie zapożyczają się i zaczynają na minusie to swoje nowe życie, które miało być samodzielne. Cały polski system pomocy uchodźcom jest dezintegrujący i często nie sprzyja usamodzielnianiu.

Jak wygląda życie w ośrodkach dla uchodźców? Wiele osób ubiegających się o status uchodźcy właśnie tam spędza pierwszy czas po przekroczeniu granicy.
– Ośrodki, do których trafia wiele osób ubiegających się o status uchodźcy, w większości położone są na terenie dawnych baz wojskowych. Wcześniej znajdowały się tam poligony, a zakwaterowani byli żołnierze. Z racji wcześniejszej funkcji znajdują się w one lesie, z dala od ludzi, tak aby nikomu nie przeszkadzały. Dziś wygląda to tak, że osoby w procedurze uchodźczej mieszkają w bardzo dużej izolacji od społeczeństwa. Często nie ma tam przystanku autobusowego, a jedyny kontakt ze światem zewnętrznym to przyjeżdżający autobus szkolny. W odległości 50 kilometrów od Warszawy są dwa takie ośrodki, ale dostanie się tam transportem publicznym jest niesamowicie utrudnione, prościej dostać się z Warszawy do Krakowa. Mieszkańcy muszą iść przez las, wzdłuż szosy, zanim dojdą do jakiegoś autobusu. Tak zaczyna się ich życie w Polsce. Jedna z osób z byłych republik radzieckich, która starała się o ochronę ze względu na przejście na chrześcijaństwo, mówiła mi, że jest przerażona, bo myślała, że będzie otoczona ochroną, a czuje się jakby trafiła do „małej Rosji”, a nie do Unii Europejskiej. Jeżeli są to osoby, które powinny ukrywać się przed osobami pochodzącymi z ich ojczystego kraju, to nie powinny mieszkać w zbiorowym ośrodku, gdyż tam będą jeszcze bardziej narażone niż gdzieś indziej. Zdarza się, że uchodźcę politycznego lub osobę LGBT+ trzeba szybko wyprowadzić z ośrodka, bo to nie jest dla nich bezpieczne miejsce.

Nierzadko o status uchodźcy starają się całe rodziny. Czy nasz system edukacji pomaga małym uchodźcom?
– Nasza fundacja prowadzi duży program pomocy edukacyjnej dzieciom. Opieką objętych mamy 117 dzieci, którym nasi wolontariusze i wolontariuszki pomagają indywidualnie dwa razy w tygodniu. Niestety, polski system oświatowy niedostatecznie przyjmuje dzieci z innych krajów. Obecnie jedną z naszych podopiecznych jest dziewczyna z Demokratycznej Republiki Konga, która w marcu poprzedniego roku przyjechała do Polski. Mimo że mieszkała w ośrodku dla cudzoziemców, nie uczęszczała do szkoły, gdyż stwierdzono tam, że pandemia to uniemożliwia. Później ze względu na to, że jej rodzina martwiła się, że dziewczyna nie może się uczyć i rozwijać, pomogliśmy im znaleźć mieszkanie i wyprowadzić się. Od września zaczęła uczęszczać do ósmej klasy, niestety bardzo szybko nauczanie zaczęło się znów odbywać zdalnie. Dziewczyna siedzi przed komputerem i nic nie rozumie. Posługuje się językiem francuskim, a polskiego, ze względu na brak wsparcia systemowego, nie zdążyła opanować. Cztery razy w tygodniu pomagają jej nasze wolontariuszki. W najbliższym czasie czeka ją egzamin ósmoklasisty i od tego, jak go zda, zależy cała jej przyszłość. To jest dziewczyna, która u siebie w kraju bardzo dobrze się uczyła, jej rodzice są dobrze wykształceni. Jedyną nadzieją jest to, że uda się zapisać ją do szkoły społecznej, w której przez rok będzie mogła intensywnie uczyć się tylko języka polskiego.

Codziennie współpracujesz z osobami, które w Polsce są ,,tymi obcymi”. Jak z ich i z Twojej perspektywy ma się rasizm w naszym kraju?
– Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich zajmujące się badaniami zjawiska ksenofobii w Polsce alarmuje z powodu rasizmu. Z mojej perspektywy mogę powiedzieć, że rasizm w Polsce jest mocno zakorzeniony, a my nawet o nim nie myślimy, nie widzimy go. Nie widzimy nic niestosownego w delikatnych ,,żarcikach”, jak chociażby w tym, który pojawił się niedawno na drzwiach jednego z urzędów ds. cudzoziemców ,,To nie Afryka, drzwi się zamyka”. Ludzie tłumaczą, że przecież chodzi o to, że w Afryce jest ciepło i nie trzeba zamykać drzwi. Ale przecież ten wierszyk nie jest o Grecji czy o Włoszech. Nie oszukujmy się – tu nie chodzi tylko o to, że jest gorąco, ale też o to, że uważamy brak drzwi za nierozwinięcie cywilizacyjnie i przypisujemy je Afrykanom. Nie zdajemy sobie sprawy, jak mocno uprzedzenia rasowe są zakorzenione w małych sprawach. Atak fizyczny jest niezaprzeczalnym przejawem rasizmu. Jednak drobne rzeczy jak chociażby wspomniane zdjęcie i fakt, że wiele osób uważa, że jest to w porządku, to przejaw podskórnego rasizmu, który niestety ma się dobrze.

MARIA ZŁONKIEWICZ 
Bałkanistka, kulturoznawczyni, zajmuje się przemianami islamu bośniackiego oraz teorią turystyki. Współzałożycielka inicjatywy Chlebem i Solą oraz projektu 
post-turysta.pl

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki