Przed zbliżającymi się Świętami Wielkanocnymi w debacie publicznej pojawił się znów ten sam wątek: zamykacie galerie handlowe, hotele, baseny i stoki narciarskie, ale kościoły jak zwykle zostawiacie otwarte. Posłowie Lewicy zwrócili się nawet do Episkopatu z prośbą o zamknięcie świątyń przed świętami w geście odpowiedzialności za wiernych.
Sporo w tym fałszywej troski, ponieważ tak się składa, że apele płyną ze środowisk raczej Kościołowi niechętnych. Argumenty podawane też nie zawsze są słuszne. Wszak na początku drugiej fali – jesienią ubiegłego roku, wprowadzono limit 1 osoba na 15 mkw. i w styczniu ani lutym nie został podniesiony. Luzowanie nie dotyczyło kościołów, otwarto właśnie hotele, wyciągi narciarskie, galerie, kina i muzea. I w efekcie nastąpił wzrost liczby zakażeń, który dziś nazywamy trzecią falą pandemii. Twierdzenie, że Kościół jest specjalnie traktowany, nie do końca tutaj odpowiada prawdzie, bo po prostu restrykcje wobec świątyń nie zostały poluzowane, więc brak nowych obostrzeń trudno traktować jako szczególne względy. Równocześnie – ten argument też się pojawia – w świątyniach gromadzą się osoby szczególnie narażone na zakażenie, a więc starsze. Tyle tylko, że wiele z nich dostało już szczepionkę – w sumie w Polsce (gdy piszę te słowa w poniedziałek) wykonano już ponad 5 mln szczepień.
Ale jest i druga strona tego problemu. Wiemy dobrze, że niemal 80 proc. zakażeń w Polsce to już tzw. wariant brytyjski. Jego przenoszeniu nie pomagają już zwykłe chustki czy szaliki, ale jedynie medyczne maseczki chirurgiczne lub antywirusowe. Jest on bardziej zakaźny i powoduje cięższy przebieg COVID. W efekcie atakuje osoby młodsze – te, które narażone są na więcej interakcji społecznych, które nie mogą lub nie chcą się skutecznie izolować. Dlatego tak ważne jest ścisłe przestrzeganie obostrzeń.
Czy rzeczywiście limity sanitarne są w polskich parafiach respektowane? W kilku warszawskich kościołach, choćby w parafii św. Dominika na Służewiu, wolontariusze liczą wiernych i w pewnym momencie zamykają górny kościół, a gdy wypełni się dolny, spóźnialskim proponują modlitwę przed świątynią lub transmisję online w domu. Ale to niestety wyjątki. Czy w sytuacji szczególnego rozprężenia społecznego wynikającego z jednej strony ze zmęczenia restrykcjami, a z drugiej – z lekkomyślności i nieodpowiedzialności za zdrowie swoje i bliskich, Kościół nie powinien dawać specjalnego świadectwa? Uczyć specjalnej troski o zdrowie społeczne?
Nie twierdzę, że trzeba teraz wszystkie świątynie zamknąć na klucz tuż przed najważniejszymi świętami chrześcijaństwa. Ale prawa fizyki, chemii, biologii i wirusologii są takie same dla wszystkich – dla praktykujących i niepraktykujących. Nie należy domagać się od Boga specjalnych znaków i żądać, że nie będziemy przestrzegali zasad sanitarnych, ale nasze wspólnoty wiernych nie będą narażone na zakażenie. Dlatego dobrze by było, gdyby wprowadzono szczególne i surowe zalecenia antycovidowe w diecezjach i parafiach, które będą świadectwem szczególnej troski i odpowiedzialności Kościoła za zdrowie publiczne, a nie żądanie specjalnego traktowania czy specjalnych względów przez Kościół.