Logo Przewdonik Katolicki

Tu bije serce Polski

Monika Białkowska
FOT. ZUZANNA SZCZERBIŃSKA/PK. Monika Białkowska redaktor działu Kościół.

Gniezno nie jest wielkim miastem, a jednak trudno wyobrazić sobie bez niego Polskę. Trudno wyobrazić ją sobie bez księcia Mieszka i chrztu, który przyjął. Trudno wyobrazić ją sobie bez Zjazdu Gnieźnieńskiego, pierwszych koronacji i pierwszych królów. Trudno wreszcie wyobrazić sobie Polskę bez św. Wojciecha i bez nieodłącznie związanego z jego kultem tytułu prymasa Polski.

W tym roku świętujemy 600-lecie prymasostwa na ziemiach Polski. Sto lat temu obchodów jego 500-lecia nie było. Zaborcy zmusili Polaków do milczenia. Milczenie nie służy przekazywaniu dziedzictwa – jest raczej jego grabarzem. Dlatego winni jesteśmy przeszłym pokoleniom zabieranie dziś głosu podwójnie: w ich i w naszym imieniu.
 
– Jubileusz 600-lecia prymasostwa daje nam okazję, aby spojrzeć wstecz, na historię i koleje tego urzędu – mówił niedawno w Gnieźnie bp Krzysztof Wętkowski. – Był czas, gdy władza prymasa miała ogromne znaczenie i była ściśle związana z władzą świecką. Były okresy ważnych, historycznych wydarzeń i zwyczajnej, codziennej posługi i pracy. Był także czas, gdy prymasostwo było zagrożone, czas rozbiorów i niewoli, gdy zaborcy zabronili używania tego tytułu. Niezależnie jednak od zmieniających się dziejów i granic Polski, ono trwało w Gnieźnie. Było znakiem jedności i zwornikiem Kościoła w Polsce. Było busolą wskazującą właściwą drogę. Dobrze to rozumiał kard. Stefan Wyszyński, który przed śmiercią prosił polskich biskupów, by prymasostwa od Gniezna nie odrywać, by je takim zachować wbrew wszelkim zakusom i zamierzeniom. Tutaj, w miejscu, gdzie spoczywają relikwie św. Wojciecha, religijna i narodowa tożsamość Polaków zawsze była zachowywana. Nawet wtedy, gdy Polski nie było na mapie Europy, nawet w czasie zniewolenia komunistycznego, wszyscy Polacy wiedzieli, że tu bije serce Polski.
 
Wszystkie specjalne uprawnienia, jakie przez wieki mieli prymasi: koronowanie królów, zwoływanie synodów, stanowienie najwyższego trybunału sądowego kościelnego, reprezentowanie Kościoła w Polsce na zewnątrz, urząd interrexa czy prawo do noszenia kardynalskiej purpury – to wszystko było tylko dodatkiem do istoty: do prymasowskiego bycia znakiem jedności. O tym dziś mówimy, w imieniu swoim i zmuszonych do milczenia przeszłych pokoleń. Mówimy o trudnych dziejach prymasów i o tym, jak w owym trudzie rodziła się nowa jakość.  
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki