Logo Przewdonik Katolicki

Od władzy do charyzmy

Paweł Stachowiak
FOT. ARCHIWUM PK. Kardynał Stefan Wyszyński u Papieża Jana XXIII w Watykanie, 20 maja 1963 r.

„Primus inter pares” – pierwszy wśród równych. Ta łacińska formuła określa pozycję prymasów pośród członków episkopatów Kościołów lokalnych. Przysługuje im pierwszeństwo honorowe, niepowiązane ze szczególnymi uprawnieniami ani władzą nad innymi biskupami.

Tak jest dziś również w naszym kraju. Jednak w świadomości polskich katolików słowo  „prymas” zachowuje nadal szczególne znaczenie, wykraczające daleko poza sferę rzeczywistych kompetencji osoby, która tę funkcję sprawuje. Wyjątkowa pozycja prymasów Polski ukształtowała się w przeszłości i związana była przede wszystkim z rolą interrexa, swoistego „między–króla”, sprawującego władzę w okresie bezkrólewia. W okresie zaborów osoba prymasa była jednym z niewielu łączników między rozdzielonymi granicami ziemiami polskimi. Arcybiskupi gnieźnieńscy obdarzeni tytułem prymasowskim już w 1416 r. stali się z czasem symbolem o wymiarze nie tylko religijnym, ale również historycznym, społecznym i politycznym uosabiającym jedność ziem polskich nawet w warunkach nieobecności Polski na mapie.
 
Pełnomocnictwa dla Hlonda
Na szczególną uwagę zasługuje rola prymasów po zakończeniu II wojny światowej, gdy państwo polskie popadło w zależność od ZSRR, a Kościół katolicki stał się jedynym względnie autonomicznym ośrodkiem oporu społecznego. Najpierw kard. August Hlond, a później jego następcy kard. Stefan Wyszyński i kard. Józef Glemp otrzymali od kolejnych papieży szczególne uprawnienia. Dawały im one w Kościele polskim nie tylko pozycję honorowych zwierzchników, ale również konkretną i formalną władzę, przysługującą zwykle wyłącznie następcom św. Piotra.
Sytuacja Kościoła w Polsce po 1944 r. była określona przez działania wrogiego mu reżimu komunistycznego, który już w 1945 r. zerwał konkordat, pozbawiając Kościół osobowości prawnej i od 1948 rozpoczął politykę represji. Jej celem miało być pełne podporządkowanie Kościoła władzom, a później zapewne ateizacja społeczeństwa. W takich okolicznościach sprawowanie normalnej kontroli nad sprawami kościelnymi w Polsce przez Stolicę Apostolską było utrudnione, niekiedy wręcz niemożliwe. Dlatego już w lipcu 1945 r. papież Pius XII specjalnym dekretem nadał prymasowi kard. Augustowi Hlondowi nadzwyczajne pełnomocnictwa, które dotyczyły rozmaitych uprawnień, zwykle przysługujących jedynie Stolicy Apostolskiej. Najważniejszym przykładem ich wykorzystania było ustanowienie przez prymasa Hlonda polskich administratorów dla diecezji leżących na tzw. Ziemiach Odzyskanych i skłonienie ich dotychczasowych, niemieckich ordynariuszy do rezygnacji. Ta decyzja, zgodna z potrzebami polskiej racji stanu, była później kwestionowana przez stronę niemiecką.
 
Władza Wyszyńskiego
W jeszcze szerszym wymiarze uprawnienia takie otrzymał następca prymasa Hlonda kard. Stefan Wyszyński. Ich zakres nie jest do końca jasny, ponieważ tylko część z nich została udzielona na piśmie. Wiele określono jedynie ustnie, w osobistych rozmowach Prymasa Tysiąclecia z kolejnymi papieżami. O charakterze tych uprawnień można zatem często wnioskować jedynie na podstawie wydawanych decyzji i faktu, że nie były negowane przez Stolicę Apostolską. Specjaliści w zakresie prawa kanonicznego dzielą je na te, które dotyczą kwestii wewnątrzkościelnych oraz związane ze stosunkami Kościoła i państwa. Pierwsze obejmowały: „wszystkie i poszczególne łaski i dyspensy, jakich Stolica Apostolska zwykła udzielać, z określonymi wyjątkami”. Wyjątki te obejmowały w zasadzie jedynie dyspensy od celibatu, bliskiego pokrewieństwa przy zawieraniu małżeństw i szczególnych warunków uznawania tychże za nieważne. Najważniejszą konsekwencją kompetencji przekazanych przez papieża w formie ustnej była pełna niemal kontrola kard. Wyszyńskiego nad kwestiami kadrowymi Kościoła, a więc mianowania na stanowiska biskupie. Uprawnienia dotyczące stosunków z państwem były wynikiem zerwania stosunków dyplomatycznych z Watykanem i braku nuncjusza. Ich przejawem było podpisanie przez prymasa dwu formalnych porozumień z państwem – w latach 1950 i 1956. Zostały one zaakceptowane przez papieża pomimo poważnych wątpliwości, które wzbudziło zwłaszcza pierwsze z nich. Otoczenie Piusa XII a także wielu polskich biskupów, wśród których był również kard. Sapieha, zarzucało prymasowi zbyt daleko posuniętą ustępliwość wobec komunistycznych władz. Dopiero po latach okazało się, jak ważne dla utrzymania autonomii Kościoła w Polsce było opóźnienie represji, które udało się dzięki tej pozornej kapitulacji osiągnąć. Warto zauważyć, że Stolica Apostolska zawsze starała się unikać sytuacji, które mogłyby sugerować, że prowadzone są jakiekolwiek rozmowy z władzami PRL ponad głową prymasa Wyszyńskiego. Dzięki specjalnym uprawnieniom Wyszyński stał się niejako koniecznym ogniwem w ramach wszystkich kontaktów między komunistycznym państwem i Watykanem.
 
Tradycja i człowiek
Kolejny prymas – kard Józef Glemp – działał początkowo według tych samych zasad co jego poprzednik, choć decyzje, przy których powoływał się na specjalne uprawnienia, były w jego przypadku raczej wyjątkiem. W latach 80. stosunki państwa i Kościoła zmieniały się dynamicznie. Władze, potrzebując kościelnego wsparcia, były skłonne do coraz większych ustępstw. Coraz mniej też było przeszkód utrudniających kontakt ze Stolicą Apostolską. Na tronie papieskim zasiadał znający polską specyfikę od podszewki Jan Paweł II. Po roku 1989 doszło do regulacji prawnego statusu Kościoła w Polsce. Zaczął swe urzędowanie nuncjusz. Podpisany i ratyfikowany został konkordat. Przestały zatem istnieć okoliczności, w związku z którymi prymasi otrzymywali po II wojnie światowej nadzwyczajne uprawnienia.
Istotę współczesnego prymasostwa wyraził abp. Henryk Muszyński, który na krótko zastąpił kard. Józefa Glempa jako pierwszy powojenny prymas, który nie posiadał żadnych nadzwyczajnych kompetencji: „Rola prymasa wyrażać się będzie w określonej precedencji, czyli w przewodniczeniu najważniejszym, ogólnopolskim celebracjom liturgicznym i na głoszeniu tam słowa Bożego. Ma to ogromne znaczenie, gdyż prymas przy takich okazjach wypowiadać się będzie niejako w imieniu Kościoła w Polsce. Prymas będzie trwać, gdyż jego funkcja nie jest kadencyjna. Zaistnieje więc dodatkowy element ciągłości. Można przyjąć, że jego osobowość i duchowość będzie mieć poważny wpływ na kształtowanie stylu działania Kościoła w Polsce”.  
Dziś prymas Polski nie posiada już zatem żadnych specjalnych uprawnień, jego rolę zaś w decydujący sposób wyznacza historyczna tradycja i osobista charyzma postaci tę funkcję piastujących.   
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki