40-latek pobudzony i agresywny – do takiego zgłoszenia przyjechało pogotowie w Gnieźnie. Mężczyzna przyznaje, że zażył „Mocarza”. Ratownicy odwożą pacjenta do miejscowego szpitala. W to samo miejsce trafiają też 20-letni mężczyzna i 18-letnia dziewczyna. To poniedziałek. Już po weekendzie, ale czas wakacji i urlopów sprawia, że chętni mocnych wrażeń są aktywni przez cały tydzień. Tego właśnie dnia, 13 lipca, w Wielkopolsce liczba pacjentów, którzy trafili do szpitali z powodu zatruć dopalaczami, sięga 100. Licząc… zaledwie od początku lipca. W tym samym czasie na Śląsku przypadków jest ponad 200. Wysyp zatruć nie jest przypadkowy. Początek wakacji to tradycyjny już czas ucieczek z domów oraz częstszego niż w innych miesiącach sięgania po alkohol i narkotyki. Dla tych ostatnich dopalacze od kilku lat są „lepszymi” zamiennikami. Lepszymi, bo są legalne, łatwo dostępne i zazwyczaj tańsze. Gnieźnieńskie ofiary „Mocarza” mogły kupić dopalacz już… za 5 złotych! Kilka godzin po zatruciach policja zatrzymała małżeństwo, które handlowało tym specyfikiem. Para miała ponad 40 g groźnego środka. Policjanci zabezpieczyli u nich ponad 11 tys. zł, które pochodziły z handlu dopalaczami. Specyfiki trafiły do badań laboratoryjnych, a małżeństwo z Gniezna – do prokuratora. Zarzuty – narażenie człowieka na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. W całym kraju zatrzymano już kilkadziesiąt osób. Radykalne działania umożliwiły przyjęte 1 lipca nowelizacje ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii oraz kilku innych powiązanych z nią ustaw.
Zmiana w prawie
Sejm na swojej stronie internetowej nie zostawił wątpliwości, tytułując informację o zmianach „Skuteczniejsza walka z tzw. dopalaczami”. I rzeczywiście trzeba zauważyć wydłużającą się liczbę osób z zarzutami związanymi z „narażeniem na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia”. Pozwala na to m.in. zdefiniowanie „nowej substancji psychoaktywnej, czyli takiego środka odurzającego lub leku psychotropowego, który nie został zamieszczony w wykazach załączonych do dwóch konwencji ONZ z 1961 i 1971 r., lecz może stanowić porównywalne zagrożenie dla zdrowia publicznego, jak substancje znajdujące się w tych wykazach”. Zakaz produkcji i sprzedaży dopalaczy został rozszerzony na nowe substancje psychoaktywne. Nie można ich też importować. Pojawiły się również wysokie kary za wytwarzanie i wprowadzanie do obrotu dopalaczy – nawet do miliona złotych. Paradoksalnie to jednocześnie drugi z najistotniejszych powodów długiej listy zatruć dopalaczami w ostatnich tygodniach. Kluczowy jest załącznik do nowelizacji. Zostało tam uwzględnionych ponad 100 nowych substancji, z zawartością których produkty nie mogą być sprzedawane. Bojąc się strat, dilerzy i sprzedawcy „pamiątek i wyrobów kolekcjonerskich” (jak z przymrużeniem oka nazywa się dopalacze) chcą pozbyć się zapasów. Na rynek zostało rzucone to, co stało się nielegalne. Żeby szybko zeszło, ceny są tak niskie jak nigdy wcześniej. Dzięki temu używki są dostępne nawet dla najmłodszych. Szczególnym przypadkiem jest tutaj 12-latek leczony w Centrum Pediatrii w Sosnowcu. Trafił tam trzy razy w ciągu trzech tygodni. Chłopiec jest w ciężkim stanie. Lekarzom przyznał, że brał „Mocarza”.
– To syntetyczny kanabinoid o sile działania 800 razy większej niż marihuana – tłumaczy Mariusz Kicka, szef Instytutu Medycyny Pracy i Zdrowia Środowiskowego w Sosnowcu. Policja w swoich komunikatach wskazuje, że efektem zażycia dopalaczy są m.in. zmiana nastroju i samopoczucia, błogostan, euforia, halucynacje, czasami depresja, apatia i urojenia. To są akurat efekty, które przyciągają zażywających. Zdecydowanie mniej interesuje ich druga lista: przyspieszenie akcji serca, zaburzenia uwagi, podwyższone ciśnienie krwi, przekrwienie gałek ocznych, wysuszenie śluzówek, zaburzenia koordynacji ruchowej, ślinotok, niewyraźna mowa, zawroty głowy, problemy z nerkami, omdlenia. Czasem – śmierć.
Tragiczne żniwo
40-letni gnieźnianin ze szpitala w swoim mieście został zabrany do Poznania. W ciężkim stanie trafił na oddział toksykologii szpitala im. Franciszka Raszei. Na drugi dzień stan mężczyzny się poprawił. Tyle szczęścia nie miała kilka dni wcześniej inna ofiara – lekarzom nie udało się jej uratować. Podobnie było w Ełku. Tam zmarł 19-latek. Dopalaczowa śmierć zebrała już też żniwo w Rzeszowie czy Radomiu. Poszukiwania pomysłu na skuteczne rozwiązanie problemu trwają. Jeśli jednak nie można przestraszyć skutkami palaczy nikotyny czy narkomanów, to trudno o szybki efekt wobec dopalaczy. Profilaktyka, na którą stawia rząd, nie przyniesie skutków szybko. Więcej: nie przyniesie skutków w ogóle, jeśli będzie realizowana za pomocą filmików, takich jak ten, który nakręcono na zlecenie Sanepidu, chcąc podbić internet. Sieć się rzeczywiście zatrzęsła, ale od śmiechu – z niskiej jakości nagrania i scenariusza godnego kilkulatka. Zdecydowane akcje policji i prokuratury wymierzone w producentów i sprzedawców mogą wyeliminować sporą część dostawców. Najważniejsza jest jednak zmiana nastawienia wśród tych, którzy szukają nomen omen przeżyć. Dopalacze mają klientów, bo jest taka moda, moda na ryzykowne emocje. Dlatego najskuteczniejsza byłaby… inna moda, najlepiej mocarnie przemyślana i podsunięta.