Ponieważ polskie muzea rzadko mogą pozwolić sobie na wypożyczenie najsłynniejszych dzieł sztuki światowej, nic dziwnego więc, że najnowszą wystawę w Muzeum Narodowym w Krakowie (czynną do 27 września) reklamują takie nazwiska jak Dürer, Tycjan, Tintoretto, Veronese, Memling. To oczywiście tylko przynęta, ale nie rozczarujemy się. Wystawa, która jest owocem trzyletnich przygotowań merytorycznych i organizacyjnych, robi wrażenie. Stylowa aranżacja, oszczędne rozmieszczenie dzieł sztuki, intensywne kolory ścian, przejrzystość opowieści, a przede wszystkim niecodzienne ujęcie tematu. Kuratorzy zwracają uwagę nie na ekspansję prowadzącą do wojen, ale na wzajemne wpływy w sztuce i życiu codziennym dwóch kultur. Wystawa jest częścią międzynarodowego projektu, który dotyczy pięciowiekowych wpływów kulturalnych pomiędzy Europą a Turkami. Od marca do końca maja wystawa o podobnej tematyce pokazywana była w Brukseli, teraz dzieła między innymi z muzeów w Wiedniu, Londynie, Monachium, Madrycie czy Florencji można zobaczyć w Krakowie.
Osmańskie mody
Baśniowy świat orientu fascynował nie tylko artystów, choć atmosfera w II połowie XV w. nie była sielankowa. Dzisiaj, kiedy na własne oczy widzimy, jak islam zalewa Europę, łatwo nam wyobrazić sobie strach mieszkańców Europy wobec planów sułtana podboju Wiednia i Rzymu. Turcy osmańscy, którzy żyli w Azji Mniejszej od XIII w., zaledwie trzysta lat później byli już sąsiadami Królestwa Polskiego, Wenecji i cesarstwa rzymsko-niemieckiego. U szczytu panowania, w najlepszych swoich latach, Turcy osmańscy panowali na trzech kontynentach: w Azji, Europie i Afryce. Sulejman Wspaniały budził w Europie ambiwalentne uczucia: z jednej strony bano się go, z drugiej podziwiano. Turka przedstawiano jako najeźdźcę, który zagraża chrześcijańskiej Europie (odpychająco narysował Turków Dürer), ale z zachwytem patrzono na wytwory osmańskiej kultury. Wschód pociągał egzotyką, baśniowością, kolorami. Zresztą podobnie na sułtana działała kultura europejska: ciekawiła go, pociągała. Na swój dwór zapraszał włoskich i niemieckich artystów, spotykał się z weneckimi kupcami. Ci z kolei do Europy wysyłali nie tylko orientalne tkaniny i przyprawy, ale i listy z opisami codziennego życia w Konstantynopolu.
Fascynowały bajkowe stroje, turbany, stroje ottomańskich władców i ich kobiet. Te zainteresowania orientem znalazły swój wyraz oczywiście w sztuce, a jak silna była ta moda wystarczy przejrzeć każdy album z renesansowym malarstwem: kobierce, turbany, krzykliwe kolory szat, orientalną biżuterię znajdziemy na wielu XVI-wiecznych obrazach. Osmańskie fascynacje objawiły się także w życiu codziennym Europejczyków: od ekskluzywnych kobierców, które dekorowały szlacheckie domy, przez liturgiczne szaty w Kościele katolickim i elementy uzbrojenia po sarmackie stroje w Rzeczpospolitej. O tym właśnie jest krakowska wystawa, ukazująca wizerunek Turcji nie przez pryzmat wojen, ale wpływów w sztuce różnych krajów Europy: Niemiec, Włoch, Niderlandów, Polski i Węgier.
Kobierce, turbany, zbroje
Centrum wystawy stanowi portret sułtana Mehmeda II pędzla Gentile Belliniego, pochodzącego ze słynnej weneckiej rodziny malarzy. Gentile w 1479 r. w wieku 50 lat został wysłany do Konstantynopola na dwór sułtana. To między innymi on jest odpowiedzialny za informacje o tym, jak wyglądało życie w osmańskim imperium. Portret, który na co dzień wisi w National Gallery w Londynie, jest pierwszym realistycznym wizerunkiem sułtana. Mehmed II jako pierwszy sułtan w historii zainteresował się kulturą europejską i sztuką. Słynna była jego biblioteka, w której gromadził księgi w różnych językach, mapy i ryciny, wiele z nich przywieźli mu włoscy kupcy, z którymi się spotykał. Zapraszał europejskich artystów i pozwalał malować swoje portrety, mimo że jego religia zabraniała realistycznych przedstawień. Nie stronił od nich także inny ottomański władca – Sulejman. Na wystawie w Krakowie wrażenie robi portret jednej z jego żon z warsztatu Tycjana. Jasne włosy wysypują się spod wysokiego nakrycia głowy. Była faworytą Sulejmana i jako poddana króla polskiego została uprowadzona, gdy była małą dziewczynką. Na dworze sułtana nazywano ją Churrem, ale w Europie znana była jako Roksolana, co oznacza, że była Rusinką. Prowadziła korespondencję z Boną Sforzą i Zygmuntem II, miała wpływ na politykę zagraniczną Sulejmana, który uwielbiał ją i pisywał do niej miłosne wiersze.
Oprócz innych portretów pędzla Veronesego i pochodzących z jego warsztatu, pokazane jest dzieło renesansowej artystki Sofonisby Anguissoli. Widać na nim trzy młode kobiety grające w szachy. To siostry malarki, a plansza jest rozłożona na stole przykrytym wschodnim dywanem. Tego typu kobierce tkane były w Anatolii i często pojawiają się na renesansowych obrazach, sugerując zamożność. Charakterystyczny wzór kobierca nazywany jest do dziś jako „holbein” od nazwiska malarza, na którego obrazach takie dywany często się pojawiały. Malarze zainspirowani opisami sułtańskich dworów i poselstw odtwarzali na płótnach bogate orszaki, stroje i zbroje. Pokazana na wystawie królewska zbroja Stefana Batorego tylko częściowo pochodzi ze wschodu: szyszak najprawdopodobniej został wykonany w Stambule, ale jak dostał się w ręce Stefana Batorego? Nie wiadomo. Pewnie był podarunkiem, a może zdobyczą? Zbroja za to z pewnością wykonana gdzieś w Europie Środkowej nosi ślady wschodnich zdobień – na pewno miała z szyszakiem stanowić komplet. Za to ryciny duńsko-niemieckiego artysty Melchiora Lorcka dokumentują Stambuł za panowania Sulejmana: stroje i zwyczaje, budynki, ulice. To między innymi z jego albumów korzystali inni artyści, to on kształtował wyobrażenia o osmańskim świecie. Lorck spędził w Turcji kilka lat, ale połowę z tego w więzieniu. Po powrocie do Europy rysował właściwie tylko Stambuł. Wśród ponad 150 artefaktów znajdują się mapy, podarunki dyplomatyczne Sulejmana dla króla Hiszpanii, obraz Madonna Tronująca Memlinga (za plecami Madonny wisi wschodnia tapiseria, a pod jej stopami wschodni dywan), grafiki Dürera, wspaniała kapa liturgiczna wykonana z tureckiej tkaniny, którą ufundował nuncjusz papieski Francesco Simonetta, a która należy do zbiorów klasztoru Księży Kanoników Regularnych Laterańskich w Krakowie, tureckie miniatury, przedmioty codziennego użytku.
Dla miłośników książek mam propozycję: warto przed zobaczeniem wystawy przeczytać dwie powieści: Nazywam się Czerwień Orhana Pamuka i Księgi Jakubowe Olgi Tokarczuk. Za to turecki serial Wspaniałe stulecie, który ostatnio jest bardzo popularny wśród polskich widzów, może tylko wprowadzić w błąd.