Logo Przewdonik Katolicki

Syria – droga na kalwarię

ks. Waldemar Cisło
Istnieje obawa, że chrześcijanie opuszczą Syrię / fot. archiwum autora

Jest powszechnie znanym faktem, że w ostatnich 30 latach 50 proc. chrześcijan opuściło Bliski Wschód. Trzeba stwierdzić, że opuścili oni definitywnie swoją ojczyznę.

Pozostaje smutnym spostrzeżeniem, że organizacje międzynarodowe powołane do obrony podstawowych praw człowieka nie stają na wysokości zadania, gdy chodzi o obronę chrześcijan. A sytuacja jest dramatyczna, o czym mówią patriarchowie z krajów Bliskiego Wschodu. Patriarcha maronicki Bechara Boutros Rai powiedział, że arabska wiosna „przekształciła się w piekło zabójstw i zniszczenia”.  – Od dwóch tysięcy lat budowaliśmy na Wschodzie z naszymi braćmi muzułmanami wspólną cywilizację i tożsamość. Niestety, różne nurty polityki międzynarodowej próbują jej szkodzić – oświadczył Bechara Boutros  po zakończeniu posiedzenia Rady katolickich patriarchów Wschodu w Bkerke w Libanie.
Od kilku lat naszą uwagę przykuwają dramatyczne wiadomości, które docierają z terenu Syrii, zarówno te oficjalne, jak i prywatne od księży i sióstr. Sytuacja jest skomplikowana, gdyż nie widać tam dobrej woli do rozwiązania konfliktu. Pojawiła się perspektywa podziału kraju pomiędzy większość sunnicką i mniejszość alawicką i chrześcijan. Istnieje też obawa, podobnie jak to miało miejsce w Iraku, że chrześcijanie opuszczą na zawsze ten kraj. Sytuacja w Syrii jest bardzo dynamiczna, a to, co napawa nadzieją, to fakt, że państwa zachodnie nie podjęły interwencji. Obawiano się bowiem powtórki sytuacji z Iraku, gdzie dzisiaj sytuacja jest jeszcze gorsza niż przed interwencją wojsk koalicyjnych.
 
Linia frontu
Pomiędzy organizacjami międzynarodowymi a reżimem syryjskim doszło do kompromisu co do zutylizowania broni chemicznej. Jednak sytuacja militarna jest bardzo dynamiczna. Niektóre miasta opanowywane są raz przez stronę rządową, raz przez powstańców. Nie ulega wątpliwości, że radykalni muzułmanie chcą „oczyszczenia” ich kraju z chrześcijan. Zgodnie z hasłem głoszącym, że „islam jest odpowiedzią dla każdego człowieka”. Ten, któremu to nie odpowiada, ma opuścić kraj bądź poddać się różnym formom represji, np. specjalny podatek dla chrześcijan. Radyklany islam posiada jeden cel – cały świat powinien stać się muzułmański, do czego dążą za pomocą różnych metod.
W Syrii, obecnie jednym z najgorszych miejsc na Ziemi dla chrześcijan, nikt nie widzi  końca koszmaru. Na początku to nie była wojna  przeciwko chrześcijanom i możemy nawet powiedzieć, że z wyjątkiem Libanu, który ma specjalny status na Bliskim Wschodzie, Syria była z pewnością jednym z najlepszych miejsc do życia dla  chrześcijan w całym regionie, ale to wszystko skończyło się trzy lata temu. W kraju nie było demokracji, ale był prawdziwy dobrobyt gospodarczy (roczny wzrost PKB o 9 proc.), a chrześcijanie nie byli dyskryminowani. Faktycznie, na początku kryzysu, mieliśmy do czynienia nawet z kilkoma przykładami ochrony chrześcijan  przez syryjskich muzułmanów. Ale wraz z upływem czasu  i  pojawieniem się ogromnej rzeszy obcych najemników, którzy są radykalnymi  dżihadystami, sytuacja chrześcijan gwałtownie się  pogorszyła. Docierają do nas niepokojące dane, że radykalni muzułmanie z niektórych krajów europejskich „spędzali urlop w Syrii”, wspierając rebeliantów.

Przykładowo, w 2013  r. miasto Sadat, które leży w pobliżu Homs i którego ludność  to  głównie syryjscy prawosławni, zostało przejęte przez islamskich rebeliantów i według syryjskiego prawosławnego arcybiskupa stało się widownią „najgorszej masakry chrześcijan, jaka miała  miejsce w Syrii w  ciągu ostatnich dwóch i pół roku”. W sumie 45 osób, w tym dzieci, zostało zamordowanych i wrzuconych do masowych grobów, a 1500 rodzin zostało wykorzystanych przez rebeliantów jako żywe tarcze. Z kolei na początku grudnia 2013 r., po tym jak chrześcijańskie miasto Maloula zostało zdobyte przez rebeliantów, 12 greckich mniszek prawosławnych zostało  uprowadzonych z ich klasztoru. Trzej chrześcijanie zostali  zamordowani za odmowę wyrzeczenia się wiary. Melchicki  patriarcha Grzegorz III Laham sporządził listę męczenników chrześcijańskich, którzy ponieśli śmierć do  końca 2013 r. Liczyła ona 215 nazwisk.


Niezawinione cierpienia
Oczywiście cała ludność Syrii cierpi. Miliony Syryjczyków  uciekło za granicę lub zostało przesiedlonych  wewnątrz kraju, a setki tysięcy osób zginęły. Kilkaset dzieci zostało zabitych przez  snajperów po to, aby odebrać rodzicom  wszelką nadzieję i  wolę życia,  przez co stali się wewnętrznie  niespokojni i łatwiejsi do pokonania. Wielu uchodźców uciekających do krajów sąsiadujących z Syrią nie zgłasza się do rejestracji, obawiając się, że może to spowodować przykre konsekwencje dla rodzin pozostałych w Syrii. W jednym ze szpitali w Bejrucie, finansowanym przez Polaków za pośrednictwem Pomoc Kościołowi w Potrzebie, każdego dnia około 100 osób prosi o pomoc medyczną. Widać, że dżihadyści dążą do „oczyszczenia” kraju z chrześcijan. Czy jest  to powtórzenie scenariusza irackiego? Czy może jest szersza strategia oczyszczenia całego  Bliskiego  Wschodu z chrześcijan?
 
LIST
Od  lęku do  nadziei

Droga na kalwarię
Wydaje się, że kryzys syryjski jest najokrutniejszym ludzkim dramatem od czasów II wojny światowej. Oto dramatyczne dane:
• 4 z 5 Syryjczyków żyje poniżej granicy ubóstwa,
• liczba uchodźców wewnątrz Syrii, jak i poza to 12 mln,
• 5,6 mln dzieci zostało dotkniętych przez wojnę,  a  3 mln nie mają  możliwości uczęszczania do szkoły,
• ponad 2 mln domów zostało zniszczonych lub uszkodzonych,
• 6,2 mln Syryjczyków ma problemy ze znalezieniem jedzenia,
• 300 tys. osób, które zostały ranne podczas wojny, zmarło w ciągu ostatnich dni z powodu braku opieki medycznej, ucieczki lekarzy i braku leków. Liczba ta przekracza liczbę ofiar (220 tys.),
• 91 kościołów i 1400 meczetów zostało zburzonych,
• nastąpił spadek praktyk religijnych nawet o 60 proc. (w 2011 r. było 35 chrztów,  w 2014 – 6).
Wszystkie te dane mają charakter tymczasowy, bo wojna trwa i nie widać jej końca. Strach, przemoc i nietolerancja przyśpieszają ucieczkę, nawet jeśli oznacza to śmierć, w poszukiwaniu jakiegokolwiek odwrotu od tego piekła.


Ścieżka nadziei

Stojąc w obliczu śmierci  i strachu  należy zaoferować inny sposób. Kościół w Damaszku zdecydował się podjąć działania, oferując dwie konstruktywne propozycje.

1. Na poziomie humanitarnym

Ustanowienie siedmiu komitetów opieki społecznej na terenie  całego  miasta i bliskich przedmieść. Te komitety sporządzą  listę potrzeb i dyskretnie zapewnią dystrybucję środków, aby uszanować anonimowość ubogich. Jest to wspaniała inicjatywa solidarności z biednymi  uchodźcami. Dwa zespoły zapewnią  lekcje w małych grupach  i opiekę nad przewlekle chorymi i osobami starszymi.

2. Na poziomie kościelnym


Dzięki bohaterskim kapłanom w dwóch dzielnicach, rozpoczęliśmy budowę suteren i pomieszczenia  dla odprawiania nabożeństw. Katedra jest daleko od wiernych, więc musieliśmy się przenieść, aby być blisko nich.

Gdy kościoły są  zniszczone, chrześcijanie są rozproszeni. Chrześcijanie, mimo zagrożenia,  zaczęli  budowę dwóch małych kaplic. Każda osoba daje to, co może dać, aby wspomóc to dzieło. Niektórzy modlą się na różańcu w tej intencji.

Uczucie radości i nadziei przenika ich serca i umysły. Jedna z kaplic poświęcona będzie Męczennikom Damaszku. Prawdą jest, że te projekty nie mogłyby być realizowane  bez wsparcia finansowego z zewnątrz, ale fakt, że  wierni gromadzą się wokół tych inicjatyw w tych bolesnych dniach, stanowi sam w sobie  chrześcijańską nadzieję i duchowe odrodzenie.

W obliczu wojny i przemocy Jezus mówi: „Ja jestem bramą” (J 10, 9), „Ja jestem Drogą, Prawdą i Życiem” (J 14, 6).

+ Samir NASSAR
Arcybiskup Damaszku 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki