Prześladowania najczęściej dotykają wyznawców Kościoła chaldejskiego, który swoje początki datuje na I w. po Chrystusie. W okresie rozkwitu wysyłał misjonarzy do Indii i Chin. Dzisiaj ten kościół stoi przed zagrożeniem wymazania go z jego ojczyzny. Kiedy na początku czerwca gościliśmy kapłana, który troszczy się o uchodźców w Irbilu, to prosił nas we Wrocławiu: „Bądźcie naszym głosem!”.
Kościół w Polsce od początku konfliktu zarówno materialnie, jak i poprzez obecność fizyczną wyraża solidarność z naszymi cierpiącymi braćmi i siostrami. Wizyty zarówno patriarchy abp. Luisa Sako w Polsce, jak i przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski abp. Stanisława Gądeckiego w Irbilu i Bagdadzie są tego najlepszym potwierdzeniem.
Fala zbrodni
W sierpniu 2014 r. otrzymaliśmy dramatyczny apel abp. Sako, który pisał do nas: „To, co się stało, jest straszne i przerażające, dlatego potrzebujemy pilnego i skutecznego międzynarodowego wsparcia wszystkich ludzi dobrej woli, by uratować przed zagładą chrześcijan i jazydów, tworzących od początku społeczeństwo Iraku. Wiemy, że milczenie i bierność będzie zachętą dla fundamentalistów z Państwa Islamskiego do popełnienia kolejnych zbrodni! Pytanie brzmi, kto będzie następny?”.
W sierpniu doszło do eskalacji przemocy wobec chrześcijan. Jednej nocy wypędzono 120 tys. chrześcijan z Mosulu i okolicznych miejscowości. Jak pisali do nas biskupi i księża: „Tylko w Irbilu rano musieliśmy się zaopiekować 35 tys. uchodźców. Wystraszeni, mający ze sobą tylko to, co mogli unieść. Pomimo wcześniejszych obietnic, że będą pozostawieni w spokoju, terroryści islamscy zmienili zdanie. Postawiono ich przed wyborem: przejście na islam lub płacenie specjalnego podatku dla «niewiernych» – dżizja. Miesięcznie nakazano im płacić 4 tys. dolarów od głowy chrześcijanina! W Iraku, jeśli ktoś ma pracę, to zarobki są podobne do naszych lub niższe”.
Chrześcijan spędzano do meczetu. Tam przeszukiwano, zabierano kosztowności, pieniądze i telefony komórkowe, a następnie wypędzano. Jedna z kobiet, matka trzech córek, przyznała się do złożenia wyznania wiary, którego żądali terroryści. Bała się, że gdy odmówi, to kilkuletnie córeczki zostaną na jej oczach zbiorowo zgwałcone i zabite. Nie były to bezpodstawne obawy, bo takie sytuacje w stosunku do chrześcijan i jazydów miały miejsce. To, co wydaje nam się niemożliwym, jest udziałem tysięcy naszych sióstr i braci w Iraku, Syrii i wielu innych miejscach.
Ks. Douglas Bazi, porwany i dziewięć dni przetrzymywany przez terrorystów, przeżył katorgę. Przez pięć dni nie dawano mu nic do picia. Miał związane ręce i przepasane oczy. Bawiono się, przystawiając mu do skroni pistolet i naciskając spust – nigdy nie wiadomo czy naładowany! Wybito mu zęby, połamano kości młotkiem. Podczas zadawania tortur na cały regulator został nastawiony program telewizyjny, w którym czytano wersety Koranu, a wszystko po to, by sąsiedzi nie słyszeli ewentualnych krzyków ofiary i tkwili w przekonaniu, jak pobożnych mają sąsiadów, którzy cały czas słuchają Koranu. Ks. Bazi przestrzegał nas przed naiwnością w stosunku do islamu: „Mówi się wam, że radyklany islam to tylko 10 proc.! Jeśli sądzicie, że 300 mln terrorystów to nic, to gratuluję dobrego samopoczucia. Ja urodziłem się i wychowałem pośród islamu. Język arabski i Koran znam lepiej niż niejeden wyznawca islamu. I mówię z pełną odpowiedzialnością: nie jest możliwym dla chrześcijanina spokojne życie pośród nich. Na przestrzeni ostatnich stu lat mieliśmy osiem fal prześladowań. W Iraku mamy dużo ropy, ale zanim dokopiecie się do niej, to przejdziecie przez wiele warstw krwi zamordowanych chrześcijan!”.
Inny świat
Ostatnio w Polsce dużo mówimy na temat sprowadzania chrześcijan z Syrii czy Iraku. Jaka jest najwłaściwsza postawa katolików w naszym kraju? „Przede wszystkim zróbcie wszystko, aby zapewnić nam poczucie bezpieczeństwa na miejscu – mówi ks. Bazi. – Zapewnijcie nam możliwość posłania do szkół naszych dzieci. Ważna jest też podstawowa opieka medyczna. Jeśli tego nie potraficie, czy nie chcecie, to nie otwierajcie nam drzwi waszych państw” – prosi. Ale tu rodzi się pytanie, czy wtedy naszymi rękami „nie załatwimy problemu”, z którym islam starał się uporać przez wieki – wyczyścimy Bliski Wschód z chrześcijan.
Papież Benedykt XVI prosił w Libanie: „Bliski Wschód bez chrześcijan lub z nielicznymi chrześcijanami nie jest już Bliskim Wschodem, ponieważ wraz z innymi ludźmi wierzącymi tworzą oni tak szczególną tożsamość regionu. Jedni są odpowiedzialni za drugich przed Bogiem. Dlatego ważne jest, aby przywódcy polityczni i religijni rozumieli tę rzeczywistość i unikali polityki lub strategii, która uprzywilejowuje jedną tylko wspólnotę, co prowadziłoby ku jednobarwnemu Bliskiemu Wschodowi, który w niczym nie odzwierciedlałby swej bogatej rzeczywistości ludzkiej i historycznej”.
Ks. Waldemar Cisło – dyrektor sekcji polskiej Pomocy Kościołowi w Potrzebie („Kirche im Not”). Stowarzyszenie założył w 1947 r. w Belgii o. Werenfried van Straaten. Jego celem jest opieka nad katolikami pozbawionymi opieki duszpasterskiej. W tej chwili pomoc jest kierowana do ponad 130 krajów. Sekcja polska przekazała do Iraku 3 mln zł, dzięki darczyńcom finansuje obóz dla uchodźców w Irbilu oraz dwie szkoły.