Logo Przewdonik Katolicki

Pocztówki z Mosulu

Łukasz Kaźmierczak
Fot.

Najwyżej w hierarchii społecznej Iraku stoją muzułmanie szyici albo sunnici, w zależności od danej prowincji - potem są zwierzęta domowe, a dopiero na samym końcu chrześcijanie.


Najwyżej w hierarchii społecznej Iraku stoją muzułmanie – szyici albo sunnici, w zależności od danej prowincji - potem są zwierzęta domowe, a dopiero na samym końcu chrześcijanie.

 

 

Piekło w piekle – tak mówią ci, którym dane było oglądać na własne oczy rzeczywistość, w jakiej żyją dziś iraccy chrześcijanie. Przed 20 marca 2003 roku, a więc datą amerykańskiego ataku na Irak, w kraju tym mieszkało ich 800 tys., czyli ok. 3 proc. całej populacji. I to nie żadnych tam przybyszów z zewnątrz, intruzów czy ludzi bez korzeni. Wręcz przeciwnie - tamtejsi chrześcijanie mogą pochwalić się ponad dwoma tysiącami lat obecności w Iraku, nie mówiąc już o tym, że wśród nich jest nadal sporo osób mówiących językiem aramejskim, którym posługiwał się Jezus Chrystus.

Jeśli więc można kogoś traktować jako spóźnionych gości, to raczej tylko muzułmanów, którzy przybyli do Iraku 600 lat po chrześcijanach. Cóż jednak z tego, skoro dziś to właśnie oni decydują o tym, kto może, a kto nie może żyć pod irackim niebem.


Za Saddama było lepiej

– Pod rządami Saddama Husajna żyliśmy bezpiecznie, ale w niewoli – teraz mamy wolność, ale problemem jest bezpieczeństwo – stwierdził niedawno chaldejski metropolita Kirkuku abp Louis Sako. I to gorzkie zdanie najlepiej oddaje poziom desperacji miejscowych chrześcijan. Faktem jest bowiem, że znajdują się oni trochę między młotem a kowadłem. Bo choć mają pełne prawo uważać się co najmniej za współgospodarzy swego kraju, którzy cierpią na równi z muzułmanami z powodu trwającej wojny domowej, to dziś postrzegani są jako V kolumna amerykańskich wojsk koalicyjnych. I to głównie przeciwko nim kieruje się ostrze nienawiści miejscowej ludności muzułmańskiej do „krzyżowców”, którzy najechali Irak. Muzułmanie uważają wręcz, że amerykanie przyszli do Iraku nie tyle po to, by obalić Husajna, ale przede wszystkim, aby zaprowadzić tam chrześcijaństwo.

Radykalizacji nastrojów miejscowej ludności muzułmańskiej sprzyja też fakt, że w niektórych rejonach kraju islamscy fundamentaliści usiłują stworzyć islamskie państwa wyznaniowe, w których - wzorem Arabii Saudyjskiej - sama obecność „niewiernych” traktowana byłaby jako obraza Allaha. Tak dzieje się np. w Mosulu, gdzie ogromnymi wpływami cieszą się radykalni sunniccy wahabici.

Efekt? Irak znalazł się na opracowanej przez amerykańską rządową komisję ds. monitorowania wolności religijnej liście krajów, w których mniejszości religijne są najbardziej zagrożone. Raport tej komisji zarzuca irackiemu rządowi, że pomimo złożonych obietnic ochrony chrześcijan, Bagdad toleruje ich prześladowania. Dokument wylicza także liczne przypadki ataków na chrześcijańskich mieszkańców Iraku, informując, że w samym tylko październiku 2008 r., w Mosulu odnotowano aż 1500 takich zdarzeń. Zdaniem amerykańskiej komisji w Iraku zagrożone jest już samo istnienie mniejszości religijnych.

 

Czeka was śmierć

– Chcemy żyć w tym kraju, ale chcemy żyć w pokoju. Niestety, dziś odnosimy wrażenie, że dla chrześcijan nie ma w Iraku przyszłości – mówił w czasie ubiegłorocznych świąt Bożego Narodzenia Thaier al-Sheikh, proboszcz parafii Najświętszego Serca w Mosulu. Wojna w Iraku i prześladowania chrześcijan sprawiły, że jego kiedyś liczna i tętniąca życiem parafia, dziś świeci pustkami. I tak jest w całym Iraku, w którym od 2003 roku liczba wyznawców Chrystusa zmniejszyła się o połowę. Najliczniejszy exodus miał miejsce w 2008 roku, kiedy to doszło do największej fali prześladowań. – Ponad połowa chrześcijan żyjących w Mosulu opuściła to północnoirackie miasto w ciągu ostatnich dwóch tygodni – informował 24 października rzecznik oenzetowskiego Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców (UNHCR) Ron Redmond.

Trudno się jednak temu dziwić, kiedy czyta się ulotki, jakie podrzucane są do domów irackich chrześcijan: „Macie 24 godziny na opuszczenie domu. Jeśli tego nie zrobicie, czeka was śmierć – sprawiedliwa kara, którą nasza muzułmańska religia przewiduje dla tych, co tak jak wy, oddają cześć krzyżowi” – mogą przeczytać tamtejsi wierni. Według „Assyrian International News Agency” (AINA) na porządku dziennym są też  przypadki wdzierania się do kościołów uzbrojonych grup islamskich terrorystów żądających, aby wierni natychmiast opuścili świątynie, pozamykali je na zawsze i już nigdy do nich nie wracali. I nie są to tylko czcze groźby - tylko od początku października w samym Mosulu zginęło przynajmniej kilkunastu chrześcijan, a w ciągu ostatnich pięciu lat w całym Iraku prawie 800.

 

Getto Niniwa

Prawdziwym symbolem męczeństwa irackich chrześcijan stał się arcybiskup Mosulu, Paulos Faraj Ratho, uprowadzony 29 lutego ub.r. w czasie Drogi Krzyżowej, którą prowadził w mosulskim kościele Ducha Świętego. Ciężko schorowany, wymagający stałej opieki 65-letni hierarcha nie wytrzymał trudnych warunków, w jakich był przetrzymywany - dwa tygodnie później porywacze przekazali wiadomość o jego śmierci.

Abp Ratho pozostawił jednak po sobie przejmujący list napisany w niewoli, który zakończył apelem do wiernych: „Wzywam wszystkich was, byście zawsze byli otwarci na waszych braci muzułmanów, jazydów i wszystkich braci naszej kochanej Ojczyzny i współpracowali razem w budowaniu solidnych więzi miłości i braterstwa między dziećmi naszego ukochanego kraju, Iraku” – napisał duchowny.

Na razie jednak chrześcijanie myślą przede wszystkim o tym, jak przeżyć w Iraku każdy następny dzień. „Gdzie jest rząd, gdzie są siły bezpieczeństwa, jeśli dzień w dzień powtarzają się takie zbrodnie?” – wołała jedna z chrześcijanek, cytowana przez agencję AINA, po zabójstwie kolejnego mieszkańca Mosulu. Wierni od dawna oskarżają władze w Bagdadzie o bierność, natomiast arcybiskup Kirkuku apeluje do irackiego premiera Nuri Al-Maliki, by ten dotrzymał wreszcie swoich zobowiązań dotyczących zagwarantowania bezpieczeństwa mniejszościom religijnym. – Potrzebne nam są rozwiązania, a nie obietnice - stwierdził abp Sako.

W pewnym momencie pojawił się nawet plan stworzenia chrześcijańskiej enklawy na równinie biblijnej Niniwy. Pomysł ten forsowali liderzy diaspory irackich chrześcijan w USA oraz Sarkis Aghajan, minister finansów Kurdyjskiego Rządu Regionalnego, na którego terenach leży Niniwa. Takiemu rozwiązaniu zdecydowanie sprzeciwił się jednak abp Sako,

stwierdzając, że wyznawcy Chrystusa muszą nadal dawać świadectwo swej wiary w całym Iraku, a zamknięcie ich w getcie byłoby sprzeczne z chrześcijańską misją w świecie.

 

Kiedy wyjdą Amerykanie

Jeszcze do niedawna wydawało się, że sytuacja w Iraku nieco się unormowała. Ustały na pewien czas krwawe prześladowania, rząd wysłał trochę dodatkowych jednostek policyjnych do najbardziej zapalnych rejonów, losem irackich chrześcijan zainteresowała się też w końcu, milcząca przez wiele miesięcy, międzynarodowa opinia publiczna.

Ale kilka tygodni temu islamscy fundamentaliści znów dali znać o sobie. Na początku kwietnia w Kirkuku, Bagdadzie i Mosulu zamordowano kolejnych pięciu chrześcijan. Z kolei 26 kwietnia nieznani sprawcy ponownie w Kirkuku zabili troje chrześcijan - dwie kobiety i mężczyznę. Według policji był to „atak terrorystyczny”.

Chrześcijanie z niepokojem oczekują też na planowane w 2010 rok wyjściu wojsk USA z Iraku. Zdaniem ks. Philipa Najima, który reprezentuje patriarchę chaldejskiego w Rzymie, obawy z tym związane są większe niż nadzieje. – Chrześcijanie są zadowoleni, że wojska okupacyjne opuszczą ich kraj. (...) Z drugiej jednak strony nie ma w Iraku takich miejscowych sił, które byłyby w stanie obronić ludność. Należy się więc obawiać dalszej destabilizacji oraz przemocy – stwierdził Najim.

Zdaniem abp. Louisa Sako grozi to dalszą ucieczką chrześcijan z Iraku, co w konsekwencji może doprowadzić do końca liczącej 2 tys. lat historii chrześcijaństwa w tym kraju. Dlatego też chaldejski metropolita Kirkuku zaapelował po raz kolejny o wsparcie dla chrześcijan, „aby pozostali w Iraku, albo mogli do niego powrócić”. Wyraził przy tym przekonanie, że dialog z muzułmanami jest możliwy – „nie dialog teologiczny, ale dialog o życiu” - podkreślił Sako.

 

 

 

 

 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki