Logo Przewdonik Katolicki

Iracka twarz islamu

Dorota Niedźwiecka
ks. Douglas Al.-Bazi / fot. archiwum autora

Rozmowa z ks. Douglasem Al.-Bazi z Iraku, posługującym w obozie w Erbilu.

Był Ksiądz proboszczem parafii katolickiej w Bagdadzie w Iraku, potem pracował w drugim co do wielkości mieście w kraju – Mosulu. Jakie są korzenie chrześcijaństwa w tym kraju?
– Cywilizacja w Iraku ma ponad 5 tys. lat. Mieszkający tu chrześcijanie są chrześcijanami nie od kilku pokoleń – lecz od I w. n.e. Na co dzień używamy języka aramejskiego, w którym mówił Chrystus, i w tym języku odprawiamy Mszę św. Nasi misjonarze z obrządku chaldejskiego głosili Ewangelię w Indiach. Bardzo często też byli prześladowani: tylko w ciągu ostatnich stu lat fale prześladowań przeszły tędy aż osiem razy.
 
Ataku na Mosul dokonano 5 czerwca 2014 r.
–Tak. A ja przyjechałem do Polski po to, by opowiedzieć, co dzieje się od momentu, gdy partyzantka islamska zajęła region Niniwa i to jedno z jego największych miast: Mosul. Gdy żołnierze Państwa Islamskiego wkraczali do kolejnych miejscowości, ich chrześcijańscy mieszkańcy – zgodnie z islamskim prawem szariatu – zostali postawieni wobec wyboru: przejść na islam, płacić podatek „dla niewiernych” lub narazić się na ścięcie głowy. Ponieważ wysokość płac w Iraku pozostaje na poziomie podobnym do płac w Polsce, a miesięczny podatek wynosi 4 tys. dolarów, ludzie nie są w stanie go płacić. Muzułmanie, wchodząc do Mosulu, wypędzali więc chrześcijan, dając im 24 godziny na spakowanie się.
 
Jak zdarzało się reagować na to islamskim sąsiadom tych ludzi?
– W obozie dla uchodźców w Erbilu, jeden z mężczyzn opowiadał, jak w momencie, gdy wiadomo już było, że partyzanci wejdą do Mosulu, jego sąsiad – muzułmanin zapukał do drzwi. Powiedział mu: „Wiesz, jakie jest prawo, opuść ten dom, bo ja chcę go zająć. Masz na to 24 godziny”. Mężczyzna wraz z rodziną spakował się i poszedł do sąsiada muzułmanina, by się z nim pożegnać. Tamten otworzył drzwi zagniewany, grożąc, że jak się nie wyniosą, to ich zabije. „Przyjacielu, jak mogłem po 30 latach odejść, nie mówiąc do widzenia mojemu sąsiadowi” – odparł wyganiany. Wtedy w tamtym coś pękło, rozpłakał się, powiedział: „Zostań. Zrobię wszystko, żeby cię nikt tu nie zaatakował, a twoja rodzina mogła żyć jak do tej pory”. Chrześcijanin na szczęście wiedział, że takie sytuacje zdarzały się już: muzułmanie w przypływie emocji obiecywali bezpieczeństwo, a potem w wyniku różnych sytuacji całe rodziny traciły życie. Odmówił więc. Nie mówię tego po to, żeby was zachęcać do nienawiści do islamu. Droga, którą idziemy jako chrześcijanie, nakazuje nam kochać naszych nieprzyjaciół.
 
Mówi nam to Ksiądz po to, byśmy znali fakty i mogli zająć wobec nich adekwatne stanowisko: na poziomie działań i modlitwy?
–Tak. Wychowałem się pośród muzułmanów, znam tradycję arabską, tradycję islamu. Koran znam lepiej niż niejeden muzułmanin. Jeśli ktoś przedstawia wszystkich muzułmanów jako ludzi pokoju, ludzi dialogu to jest po prostu kłamcą. Od czasów Mahometa do dziś – według danych szacunkowych –  zostało przez nich zamordowanych 260 mln ludzi.
 
Ale słyszymy dziś, że ci, którzy mordują, gwałcą, sprzedają niewolników nie reprezentują islamu.
– Mówią wam, że to nie jest prawdziwa twarz islamu, że to jest może 10–15 proc. wyznawców. Ale jeśli mówimy jedynie o ułamku – to przekładając na liczby – mamy obecnie 300 mln terrorystów na świecie. Jestem tutaj, ponieważ dobrze rozumiecie nas jako chrześcijanie. Ja wiem, że żyć jako chrześcijanie w sekularyzującym się świecie – tak jak wy – jest trudno, ale żyć jako chrześcijanie pośród islamu jest wręcz niemożliwe.
 
Czego Ksiądz doświadczył, będąc kapłanem w Iraku?
– Moje całe dotychczasowe życie, a mam 43 lata, spędziłem pośród islamu. Kiedyś podczas odprawiania Mszy św. zaatakowano mój kościół rakietami. Innym razem grupa terrorystów otworzyła ogień w jego kierunku: strzelali w okna i drzwi. Mam pamiątkę po tym w postaci kuli, którą noszę w nodze. W końcu na moich oczach wysadzono mój kościół. Później zostałem porwany na dziewięć dni. Nigdy nie zapomnę tych dziewięciu dni. Kiedy mnie torturowano, to na wszelki wypadek, gdybym krzyczał, porywacze włączali na cały regulator  program, w którym odczytuje się Koran – by nikt tego nie słyszał.
 
Co się działo z Księdzem przez te dni?
– Przy użyciu młotka wybito mi zęby, złamano mi nos i połamano kości na plecach. Moja sytuacja przypominała obrazy, które widzicie w telewizji, np. tych klęczących Koptów, którzy zostali ścięci na libijskim wybrzeżu. Ci ludzie klęczą w wielkim milczeniu. Doświadczyłem czegoś podobnego, gdy przykładano mi do skroni pistolet, grożąc, że mnie zabiją. Miałem związane ręce, zawiązane oczy.  I wolałem być martwym w rękach Boga, niż pozostawać przy życiu w rękach tego rodzaju terrorystów.
 
Przyjechał Ksiądz do Polski, by opowiadać o Waszej sytuacji w różnych miejscach. Czego oczekujecie od nas?
– Jestem tutaj, żeby wam powiedzieć: obudźcie się. Ten rak przychodzi również do was. W terrorystach islamskich, z którymi mamy do czynienia w Iraku, widzimy – niestety – twarz diabła. Dlatego: obudźcie się. Nie, żeby nienawidzić, ale żeby podejmować mądre decyzje. Jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni jako siostry i bracia. My jesteśmy prześladowani i mordowani, dlatego jestem tu, by  przypomnieć: bądźcie naszym głosem. Oni niszczą w Iraku po kolei: wciąż więcej i więcej. Ale jeśli będziecie naszym głosem, to my nie będziemy mieć poczucia, że jesteśmy sami. Proszę popatrzeć na moją twarz, czy wyglądam na człowieka wystraszonego?
 
Zdecydowanie nie.
– Również moi współbracia nie są wystraszeni. Boimy się tylko tego, żeby nie być pozostawionymi samym sobie. Jestem tutaj także po to, by zapobiec temu, że następne pokolenie zapomni, kto nas prześladował.
Chcę, żebyście coś zapamiętali o moim kościele. Chrześcijanie w Iraku nigdy się nie poddadzą wobec prześladowań. Oni mogą zniszczyć nasze kościoły, nasze ciała, ale nigdy nie dotkną naszego ducha. Ponieważ jesteśmy wolnymi ludźmi, potrafimy przebaczać tak, jak nauczył nas Jezus. I nie zapominamy tego, kto jest przy nas cały czas i nam pomaga. Serdecznie dziękuję za datki, jakie składaliście za pośrednictwem Episkopatu i organizacji Kościół w Potrzebie, za modlitwy. Potrzebujemy ich wszyscy – także ci chrześcijanie w Iraku, którzy byli bogaci, stracili wszystko jednego dnia.
Proszę, módlcie się, aby nasza wiara była silna.  
 

Ks. Douglas Al.-Bazi z Erbilu – (ur. w 1972 r.) wychował się i pracuje w Iraku. Pracował wśród chrześcijan w Bagdadzie i Mosulu. Po porwaniu przez islamskich terrorystów i torturach, jakich doświadczył, przez siedem miesięcy „składano” go w szpitalu w Turynie. Później powrócił do Iraku, by pomagać innym. Jest odpowiedzialny za opiekę nad chrześcijanami w obozie w Erbilu.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki