Logo Przewdonik Katolicki

Lekarstwo na rany

Anna Druś
Zniszczony przez bojowników tzw. Państwa Islamskiego kościół w miejscowości Karemlash nieopodal Mosulu fot. Martyn Aim/Corbis-Getty Images

Przyjmowanie papieża w kościele, który został zrujnowany przez ISIS, a dziś jest odbudowany, to znak wytrwałości Kościoła. Choć ludzie, którzy go zrujnowali, chcieli dać nam sygnał, że nie wolno nam tu być – wracamy. I to razem z papieżem.

Ten papież zawsze chce być blisko ludzi zepchniętych na margines, dlatego przyjeżdża do Iraku – mówi katolicki biskup Irbilu, jednej z pełnej chrześcijan miejscowości, którą odwiedzi Franciszek.
Kraj, który kojarzy się nam głównie z tzw. Państwem Islamskim i terroryzmem, nie jest miejscem od zawsze muzułmańskim. Tu przed tysiącami lat funkcjonowała cywilizacja Babilonu, stąd wywodziło się i tam żyło wiele postaci biblijnych, jak choćby Abraham, Rebeka, Ezechiel, Daniel czy Jeremiasz. Nie wspominając o Adamie i Ewie, ponieważ jak przypuszczają historycy, biblijny Eden znajdował się gdzieś na terenie Iraku.
– Na tym terenie funkcjonowało aż 18 cywilizacji – mówi ks. Andrzej Halemba, koordynator projektów papieskiego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie dla Azji i Afryki, w tym dla krajów Bliskiego Wschodu. – To tu pojawiły się pierwsze kodeksy prawa, tu zaczęto używać pisma, wymyślono technologię koła, zaczęto uprawę pługiem. Tu intensywnie rozwijało się chrześcijaństwo, głoszone jeszcze przez św. Tomasza. Stąd ruszyła pierwsza ewangelizacja Chin w V wieku. Kościół w Iraku to jedna z najstarszych wspólnot na świecie – mówi ks. Andrzej Halemba.

Wypędzić chrześcijan
W czasie eksterminacji chrześcijan, jaka miała miejsce zaledwie siedem lat temu, ks. Andrzej Halemba przyjeżdżał do Iraku, by z ramienia PKWP nieść pierwszą, niezbędną pomoc uciekinierom. O swoich przeżyciach opowiadał w ubiegłym tygodniu podczas konferencji online zorganizowanej przez Misję na Szewskiej, poznańskie biuro regionalne stowarzyszenia.
– Gdy do nich wówczas pojechaliśmy, pomagaliśmy budować tymczasowe miejsca zamieszkania, jednak wcale nie ta pomoc była dla nich najważniejsza. W rozmowach ciągle mówili o tym, że dla nich najważniejsza jest nasza fizyczna z nimi obecność, którą traktowali jako dowód na to, że świat nie całkiem o nich zapomniał. Mówili, że będąc tam z nimi, dotykamy ich ran – podkreślał ks. Halemba.
A rany, jakie noszą, są naprawdę głębokie. We wszystkich miejscach, w których funkcjonowali, zanim wybuchła wojna, chrześcijanie żyli z sąsiadami muzułmanami w symbiozie. Zawsze w mniejszości, ale zwykle w zgodzie. Chrześcijańskie kobiety uczyły w muzułmańskich szkołach, chrześcijańskie dzieci bawiły się wspólnie z dziećmi muzułmanów. Gdy w 2004 r. zaczęła się wojna, a dotychczasowy porządek zaczął być zastępowany wojennym chaosem, wszystko się zmieniło. To wtedy zaczęły się pierwsze porwania i ataki na chrześcijan. Wtedy też został uprowadzony chaldejski ksiądz Saad Sirop Hanna, bohater i autor głośnej książki Porwany w Iraku.
Najgorsze przyszło jednak, gdy na terenie Iraku i Syrii zaczęło się samoorganizować tzw. Państwo Islamskie (ISIS). Jego władze i ideologia widziały w wyznawcach Chrystusa popleczników wrogiego Zachodu, dlatego najpierw w Syrii, a potem również w Iraku, islamiści zaczęli dążyć do zlikwidowania chrześcijaństwa na podbijanych przez siebie terenach. W 2014 r. wprowadzono prawo skierowane do wszystkich wyznawców Chrystusa: przechodzicie na islam albo płacicie dodatkowy podatek (470 dolarów od rodziny) lub umieracie. Wkrótce zaostrzyli warunki, grożąc wprost karą śmierci każdemu chrześcijaninowi, który zostanie na okupowanych przez nich terenach. Właśnie tak zaczął się największy chrześcijański exodus w Iraku, głównie dotyczący Równiny Niniwy, miejsca największych dotychczasowych skupisk wyznawców Chrystusa. Łącznie swoje domy opuściło wówczas 125 tys. ludzi, w tym wielu księży i sióstr zakonnych.

Trudne powroty
Celem ich ucieczki był przede wszystkim najbliższy Kurdystan – autonomiczny region na północy Iraku. To tam zasiedlali budowane naprędce obozy dla uchodźców, to tam wyczekiwali wieści o tym, co stało się z ich znajomymi, domami i świątyniami. A wieści były coraz bardziej przerażające. Słyszano o masowych masakrach na tych, którym nie udało się uciec, oraz o niszczeniu wszystkiego, co chrześcijańskie: kościołów, sal spotkań, klasztorów, ochronek czy szkół. W ogniu stanął m.in. przepiękny kościół Al Tahira pw. Niepokalanego Poczęcia Maryi w Karakosz, słynny zabytkowy klasztor syryjsko-katolicki Mar Behnam w Al-Hamdanijja, płonęły świątynie w Mosulu. Z bólem mówiono wówczas, że 2015 r. był pierwszym rokiem od blisko dwóch tysięcy lat, gdy na tym terenie nie odprawiono żadnej Mszy św. Łącznie zniszczono aż 363 budynki sakralne oraz około 15 tys. domów należących do chrześcijan.
Gdy tzw. Państwo Islamskie zostało na tych terenach pokonane, od razu ruszyła międzynarodowa akcja odbudowy chrześcijańskiej obecności na Równinie Niniwy. Na ten cel papież Franciszek przeznaczył podarowane mu lamborghini. Odbudowywane były nie tylko kościoły, ale również prowadzone przez chrześcijan przedszkola, szkoły, ochronki dla dzieci i świetlice. Przede wszystkim jednak odbudowywane były zbombardowane domy, tak by było dokąd wracać. Ale przekonanie chrześcijan do powrotu wcale nie było łatwe.
– Najgorsze było pokonanie strachu. To było niesamowite, jak oni bali się wracać! Bali się min, którymi naszpikowane były pola, bali się trucizn w domach i innych pułapek zastawionych przez ISIS, bali się widoku swoich miast i pól zamienionych w ruinę – opowiada ks. Andrzej Halemba.
Pomoc kierowana do chrześcijan trafiała do nich niezależnie od wyznania. Na tych terenach działają bowiem zgodnie obok siebie Asyryjski Kościół prawosławny, Chaldejski Kościół katolicki, Syryjski Kościół katolicki i Kościół ormiański. To ich zwierzchnicy zawiązali Komitet Odbudowy Niniwy, któremu pomaga dziś także finansowo papieskie stowarzyszenie PKWP.
– W miejscach takich jak Irak, gdzie chrześcijanie różnych wyznań stanowią znikomą mniejszość, różnice między nimi samymi nie są tak ostre, jak mogłoby się wydawać. Jako i tak niewielka społeczność trzymają się razem i pomagają sobie wzajemnie – mówi Kinga Waliszewska z Misji na Szewskiej, poznańskiego biura regionalnego PKWP. Ta różnorodność wybrzmi też prawdopodobnie podczas papieskiej wizyty w Iraku.

Papież chce być blisko
Franciszek od początku podkreślał swoją bliskość z prześladowanymi braćmi w Iraku. Pierwszy raz życzenie podróży do tego kraju wyraził już w 2015 r., czyli jeszcze w czasie okupacji na Równinie Niniwy. Potem powtórzył tę deklarację w czerwcu 2019 r., wywołując wśród chrześcijan Irakijczyków wybuch wielkiej radości. Pielgrzymka miała odbyć się w 2020 r., jednak pandemia pokrzyżowała te plany. Franciszek zaskoczył jednak wszystkich, gdy w grudniu 2020 r., w czasie trwania drugiej fali pandemii, wrócił do tego pomysłu, deklarując nawet konkretną datę. I choć nie brakuje plotek, głoszących, że wizyta ta będzie odwołana, wszystko wskazuje na to, że 5 marca samolot z Ojcem Świętym na pokładzie wyląduje na lotnisku w Bagdadzie.
Syryjski biskup Irbilu Nathanael Nizar Wadih Semaan przypomina, że tego dnia ziści się plan, który miało już dwóch papieży przed Franciszkiem. – Pragnienie i nadzieję odwiedzin Iraku miał zarówno papież Jan Paweł II, jak i Benedykt XVI, a teraz wreszcie papież Franciszek złoży wizytę w naszym kraju. Doceniamy jej znaczenie, ponieważ wiemy, jak trudna ona będzie. Wciąż mamy do czynienia z sytuacją kryzysową związaną z koronawirusem, papież nie jest już młody i niewiele podróżuje, więc jego wizyta jest tym bardziej ważna i świadcząca o naszym miejscu w Kościele powszechnym – mówi bp Semaan.
– Wizyta papieża wśród nas będzie lekarstwem na wydarzenia, które miały miejsce wcześniej: tam, gdzie była przemoc, dziś przychodzi pokój, ponieważ w osobie Franciszka przychodzi władza, która przemawia zarówno do środowiska politycznego, jak i do Kościoła – mówi ks. Georges Jahola, proboszcz parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Karakosz, którą odwiedzi Franciszek. Zauważa on także inny wymiar tej pielgrzymki: potwierdzenie, że Irak jest miejscem, do którego od wieków przynależą wyznawcy Chrystusa. – Przyjmowanie papieża w tym kościele, który został zrujnowany przez ISIS, a dziś jest odbudowany, to znak wytrwałości Kościoła. Choć ludzie, którzy go zrujnowali, chcieli dać nam sygnał, że nie wolno nam tu być, wracamy i to razem z papieżem – głową Kościoła powszechnego. To tak, jakby cały Kościół chciał w jego osobie dać nam sygnał, że to Irak też jest naszym miejscem – mówi ks. Jahola.

Program wizyty
Papież wyruszy do Iraku samolotem w piątek 5 marca rano. Kilka godzin później wyląduje na lotnisku w Bagdadzie, skąd pojedzie prosto do pałacu prezydenckiego na spotkanie z władzami cywilnymi i korpusem dyplomatycznym. Jeszcze tego samego dnia spotka się z kapłanami i zakonnikami w katedrze syryjsko-katolickiej dedykowanej Matce Odkupienia.
W sobotę 6 marca rano pojedzie do Nadżafu, gdzie spotka się z wielkim ajatollahem Alim Al-Sistanim. Zaraz potem wyruszy do Ur – miejsca, z którego pochodził Abraham. Tam odbędzie kolejne międzyreligijne spotkanie. Po powrocie do Bagdadu jeszcze tego dnia papież będzie przewodniczył Mszy św. w chaldejskiej katedrze św. Józefa.
W niedzielę 7 marca zaplanowano wizytę w Irbilu, Mosulu i Karakosz – największych skupiskach chrześcijan w Iraku, najbardziej dotkniętych terrorem ISIS w latach 2014–2015. W Mosulu papież odmówi specjalną modlitwę za zmarłych w ostatnich prześladowaniach, zaś w Irbilu po południu będzie przewodniczył Mszy św. na stadionie Franso Hariri. Na noc wróci do Bagdadu.
Do Rzymu papież wyleci 8 marca przed południem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki