Logo Przewdonik Katolicki

Mają uszy, ale nie słyszą

Szymon Bojdo
"Rozumiemy się bez słów" / materiały prasowe

Relacje osób niepełnosprawnych i zdrowych to już specjalność francuskiej kinematografii. Co ważne, nie jest to tylko powierzchowne pokazanie problemu.

Zaledwie cztery lata temu zachwycaliśmy się znakomitym filmem Nietykalni tandemu reżyserskiego Nakache i Toledano, a dziś możemy obejrzeć w polskich kinach nieco słabszą, ale równie poruszającą produkcję Erica Lartigau Rozumiemy się bez słów. Pierwszy z filmów w mistrzowski sposób łączył kilka inności: ze względu na postępującą chorobę, kolor skóry i wiek. Wszystko to okraszone niebywałym humorem doprowadzało do łez, ale też dawało do myślenia. Z kolei Lartigau przygotował obraz ciekawy, choć uboższy w kinowe tricki. Film przyjmuje formę musicalu i opowiada o rodzinie głuchoniemych, w której słyszy tylko jedna córka. Więcej, jej słuch jest absolutny, co sprawia, że nauczyciel muzyki zaprasza ją na przegląd młodych talentów do Paryża. I tutaj kończy się prostota tej historii.
 
Słuchać sercem
Lartigau wywołuje nasze łzy w mniej wysublimowany sposób, bo humor w tym filmie jest raczej toporny. Z jednej strony wzrusza nas opowieść o życiu osób głuchoniemych. Film świetnie pokazuje, jak trudno jest „wymigać” niektóre uczucia, ale uczy też, że od tych najważniejszych emocji wymigać się nie da. Co więcej, przez parę minut, dzięki prostemu zabiegowi, widz czuje się jak osoba głucha, dlatego tym bardziej warto obejrzeć film w kinie. Dalej możemy przyjrzeć się wykluczeniu osób pochodzących z małych miejscowości i niesłuchaniu ich przez przedstawicieli innych ośrodków (i na odwrót?). Pokazuje to doskonale nauczyciel Fabien Thomasson (zagrany genialnie przez Erica Elmosnina), którego największą ambicją jest uczenie w Paryżu. Z wyższością traktuje on swoich uczniów i faworyzuje tylko jednego beniaminka, pochodzącego z Paryża. Gabriel (Ilian Bergala), bo o nim mowa, pokazuje natomiast, jak silnie linie podziału między sobą zarysowują ludzie młodzi. Obaj subtelnie, ale dobitnie pokazują, jak łatwo wykluczyć kogoś ze względu na status finansowy. Nauczyciel – krzycząc do słuchawki na kuratora oświaty, że przecież nie wyżyje już dłużej z pensji prowincjonalnego nauczyciela, uczeń – rozbijając auto babci. Wreszcie, choć zabrzmi to jak truizm, to opowieść o politykach, którzy nie słuchają ludzi. Mer miasteczka startuje w wyborach kolejny raz, co wydaje się już jedynie formalnością. O tym, jak ważne jest wsłuchanie się w głos swoich wyborców, przekona go jednak głuchy Rodolphe Berier (Francois Damiens). Trzeba wspomnieć też o relacjach rodzic-dziecko. Tam, bez względu na wszystko, ważne jest słuchanie siebie nawzajem. Film przekonuje, że słuch to nie tylko zmysł wytwarzany w bębenkach naszych uszu. O wiele istotniejsze jest słuchanie sercem.  I właśnie taka rodzina jak Belierowie może nam pokazać, jak wielu jest wokół nas tych, którzy mają uszy, ale nie słyszą.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki