Może budzić zdumienie fakt, że w Muzeum Narodowym odbywa się wystawa poświęcona poecie i teoretykowi, krytykowi i założycielowi pisma literackiego. Jesteśmy przyzwyczajeni, że wystawy z takimi bohaterami muszą mieć miejsce w muzeach literatury albo korytarzach bibliotecznych. Zazwyczaj ograniczają się do kilku gablotek i są po prostu nudne. Kurator, a jednocześnie wicedyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie, Piotr Rypson proponuje jednak inne spojrzenie na postać literata: to nie jest wystawa o nim, to wystawa o jego czasach i jego środowisku. Dzięki temu problem gablotek mamy z głowy: wystawa jest pełna obrazów i grafik, mimo że sam Peiper przecież niczego w życiu nie namalował. Podążamy jednak jego ścieżkami: do Madrytu, do Krakowa i Warszawy. Spotykamy artystów, których znał, którzy tworzyli w tym czasie, którzy oddziaływali na niego i tych, na których wpływ miał on sam. To nowoczesny świat awangardy dwudziestolecia międzywojennego. Choć przywołany w tytule wystawy Tadeusz Peiper ze swoim dziwnym i pogmatwanym życiorysem też fascynuje.
Mit proroka awangardy
Tadeusz Peiper urodził się w rodzinie żydowskiej w 1891 r. w Krakowie-Podgórzu. Jego ojciec był wziętym prawnikiem, mógł sobie pozwolić na kształcenie syna za granicą. W chwili wybuchu I wojny światowej Tadeusz Peiper był we Francji, gdzie jako poddany austro-węgierski został internowany i po krótkim pobycie w obozie w Bordeaux wyjechał do Hiszpanii. Tych kilka hiszpańskich lat pomijanych jest zwykle milczeniem albo potraktowane najwyżej jednym zdaniem. Tymczasem wystawa w Muzeum Narodowym pokazuje, jak ważne dla polskiej sztuki było te kilka lat pobytu Peipera w Madrycie. Rozwinął tam skrzydła. Zajmował się literaturą, pisywał do hiszpańskich gazet, przetłumaczył na hiszpański Chłopów Reymonta (ale tylko we fragmentach), brał udział w życiu towarzyskim kolonii polskich artystów. W Madrycie w tamtym czasie życie artystyczne aż pulsowało. Przebywali tam między innymi Józef Pankiewicz, Władysław Jahl, Jorge Luis Borges, Robert Delaunay, Ortega y Gasset. Ten okres do niedawna był białą plamą w życiorysie Peipera, zajęła się nim kilka lat temu Beata Lentas, autorka książki na ten temat, konfrontując fakty z legendą. Peiper wrócił bowiem do Polski w aurze sławy, którą sam wokół siebie niezwykle umiejętnie roztoczył. Rozgłaszał różne rewelacje na swój temat, na przykład taką, że skradziono mu w podróży walizkę pełną zapisków, wierszy i literackich rewelacji, które miały zmienić literaturę. Czy walizka naprawdę istniała? Nie wiadomo. Prawdą jest, że Peiper potrafił zafascynować sobą polskie środowisko artystyczne. Niczym prorok nowej awangardy ogłaszał prawa, którym musi się podporządkować nowa literatura i sztuka. Nasyciwszy się przemianami w Paryżu i Madrycie przywiózł do Polski wciąż ogarniętej romantyczną wizją świata, szukającej natchnienia na wsi, świeże spojrzenie na nowoczesność, rozwój, rzeczywistość budowania, konstruowania, przeobrażania.
Nowy świat
Peiper był urzeczony nowoczesnością. Inaczej niż futuryści, którzy w nowoczesności widzieli żywioł prowadzący do rozpadu, katastrofy. Peipera fascynowało miasto, masa, maszyna. Myślał o twórczości rygorystycznie zdyscyplinowanej. Futuryzm czy surrealizm odrzucał jako zbyt żywiołowe i zupełnie nie oparte na rozumie. Sztuka miała według jego reguł reagować na rzeczywistą codzienność społecznych mas. Z nadzieją patrzył w przyszłość, z uwielbieniem kontemplował technologiczne nowinki. Nie uznawał spontaniczności w procesie tworzenia, tak samo jak mimetyzmu. Cenił ład, przemyślaną konstrukcję, intelekt. W założonym przez siebie piśmie „Zwrotnica” Peiper publikuje teksty propagujące zjednoczenie sztuki ze sferą życia społecznego, wzorowanie sztuki na „organicznej” strukturze społeczeństwa. To tu ogłosił swój najsłynniejszy manifest Miasto. Masa. Maszyna. Publikują tam Władysław Strzemiński, Tytus Czyżewski i Julian Przyboś, a także Kazimierz Malewicz i Tristan Tzara. Teksty i wiersze Peipera ilustrują współcześni mu artyści: Juan Gris, Mojżesz Kisling, Fernand Leger i inni.
Peiper w kontekście
Warszawska wystawa jest wystawą kontekstową: pokazuje otoczenie życia Tadeusza Peipera w ramach czasowych od 1914 r. do końca lat 30. A więc od jego wyjazdu do Paryża aż do zmierzchu jego idei. W dziewięciu salach jest miejsce na sztukę tworzoną przez artystów krakowskich z końca XIX w., Paryż 1914 r., kosmopolityczny Madryt lat 1915–1921 oraz formistyczny i futurystyczny Kraków. Dzieła malarzy awangardzistów hiszpańskich są skonfrontowane z dziełami, jakie powstawały wtedy w Polsce. Od widocznych jeszcze wpływów impresjonizmu po fascynację geometrią i miastem. Aż trzy sale poświęcono „Zwrotnicy”. Obok powiększonych numerów czasopisma znajdują się prace mistrzów awangardy: Strzemińskiego, Katarzyny Kobro, Stażewskiego, Malewicza. Obok obrazów i grafik, zgromadzono tu zdjęcia awangardowej architektury, fotomontaże, słynne filmy pokazujące fascynację wielkim miastem: Balet mechaniczny Legera i Berlin, symfonia wielkiego miasta Ruttmana. Lata 30. to zmierzch pełnej nadziei utopii i narastanie katastroficznych nastrojów. Miasto okazało się siedliskiem nierówności i zła, a rolę sztuki przejęła prasa.
Wystawa jest owocem badawczego projektu i została przygotowana we współpracy z hiszpańskim środowiskiem kulturalnym. Komentarzem do niej jest obszerny katalog pod redakcją kuratora Piotra Rypsona. Bez znajomości zebranych tam tekstów, które komentują sztukę awangardy hiszpańskiej i polskiej trudno jest wyjść z wystawy w pełni nasyconym. Tragiczne są późniejsze losy Peipera. W latach 30. odszedł w cień, pisał pesymistyczne teksty, których nikt już nie czytał. Zapomniano o nim całkiem. Po wojnie mówiono, że zdziwaczał. „Papież awangardy”, „Wielki Zwrotniczy”, który skierował polską sztukę na nowe tory w latach 60. żył w biedzie i samotności pogrążony we własnych lękach. Starał się o zapomogę na wyjazd za granicę w celu napisania pracy o Jezusie Chrystusie. Anna Kamieńska, która spotkała go na warszawskiej ulicy wspominała, że wyglądem przypominał jej paryskiego kloszarda. Zmarł w szpitalu psychiatrycznym w Tworkach.