Jak to się stało, że chirurg zrezygnował z kariery lekarza i zajął się duszpasterstwem rodzin?
Mounir: – W 1994 r. w Kairze miała miejsce międzynarodowa konferencja na temat ludności i rozwoju. Wnioski z tej konferencji, zdaniem chrześcijan w Egipcie, uderzały w przyszłość rodziny. Zostałem więc poproszony przez mojego biskupa, aby zorganizować coś, co byłoby odpowiedzią na rodzące się zagrożenia. Ta prośba została skierowana do mnie, ponieważ przy episkopacie egipskim reprezentuję ruch Focolari. Zostawiłem więc pracę chirurga i założyłem Instytut św. Józefa. Od 1996 r. żadna z par narzeczonych nie może prosić o błogosławieństwo sakramentalne bez kursu przedmałżeńskiego w naszym instytucie.
Co z narzeczonymi, którzy nie mieszkają w Kairze?
Mounir: – Instytut otworzył swoje oddziały w innych miastach i diecezjach. Wyznaczył sobie dwa cele: pomoc rodzinom w sytuacjach trudnych i przygotowanie do sakramentu małżeństwa. Chociaż program obowiązuje tylko katolików, przychodzą do nas chrześcijanie innych wyznań, a nawet innych religii, aby wysłuchać wykładów, ponieważ doceniają wkład Kościoła w budowanie rodziny na solidnych fundamentach.
Jak wygląda sytuacja małżeństw religijnie mieszanych?
Mounir: – Dotychczas w Egipcie prawie wszystkie małżeństwa są zawierane w wymiarze religijnym. Dopiero potem następuje akt cywilny. Jest więc trochę inaczej niż w Europie, gdzie zawiera się wiele ślubów cywilnych. Nie ma jednak w Egipcie związków mieszanych. Chrześcijanie biorą ślub z chrześcijanami, a muzułmanie z muzułmanami. Jeśli zakochają się w sobie mężczyzna i kobieta różnych religii, strona chrześcijańska musi zmienić swoją religię na islam.
To jest poważny problem.
Mounir: – To prawda, ale problemem jest też rozwód wśród chrześcijan. Prawosławni mają nie tylko możliwość stwierdzenia nieważności małżeństwa, ale także prawo do rozwodu w przypadku cudzołóstwa. To jest najpoważniejszy dla nas problem. Także dla małżeństw katolickich, które zastanawiają się, dlaczego nie jest to możliwe w ich przypadku.
Czy małżeństwa chrześcijańskie czerpią też wzorce z kultury muzułmańskiej?
Mounir: – Generalnie rzecz ujmując, w kulturze arabskiej istnieje dysproporcja między godnością mężczyzny i kobiety. Nadal kobieta uważana jest za kogoś, kto jest stawiany społecznie poniżej mężczyzny. Tutaj dostrzegamy potrzebę formacji chrześcijańskiej, która podkreśla równość kobiety i mężczyzny oraz zabiega o przywrócenie utraconej przez kobietę godności. Jeśli tego nie zrobimy, a wynika to z Ewangelii Chrystusa, dotrze do nas to, co jest w Europie, czyli propaganda gender i skrajny feminizm. Niestety kobiety nadal mogą odczuwać wpływ tradycji arabskich, który zarówno wśród muzułmanów, jak i chrześcijan, jest wciąż bardzo silny.
Udaje się zmieniać tę mentalność?
Mounir: – W naszym kraju jest wiele małżeństw, które chcą separacji. Dotyczy to zarówno muzułmanów, jak i chrześcijan. Możemy się jednak cieszyć, że po przebytej u nas formacji chrześcijańskiej do naszego instytutu przez dwadzieścia lat przyszło zaledwie kilka par, aby prosić o stwierdzenie nieważności sakramentu małżeństwa. Jeśli jakieś małżeństwo przeżywa kryzys, przychodzi do nas najpierw prosić o pomoc i my jej udzielamy w różnych wymiarach: psychologicznym, duchowym, społecznym, a nawet medycznym.
Godność kobiety jest faktycznie bardziej respektowana wśród chrześcijan?
Mona: – W rodzinach chrześcijańskich nie ma tego upokorzenia, które występuje wśród wyznawców islamu. Znam jednak wiele przypadków małżeństw muzułmańskich, które mają kontakt z chrześcijanami i wprowadzają w swoich rodzinach inne zwyczaje. Kobiety odzyskują swoje prawa.
Czy podobnie wygląda kwestia prawa kobiet do wychowania dzieci?
Mona: – Nasze kobiety są absolutnie poświęcone wychowaniu dzieci. Są gotowe dla nich na wszystko. Dotyczy to całej naszej kultury. Nie tylko chrześcijan. Matki chrześcijańskie posyłają dzieci na katechezę, ale też same uczą ich religii w domu. Uważają, że jest to obowiązek kobiety. Oczywiście ojciec także ma w tym udział. Wśród muzułmanów zasadniczo o wychowaniu decyduje ojciec, ale znam przypadki rodzin, które uczą się od chrześcijan podobnego sposobu wychowania, tzn. takiego, w którym ojciec i matka o wszystkim decydują wspólnie. Wśród naszych przyjaciół jest wiele naprawdę pięknych rodzin muzułmańskich.
Docierają do nas informacje, że chrześcijanie na Bliskim Wschodzie boją się muzułmanów.
Mounir: – Egipt to nie Liban. W naszym bloku mieszka trzydzieści rodzin i tylko dwie wśród nich to chrześcijanie. Żyjemy więc wśród muzułmanów. Razem z nimi świętujemy. Jesteśmy przyjaciółmi. Odwiedzamy się wzajemnie. Tak jednak jest w przypadku muzułmanów egipskich. Zdarzają się jednak fundamentaliści religijni. Głównie przyjezdni. Oni nie są dla nas mili. Potrafią pomoczyć nasze pranie, które suszyło się cały dzień; moja żona denerwuje się wtedy bardzo – ale przebacza. Fundamentalistów jest niewielu, ale niestety są bardzo dobrze zorganizowani. Szczególnie w niewielkich wioskach.
Obecnie do Europy przybywa wielu uchodźców. Są wśród nich także muzułmanie. Wiemy, że ze strony ekstremistów islamskich cierpią nie tylko chrześcijanie.
Mona: – Mam dla was tylko jedną radę. Jeśli dacie miłość, miłość otrzymacie. Nie dzielę ludzi na chrześcijan i muzułmanów. Dla mnie miłość jest dla wszystkich.
Polacy boją się napływu muzułmanów, którzy mogą okazać się fundamentalistami.
Mona: – Pracuję w szkole jako sekretarka. Naszym nowym dyrektorem został mianowany muzułmanin z Arabii Saudyjskiej. Słyszałam jak rozmawiał przez telefon na mój temat oburzony, że dostał sekretarkę, która jest chrześcijanką. Wyszłam z pokoju i nic nie mówiłam. Wytłumaczył mi, że powiedział tak tylko ze względu na właściciela szkoły. Zaraz poprosił mnie, abym mu przebaczyła. Potem podwiózł mnie do domu i jeszcze raz zapytał, czy mu naprawdę przebaczyłam, bo nie będzie potrafił w pokoju wrócić do domu.
Mounir: – Oni nie są złymi ludźmi. Odczuwają sercem tak jak my. Mają podobne wyrzuty sumienia. Jako muzułmanie czują wyraźnie miłość, którą od nas otrzymują i wiedzą też, kiedy sami tej miłości nie dają. Niestety są tacy – jest ich mniej – którzy chcą rządzić światem, ale nie mają w sercu religii. Jeszcze 30–40 lat temu nie było fundamentalistów, jakimi są np. „Bracia Muzułmanie”. Może obawiacie się właśnie tych muzułmanów, którzy faktycznie są silni w Niemczech, Francji czy Belgii. Musicie na nich zwrócić uwagę i być ostrożni, ale nie wobec tzw. muzułmanów normalnych, których jest znacznie więcej. W Egipcie wszyscy bardzo praktykujemy swoją religię. Zarówno muzułmanie, jak i chrześcijanie. Prawdopodobnie bardziej niż w Arabii Saudyjskiej.
Pracuję dla Organizacji Narodów Zjednoczonych i często podróżuję. Zawsze zabieram ze sobą moją sekretarkę, która jest muzułmanką. Ona nie tylko zajmuje się sprawami biurowymi, ale naprawdę opiekuje się mną. Wszystkie moje sekretarki, a ta jest czwarta, były muzułmankami. Czasami zabieram ją też na spotkania ruchu Focolari, tam gdzie aktualnie przebywam, i ona uczestniczy z nami w modlitwie. Jest wierząca i praktykująca, ale nie tak jak muzułmanie fundamentaliści.
Mona: – Jeśli chcecie wiedzieć, gdzie są początki fundamentalizmu islamskiego, idźcie do założyciela tego ruchu Hassana al-Banny. To on został podjudzony przez Anglików i masonów, aby użyć religii przeciwko religii i zamienić ją w politykę.
Czy jest nadzieja na świat różnych religii żyjących w pokoju?
Mounir: – Tak. Na przykład nasz obecny prezydent pochodzi z ruchu fundamentalistów religijnych, ale zauważył, że kraj popada w ruinę przez ich działania i dlatego zmienił sposób postępowania. Myślę, że znaczna większość Egipcjan jest przeciwna ekstremizmowi islamskiemu.
Mounir Farag, profesor nauk medycznych, chirurg, współpracownik ONZ. Wraz z żoną Moną Mishriky Abdelmalek są członkami ruchu Focolari i założycielami Instytutu św. Józefa na rzecz Rodziny i Bioetyki w Kairze.