Logo Przewdonik Katolicki

Dawidowie wśród Goliatów

Marek Dłużniewski
Termalica Bruk-Bet Nieciecza w meczu z Lechem Poznań / fot. PAP

Awans do piłkarskiej Ekstraklasy klubu z niemającej nawet 800 mieszkańców Niecieczy to duża niespodzianka. Absolutnych debiutantów będzie można też oglądać w najsilniejszych ligach Europy.

Niespodzianki są solą futbolu, jednak rzadko wielkie sensacje zdarzają się jednocześnie w aż tylu krajach. Na piłkarskie salony wkraczają kluby, które właśnie rozpoczynają pisanie najpiękniejszych kart swojej historii, a którym jednocześnie z góry będzie się przypisywać rolę chłopców do bicia. Dlatego jeśli ich przygoda z krajową elitą potrwa dłużej niż tylko ten nadchodzący sezon, będą mogły odtrąbić duży sukces.
 
Włoskie Kopciuszki
Bardzo zaskakujące rozstrzygnięcia przyniósł miniony sezon Serie B, czyli drugiej ligi włoskiej. Pierwsze dwa miejsca, a tym samym awans do krajowej elity wywalczyły kluby, dla których gra w przyszłym sezonie w słynnej Serie A będzie debiutem na tym szczeblu rozgrywek. Najlepszym zespołem na zapleczu włoskiej ekstraklasy okazała się ekipa Carpi FC 1909. Drużyna rozgrywa swoje mecze na stadionie, który nawet jak na włoskie warunki jest obiektem prehistorycznym.  Stadio Sandro Cabassi nie tylko straszy przestarzałą infrastrukturą, ale może pomieścić tylko niespełna 4200 kibiców. Wiadomo więc, że piłkarze beniaminka Serie A swoje domowe mecze będą rozgrywać gdzie indziej. Carpi, które od lata będzie mierzyć się z takimi ekipami jak Juventus Turyn, AC Milan czy Inter Mediolan, jeszcze nieco ponad dwa lata temu grało w trzeciej klasie rozgrywkowej, a 15 lat temu było bankrutem.
Plajtę ma za sobą także drugi z zaskakujących beniaminków Serie A – Frosinone Calcio. To klub z siedzibą w niespełna 50-tysięcznym mieście leżącym około godziny drogi na południe od Rzymu, nieopodal autostrady prowadzącej do Neapolu. Frosinone będzie więc trzecią siłą regionu Lacjum, po stołecznych Lazio i AS Roma. Geograficzne położenie to jednak wszystko, co łączy klub z dwoma rzymskimi gigantami. Nowy członek włoskiej piłkarskiej elity ledwie rok temu awansował na jej zaplecze.
 
Fabryka i Bundesliga
Także w Niemczech awans na najwyższy szczebel rozgrywek wywalczyły dwa zespoły, których historia nie powala na kolana. Rywalizację w 2. Bundeslidze wygrał FC Ingolstadt 04. Beniaminek Bundesligi powstał dopiero w 2004 r. z połączenia dwóch miejscowych klubów. Samo miasto liczy około 130 tys. mieszkańców i mieści się w okręgu metropolitalnym Monachium. Jednak bardziej niż piłkarskim kibicom powinno być znane miłośnikom motoryzacji. Swoją siedzibę i fabrykę ma w nim bowiem niemiecki koncern samochodowy Audi. To właśnie możny producent aut jest głównym patronem klubu, o czym mówi nazwa stadionu. Audisport Park to nie gigantyczny, ale na pewno nowoczesny obiekt. Otwarty przed pięcioma laty stadion może pomieścić 15 tys. kibiców. Wsparcie Audi nie oznacza jednak, że za sukcesem 11-letniego klubu stoją jakieś gigantyczne pieniądze. Jego droga do Bundesligi wcale nie była usłana różami. Wprawdzie zespół w drugiej lidze spędził już kilka sezonów, ale dopiero w tym ostatnim skończył rozgrywki w górnej połówce tabeli, co jak się okazało, od razu oznaczało awans.
O ile młody klub z Bawarii jest absolutnym debiutantem w Bundeslidze, o tyle drugi beniaminek SV Darmstadt grał już na najwyższym szczeblu dwa sezony. Było to jednak w latach 70. i 80. W ostatnich latach błąkał się po niższych ligach, by przed rokiem awansować na zaplecze Bundesligi, a w tym sezonie dostać się do krajowej elity. Piłkarze z Hesji w przeciwieństwie do FC Ingolstadt będą musieli się mierzyć z problemami natury organizacyjnej. Niechlubnym znakiem rozpoznawczym będzie przestarzały 16,5-tysięczny stadion.
 
 
Awans z Borucem
Do jednej z najlepszych lig świata angielskiej Premier League, po raz pierwszy w historii awansował AFC Bournemouth. Na tle innych ekip będzie się znacząco wyróżniał. Po pierwsze stadionem, który może pomieścić ledwie 12 tys. kibiców, co w warunkach angielskich, nawet przy komplecie publiczności na każdym meczu, może oznaczać najgorszą frekwencję w lidze. Po drugie, samo miasto jest nadmorskim kurortem i wiąże się raczej z wakacjami i wypoczynkiem niż piłką nożną. Niewiele wskazywało na to, że drużyna, której bramki broni Artur Boruc awansuje do Premier League. Zanim polski bramkarz, który stracił miejsce w bramce Southampton, został wypożyczony do Bournemouth, zespół ten zajmował miejsce w dolnej połowie tabeli. Boruc ma więc spory udział w promocji do najwyższej klasy rozgrywkowej, ale największe zasługi leżą po stronie trenera. Eddie Howe to postać związana z klubem od wielu lat (z krótkimi przerwami na grę i pracę w innych klubach). Sam jest jego wychowankiem i wieloletnim zawodnikiem, a następnie został jego trenerem. To pod jego wodzą, drużyna, która jeszcze kilka lat temu grała w czwartej lidze, stopniowo pokonywała kolejne szczeble rozgrywek, aż do tego najwyższego.
 
Bruk w polu kukurydzy
Żaden z tych dość niespodziewanych awansów nie przebija jednak pod względem egzotyki tego, czego na polskim podwórku dokonała Termalika Bruk-Bet Nieciecza. Mająca swoją siedzibę w liczącej około 750 (!) mieszkańców małopolskiej wiosce drużyna latem zadebiutuje w Ekstraklasie. Choć klub ma ponad 90-letnią tradycję, to jednak na szczeblu centralnym występuje raptem od kilku sezonów. Kolejne awanse z niższych lig nie byłyby możliwe, gdyby nie lokalny sponsor – producent kostki brukowej – który znalazł się nawet w oficjalnej nazwie zespołu. Wizyta na mieszczącym trochę ponad 2 tys. kibiców stadionie, nieopodal którego rozpościerają się pola kukurydzy, to na pierwszy rzut oka raczej folklor niemający wiele wspólnego z poważnym futbolem. A jednak, Termalika o awans do Ekstraklasy biła się już od kilku sezonów i w końcu dopięła swego. Wszystko wskazuje jednak na to, że ekstraklasowe zespoły na razie nie zagrają na boisku w Niecieczy. Miejscowy stadion nie spełnia bowiem wielu wymogów licencyjnych, z posiadaniem sztucznego oświetlenia na czele. Termalika swoje pierwsze mecze w Ekstraklasie będzie musiała rozgrywać prawdopodobnie w Nowej Hucie. Docelowo jednak władze i sympatycy malutkiego klubiku chcą podejmować gości na swoim domowym boisku. Jeśli tak się stanie, to Nieciecza będzie najmniejszą miejscowością, do której zawita Ekstraklasa.
Czy futbol na tym poziomie, w takim wydaniu ma rację bytu? Historia pokazuje, że nie. Dotąd wśród maluczkich prym wiodły kluby z wielkopolskich miasteczek. Swego czasu w Ekstraklasie grał Sokół Pniewy (ponad 7 tys. mieszkańców), a jeszcze całkiem niedawno Amica Wronki (około 12 tys.) i Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski (ponad 14 tys.). Dwa ostatnie kluby, tak jak Termalika wspierane przez lokalny biznes, sięgały nawet po Puchar Polski i grały w europejskich pucharach. Te sukcesy były jednak jak pocałunek śmierci, bo dziś żadnego z nich nie ma już w krajowej elicie. Przyszłość pokaże, czy Niecieczę czeka taki sam los.
 
 
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki