Logo Przewdonik Katolicki

Czas Rudnika

Natalia Budzyńska

Prekursor polskiej muzyki elektroakustycznej przeżywa swój najlepszy czas. Rok temu ukazała się jego pierwsza płyta z premierowym materiałem, a teraz nowe czteropłytowe wydawnictwo.

Do zeszłego roku o Eugeniuszu Rudniku słyszeli nieliczni. Teraz, czy to ze względu na modny sentyment do czasów PRL, czy ze względu na trendy we współczesnej muzyce elektroakustycznej, ale także poprzez działania popularyzatorskie miłośników jego muzyki, Rudnik nareszcie staje się doceniony. Kompozytor i inżynier lubił nazywać siebie „Głównym Taśmociąłem” – tym, który tnie taśmy. Najwięcej ciął ich w latach 70. XX w., premierowe nagrania wydał dopiero w 2014 r., także rok temu po raz pierwszy jego kompozycji można było posłuchać podczas katowickiego OFF Festivalu. Koncert odbył się w kościele ewangelicko-augsburskim, a wśród publiczności przeważali młodzi wielbiciele muzyki elektroakustycznej, z których większość to modelowi hipsterzy. O tym, że Rudnik inspiruje dzisiejszych twórców elektroakustyki świadczy wydana niedawno Kostka Rudnika: wśród czterech krążków składających się na box aż trzy wypełniają nowe interpretacje w wykonaniu współczesnych artystów.
 
Artysta inżynier
Urodzony w roku 1932 Eugeniusz Rudnik studiował na Wydziale Łączności Wojskowej Akademii Technicznej. W latach 50. XX w. trafił do wojskowej kolonii karnej i jako skazaniec pracował ponad rok w kopalni. Potem chciał się gdzieś zatrudnić i zupełnie przez przypadek trafił do Polskiego Radia, gdzie początkowo pracował jako przełożony pracowników technicznych w rodzaju hydraulików i stolarzy. W wywiadach, których ostatnio sporo udziela, Rudnik z charakterystycznym dla siebie poczuciem humoru mówi, że został pionierem muzyki elektronicznej, bo wyszedł z więzienia i szukał roboty. Szybko zorientowano się, że jest przecież inżynierem, a taki fachowiec bardziej przyda się w studio. Od 1958 r. na stałe już związał się ze Studiem Eksperymentalnym Polskiego Radia. Było to miejsce całkowicie prekursorskie w skali Europy. Fakt, że powstało w kraju bloku socjalistycznego był kuriozalny, przecież były to czasy panowania sztuki socrealistycznej. Wszelkiej maści eksperymentatorzy formalni i awangardziści byli na cenzurowanym. Tymczasem to w Warszawie powstawały rzeczy zupełnie nowatorskie, a do tego zaprojektowane przez odkrywanego teraz na nowo Oskara Hansena. Tego rodzaju studia profesjonalnie przygotowane do tworzenia muzyki elektronicznej posiadały tylko trzy miasta w Europie: Paryż, Mediolan i Kolonia. Jednym z założeń Studia Eksperymentalnego było wprowadzenie  kompozytorów w świat możliwości nowych technologii. Ich pomocnikiem miał być inżynier Rudnik. Wkrótce okazało się, że jest również kompozytorem.
 
Dźwiękosłowa
Rudnik, nieobarczony wykształceniem muzycznym, traktował materiał dźwiękowy z dużą swobodą. W 1967 r. wyjechał na rok do Kolonii, gdzie pracował w nowoczesnym Studiu Muzyki Elektronicznej Westdeutscher Rundfunk.  Dla kompozytora Arne Nordheima zrealizował dzieło brzmiące nieprzerwanie przez sześć miesięcy. Te dźwięki o wymowie ekologicznej można było usłyszeć podczas Wystawy Światowej.  Współpracował z Pendereckim i Schaefferem. Kiedy nie miał zamówień, sam bawił się dźwiękiem. Przesłuchiwał radiowe ścinki, fragmenty dźwiękowe odrzucone, przeznaczone na wyrzucenie. Sklejał fragmenty różnych głosów, chrząknięcia, zająknięcia, pomyłki. Odgłosy kroków, szumów.  Miksował z elektronicznymi hałasami. Powstawały „utwory na taśmę” niczym dźwiękowe kolaże. Nazywał to „dźwiękosłowem”. Odkrywał wewnętrzne życie maszyn, konsolet służących do cyzelowania dźwięku. Przecież one także szumią, trzeszczą. O tych niechcianych brudach mówił, że są duszą maszyny, muzyką podłej materii, muzyką zrobioną z dźwięków nieszlachetnych.
Z boksu Miniatury. Eugeniusz Rudnik (zwanego także Kostką Rudnika) można dowiedzieć się, jak odczytali twórczość pioniera elektroakustyki w Polsce twórcy młodszego pokolenia. Niektórzy nawet pozwalają przy niej tańczyć. Za chwilę w studyjnych kinach będzie można zobaczyć dokument o Rudniku zatytułowany 15 stron świata. Film Zuzanny Solakiewicz był nagradzany i wyróżniany na festiwalach filmowych. To niezwykły dokument, którego twórcy podejmują się próby pokazania dźwięku, dotknięcia muzyki. Obraz Eugeniusza Rudnika pochylonego z nożyczkami nad mikserskim stołem, wsłuchującego się w szmer, tnącego taśmę i wprowadzającego nas w swój świat na długo pozostaje w pamięci. „Trzymałem w ręce dźwięk” – mówi w filmie Rudnik.
 
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki