Na okładce płyty piękna długowłosa dziewczyna stoi na tle piszczałek organowych. Muzyka płynie piękna, minimalistyczna, kontemplacyjna, oczyszczająca. To Kali Malone, 26-latka z Denver, od kilku lat mieszkająca w Sztokholmie. Płyta wyszła w 2019 r. i nosi tytuł The Sacrificial Code. To jej trzecia płyta studyjna, nagrywana m.in. w kościele w Goeteborgu i w salach koncertowych, ale podana bez pogłosu, tak, jakbyśmy mieli się poddać czystemu dźwiękowi i płynąć za nim tam, dokąd nas zabierze. Malone odwiedza też Polskę, rok temu gościł ją Sopot, we wrześniu tego roku grała podczas festiwalu „Up To Date” w Białymstoku.
Jeszcze sześć lat temu myślała o organach właśnie tak jak większość z nas. Przychodziła czasem do kościoła i słuchała, jak jej kolega organista ćwiczy, ale nigdy nie myślała, że można wykonywać na tym instrumencie współczesne utwory. Aż pewnego dnia do swojej pracy dyplomowej potrzebowała rady doświadczonego stroiciela organów. Zamiast krótkiej rozmowy spędziła z nim osiem godzin, strojąc organy i poznając ich możliwości, rozległość tonacji i różne systemy. „Zaczęłam grać przez strojenie” – mówi. Odtąd samo przygotowanie odpowiedniego stroju stało się elementem jej kompozycji organowych, a jej fascynacja dźwiękami organów piszczałkowych oddaje świeżość podejścia do tego instrumentu tak silnie związanego z tradycyjnym wykonawstwem liturgicznym i wielkimi dziełami barokowymi i neoklasycznymi.
Kali Malone jest jedną z tych młodych kompozytorek, które udowadniają, że korzystając z dziedzictwa sztuki organowej, można tworzyć coś zupełnie nowego, bo ten instrument jak żaden inny nadaje się do eksperymentowania z dźwiękiem.
ASLSP
Na organy zwrócił uwagę jeden z najpopularniejszych twórców muzyki eksperymentalnej, John Cage. Stało się to na prośbę jednego z amerykańskich organistów, który chciał wykonać utwór Cage’a ASLSP, napisany pierwotnie na fortepian w 1985 r. Cage skomponował ten temat na zamówienie jednego z amerykańskich konkursów fortepianowych muzyki współczesnej i postanowił nie zanudzać sędziów słuchaniem ciągle tego samego utworu. Sprawił, że żadne z wykonań nie mogło być takie samo. Utwór nazywał się ASLSP, co oznacza „As Slow As Possible”, czyli: „tak wolno jak to możliwe”. Partytura zajmuje osiem stron, a kompozytor tylko sugerował idealny czas jego trwania (pół godziny), nie określał tempa ani dynamiki. Przeciętnie pianiści poświęcali na zagranie od 20 do 70 minut. Dwa lata potem powstała wersja na organy bez najmniejszej sugestii co do czasu grania utworu. Nic dziwnego, że różni organiści próbowali prześcignąć się w powolności wykonania. Pięć lat temu kilku organistów grało Organ2/ASLSP w Christ Church Cathedral w Montrealu przez 12 godzin, ale później ten występ pobiła o ponad dwie godziny organistka Diane Luchese w Towson.
Jednak najdłuższe wykonanie odbywa się właśnie w niemieckim mieście Halberstadt i będzie z pewnością najdłużej trwającym utworem organowym (a pewnie i w ogóle) w historii świata. Pomysł na wykonanie utworu Cage’a na organach piszczałkowych narodził się w 1987 r. podczas sympozjum organowego w Trossingen. Wybór padł na Halberstadt z powodu jednych z najstarszych dużych organów na świecie, które zamontowano w tamtejszej katedrze. Tyle że w katedrze odprawia się Msze i nabożeństwa, stąd propozycja realizacji projektu w małym opuszczonym i nieużywanym romańskim kościele św. Burcharda.
Po 1990 r. kościół odnowiono i zainstalowano organy zbudowane specjalnie dla projektu, który rozpoczął się dokładnie w 89. urodziny Cage’a. Utwór Organ2/ASLSP jest tam grany od 5 września 2001 r. do… 2640 r. Ten czas – 639 lat – to różnica między planowaną datą rozpoczęcia projektu a instalacją najstarszych organów kościelnych w 1361 r. Pierwszy dźwięk można było usłyszeć jednak dopiero w lutym 2003 r., ponieważ kompozytor na początku utworu umieścił pauzę, twierdząc, że i cisza wypełniona jest dźwiękiem. W projekcie zaplanowano terminy przypadające na każdy nowy dźwięk, zmiana tonu następuje po kilku latach.
Całkiem niedawno, we wrześniu tego roku, przy udziale kilkunastu osób dodano dwie nowe piszczałki i po siedmiu latach można było być świadkiem zmiany tonu. Następna odbędzie się w roku 2022. Dźwięk jest ciągły, nieprzerwany, rozbrzmiewa w kościele cały czas, a przecież przy organach nikt nie siedzi. Jak się wydobywa? Pomysł okazał się bardzo prosty: na pedałach i na klawiszach organów leżą worki z piaskiem. Kto jest ciekawy, jak ów projekt się prezentuje, może zajrzeć na stronę internetową i usłyszeć dźwięk w czasie rzeczywistym. Oczywiście, to przedsięwzięcie może wydawać się dziwne, a nawet bezsensowne, ale całkowicie odpowiada założeniom konceptualnym Cage’a. Świadomość bezustannego trwania dźwięku, utworu rozciągniętego w przyszłość, która jest nieosiągalna nawet w wyobraźni, nadaje mu metafizycznego wymiaru.
Kobiety od organów
Eksperymenty zainspirowane muzyką Cage’a to nie jedyne zastosowanie organów we współczesnej muzyce poważnej. Kompozytorzy młodego pokolenia odkrywają bogactwo dźwięków organowych i otwierają przed nami drzwi do zupełnie nowych doświadczeń muzycznych. Podczas koncertów organowych za instrumentem widzimy niemal zawsze mężczyzn, ale w muzyce współczesnej jest inaczej. Tutaj w umiłowaniu organów piszczałkowych przodują kobiety.
Wydaje się, że to wspomniana na początku Kali Malone i jej sztokholmska koleżanka Ellen Arkbro – obie wysoko oceniane za swoje kompozycje – rozpropagowały modę na organy. Kanadyjka Sarah Davachi, komponująca dotąd na syntezatorach, zwróciła się ku organom piszczałkowym, na których gra piękne uduchowione dźwięki układające się w przestrzenne melodie. Ciekawa jest twórczość irlandzkiej artystki Áine O’Dwyer, która nagrała płytę z improwizacjami na organy. Jej tytuł to Music for Church Cleaners, a oprócz dźwięków z piszczałek z kościoła św. Marka w Londynie słychać towarzyszące wykonaniu przypadkowe ludzkie głosy, stuki, szmery odkurzacza, komentarze. Współczesną muzykę organową, również tę eksperymentalną, można usłyszeć na londyńskim festiwalu Organ Reframed odbywającym się w neogotyckim Union Chapel. Jego organizatorka, kompozytorka Claire M. Singer, zachęca młodych do spędzania czasu z tym instrumentem, który wprawdzie jest trudno dostępny, lecz oferuje nieskończone możliwości dźwiękowe.
Choć niektóre sale koncertowe mogą poszczycić się swoimi organami piszczałkowymi, to jest ich zdecydowanie niewiele. To instrument ściśle związany z wnętrzem świątyń. Może to dlatego podczas festiwali organowych, które cieszą się popularnością, wykonywane są przeważnie utwory sakralne i to te sprzed wieków. Współczesnej muzyki organowej jest jak na lekarstwo. A przecież powstaje, i to pisana przez najmłodsze pokolenie kompozytorów, którzy docierają ze swą estetyką wprost w gusta współczesnej publiczności. Minimalizm charakteryzujący współczesne kompozycje muzyki organowej odpowiada znakom czasów, w jakich żyjemy. Jest odpowiedzią na przesyt bodźców, którymi jesteśmy atakowani, na życie w ciągłej gonitwie, na lęki dzisiejszego świata. Jedni nazwą ją akustyczną wersją muzyki ambientowej, generowanej zwykle przez elektronikę, ja uważam, że to muzyka kontemplacyjna, a nawet sakralna. Pozwala zatopić się w rozważaniach, w myślach, w modlitwie.
Do napisania artykułu zainspirował mnie tekst Bartosza Nowickiego Nowa herstoria organów, zamieszczony w dwutygodnik.com. Z utworami wspomnianych kompozytorek można się zapoznać na kanale YouTube, a bieżące wykonanie z Halberstadt można usłyszeć na www.aslsp.org/de.