Logo Przewdonik Katolicki

Gdyby Syn Boży nie przyszedł na świat...

Ks. Andrzej Draguła
Fot.

Tak sformułowany temat budzi zrazu zastrzeżenia. I to zasadnicze. Jest to przecież temat z cyklu "Co by było, gdyby..." Czy "gdybanie" może być teologicznie poprawną metodologią? I to w dodatku w odniesieniu do tak zasadniczego wydarzenia dla historii zbawienia, jakim jest przyjście Syna Bożego? Przykładem tego, że "gdybanie" w perspektywie teologii jest jednak możliwe, jest wiersz...

Tak sformułowany temat budzi zrazu zastrzeżenia. I to zasadnicze. Jest to przecież temat z cyklu "Co by było, gdyby..." Czy "gdybanie" może być teologicznie poprawną metodologią? I to w dodatku w odniesieniu do tak zasadniczego wydarzenia dla historii zbawienia, jakim jest przyjście Syna Bożego?


Przykładem tego, że "gdybanie" w perspektywie teologii jest jednak możliwe, jest wiersz księdza Janusza St. Pasierba zatytułowany "gdyby Jezus". Autor stawia w tym wierszu również prowokacyjną tezę: "a gdyby Jezus nie zginął na krzyżu"? Cóż wtedy by się stało? Zestarzałby się, chodząc po palestyńskiej ziemi i "zbawiając nas /przez kilkadziesiąt lat/ swoim śmiertelnym zmęczeniem" - odpowiada poeta. Jedno jest więc pewne - zbawienie by się dokonało. Może nie tak - jeśli można użyć takiego wyrażenia - spektakularnie, ale przecież Bóg wolny jest w sposobie zbawiania świata. Wybrał krzyż, a mógł przecież dokonać tego w zupełnie inny sposób.

Dla naszego zbawienia


Pytanie, co by było, gdyby Syn Boży nie przyszedł na świat?, prowadzi nas w sposób nieunikniony do pytania: po co Syn Boży na świat przyszedł? Odpowiedź wydaje się prosta, na to pytanie odpowiadamy sobie przecież wszyscy podczas niedzielnej Eucharystii, gdy wyznajemy wiarę, recytując Credo Nicejsko-Konstantynopolitańskie. Mówimy wówczas, iż Jezus zstąpił z nieba "dla nas, ludzi i dla naszego zbawienia". Ale co to właściwie znaczy?
W samym centrum wiary znajduje się prawda, iż Bóg od wieków chciał stworzyć człowieka "na swój obraz i podobieństwo", a więc jako stworzenie rozumne i wolne, tak aby miał udział w Jego Boskiej naturze. Jeden z Ojców Kościoła św. Maksym Wyznawca (580-666) pisał: "Oto, dlaczego nas stworzył: abyśmy się stali uczestnikami natury Bożej i mieli udział w Jego wieczności, i abyśmy byli do Niego podobni". Wiemy jednak, w jaki sposób człowiek wykorzystał daną mu przez Boga wolność. Od ofiarowanego mu przez Boga przebóstwienia wolał samoprzebóstwienie. Każdy grzech jest odtwarzaniem tamtego jednego grzechu. Zamiast szukać w Bogu źródła swojego rozwoju, człowiek pokłada nadzieję w sobie i swoich egoistycznych dążeniach. W ten sposób grzech przyszedł na świat, a ludzka natura miała już nim być na zawsze skażona.

Tajemnicza wymiana


Naturą grzechu jest jednak to, iż człowiek sam zdolny jest go popełnić, niestety sam nie jest zdolny wyzwolić się z niego. Ten, który stworzył człowieka, nie pozostawia go samemu sobie. Chrystus - Syn Boży to Wcielony Bóg, który z miłości przez swoją śmierć i zmartwychwstanie wychodzi w stronę człowieka. Jan Paweł II w "Przekroczyć próg nadziei" pisze: "Zbawić to znaczy wyzwolić od zła radykalnego, ostatecznego. Śmierć już nie jest takim złem, skoro przychodzi po niej zmartwychwstanie. A zmartwychwstanie przyszło za sprawą Chrystusa. Za sprawą Chrystusa śmierć przestaje być złem ostatecznym - zostaje podporządkowana mocy życia". Dokonuje się to nie inaczej, jak w ludzkim ciele. Jezus przyjmuje naszą ludzka naturę ze wszystkimi komponentami jej upadłej kondycji, poza grzechem. Święty Grzegorz z Nyssy pisał niezwykle obrazowo: "Trzeba przeprowadzić ze śmierci do życia całą naszą naturę. Dlatego też Bóg się pochylił nad naszym trupem, aby wyciągnąć rękę, by tak powiedzieć, do bytu, który był jak martwy posąg: zbliżył się do śmierci tak dalece, że nawiązał kontakt z naszymi zwłokami, dał naturze za pośrednictwem swego własnego ciała podstawę zmartwychwstania, wskrzeszając całego człowieka swoją mocą". O tym właśnie śpiewa kapłan w Bożonarodzeniowej prefacji, gdy mówi o "tajemniczej wymianie, która przyniosła nam zbawienie": "Nieskończony przyjął ludzką naturę, a śmiertelny człowiek stał się dziedzicem nieba". Ojcowie Kościoła wyrażali to w jeszcze dosadniejszej formule: "Bóg stał się człowiekiem, by człowiek stał się Bogiem". Czas, który się rozpoczął po śmierci i Zmartwychwstaniu Pana, to czas przywracania człowiekowi łaski, aby wyzwalał się ze świata zła i wkraczał w krainę dobra. Nam pozostaje pozwolić, aby walkę, która dokonała się na krzyżu, Chrystus podjął w każdym z nas. Nic się jednak nie może stać bez wolnej zgody człowieka. Łaskę przebóstwienia można przyjąć i można odrzucić.

Początek i Koniec


Trudno nie postawić jednak pytania, czy Syn Boży przyszedłby na świat nawet wtedy, gdyby człowiek nie zgrzeszył? Ojcowie Kościoła twierdzą, iż Bóg już stwarzając człowieka wiedział, że stworzenia, co do których pragnął, by kochały go dobrowolnie, odwrócą się od Niego. I dlatego już wtedy postanowił, że w Słowie Wcielonym znajdziemy odkupienie przez Jego śmierć i zmartwychwstanie. W ten sposób odwieczne Słowo Boże, które stało się Człowiekiem, staje się osią stworzenia, a Jego przyjście na świat jest wypełnieniem Bożego dzieła stworzenia. On jest przecież Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec, Alfa i Omega.
W tej perspektywie odpowiedź na postawione w tytule pytanie jest jasna. Gdyby Syn Boży nie przyszedł na świat, wciąż czekalibyśmy na Niego. I na pewno trudniej byłoby nam żyć niż teraz. Adwentowe pieśni o "świecie przez grzech nieszczęśliwy" ludzie śpiewaliby kiedyś o nas właśnie. Bo to my bylibyśmy owym biblijnym ludem, wciąż jeszcze siedzącym w ciemnościach. Ale Syn Boży przyszedł i nad mieszkańcami krainy ciemności wzeszło Światło.

Autor jest redaktorem tygodnika katolickiego "Niedziela".

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki