Logo Przewdonik Katolicki

Ukraińskie ślady w Rzymie

Jacek Borkowicz, Rzym
Tuż po agresji Rosji na Ukrainę wielu rzymian postanowiło swoją obecnością wyrazić solidarność z mieszkańcami napadniętego kraju. Sobór Świętej Mądrości w Rzymie, 6 marca 2022 r. | fot. Getty Images

Białe ściany soboru Świętej Mądrości, wznoszące się przy via Boccea, sygnalizują nam, że stoimy przed świątynią Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej – centralnym ośrodkiem wiary ukraińskojęzycznych unitów żyjących w diasporze.

Turyści prawie nigdy nie zachodzą na tyły bazyliki Świętego Piotra i murów watykańskich. I trudno się im dziwić, gdyż rozpościerają się tam chyba najmniej malownicze dzielnice Rzymu, pozbawione osobliwości przyrody czy zabytków architektury i sztuki. Dlatego osobę, która zabłąka się pomiędzy tamtejsze jary i blokowiska, zadziwić może widok złoconych bizantyńskich kopuł. Białe ściany soboru Świętej Mądrości (inaczej Sofijski), wznoszące się przy via Boccea, sygnalizują nam, że stoimy przed świątynią Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej (UCK), centralnym ośrodkiem wiary ukraińskojęzycznych unitów żyjących w diasporze, a także głównym ogniskiem rzymskich Ukraińców w ogóle.
Sobór Sofijski nazwany został na pamiątkę swojego historycznego imiennika w Kijowie, który jest świątynią prawosławną. Architekt rzymskiej cerkwi wymodelował ją na wzór egzystujący przed tysiącem lat. Patrząc z zewnątrz na rzymską Sofię, możemy zatem sobie wyobrazić, jaką bryłę kościoła widział wkraczający do Kijowa Bolesław Chrobry.

Ukraińska topografia Rzymu
Świątynię wybudowano w latach 1967– 1968 z inicjatywy kardynała Josyfa Slipyja, ówczesnego zwierzchnika UCK. Ukraińscy grekokatolicy, chociaż stanowią największą ze światowych wspólnot katolickich Kościołów wschodnich, byli wtedy we własnej ojczyźnie, a także w Polsce, denominacją nielegalną. Kwitnącą Cerkiew skasowano w 1946 r. dekretem Stalina, tylko dla pozoru ubranym w formę synodu, na który spędzono agentów NKWD, kolaborantów lub zastraszonych kapłanów. Na szczęście stanowili oni mniejszość – większość duchownych UCK zeszła do podziemia, gdzie kontynuowała pełną heroizmu działalność duszpasterską. Nic nie dały Sowietom morderstwa i aresztowania księży, zakonników i świeckich.
Jednym z aresztowanych i zesłanych był właśnie Slipyj, następca wielkiego przywódcy UCK Andrzeja Szeptyckiego. W połowie lat 60., gdy Związek Sowiecki udawał, że chce dogadać się z resztą świata, metropolitę udało się uwolnić. Gdy osiadł w Rzymie, natychmiast pomyślał o budowie godnego miejsca kultu. W Wiecznym Mieście istniała już wówczas parafia ukraińskich unitów. Cerkiew Świętych Sergiusza i Bachusa, założona w połowie XVII w., mieści się dotąd w starej części Rzymu. Jest to kościółek niewielki, podobnie jak znacząca część rzymskich kościołów, i nie nadawał się już do pełnienia tej roli z racji szczupłości miejsca. Na via Boccea przeniesiono też stamtąd ukraińskie seminarium duchowne oraz instytut naukowy. Ważnym symbolem stało się także umieszczenie tutaj relikwii papieża Klemensa (lata 88–97 ery chrześcijańskiej), podarowanych unitom przez rzymskich łacinników. Przynieśli je do Rzymu z Krymu apostołowie Słowian, Cyryl i Metody.
Trzecią rzymską świątynią UCK jest kościół św. Jozafata Kuncewicza, będący częścią bazyliańskiego monasteru na wzgórzu Giannicolo, tuż nad dachami Watykanu. To także ważny ośrodek duchowego życia katolickich Ukraińców.

Zaufać Mądrości
Jan Paweł II obdarzył sobór Sofijski tytułem kościoła kardynalnego, co oznacza że – według rzymskiego zwyczaju – jego zwierzchnik należy do kolegium kardynalskiego. Kardynałami byli więc zatem następcy Slipyja, Myrosław Lubacziwski i Lubomyr Huzar.
Obecna głowa UCK, której macierzystą cerkwią jest sobór w Kijowie (wcześniej metropolici rezydowali we Lwowie), abp Światosław Szewczuk, w momencie wyboru był chyba najmłodszym w historii zwierzchnikiem ukraińskich unitów. Ale nie o wiek tutaj idzie. Szewczuk, mimo że jest tytularnym zwierzchnikiem rzymskiego soboru i często tu bywa, nie został dotąd mianowany kardynałem. Ta dosyć nietypowa sytuacja ma swój odpowiednik w dziwnym statusie samej UCK, która mimo że pod względem wielkości oraz aktywności stoi na czele katolickich Kościołów wschodnich, nie doczekała się dotąd statusu patriarchatu. Można to uznać za refleks polityki wschodniej Watykanu, która od momentu objęcia pontyfikatu przez Franciszka wróciła do starego kursu – jeszcze sprzed rządów Jana Pawła II – „niedrażnienia” Rosji.
Piszący te słowa odwiedził rzymską Sofię nie po raz pierwszy, uczestnicząc w konferencji poświęconej teologicznym podstawom pojednania polsko-ukraińskiego. To już kolejne z całego cyklu spotkań odbywających się tutaj, a także w innych miejscach Rzymu, jak również w innych miastach Europy. Nie byłoby ich, gdyby nie zapalona inicjatywa jednego człowieka, profesora Marka Melnyka z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Melnyk, właściwie półprywatnie, z wielkim uporem działa od lat na rzecz promocji pojednania obu naszych narodów w duchu chrześcijańskim. Tegoroczna konferencja toczyła się w cieniu wojny, jaką w lutym roku ubiegłego Rosja wytoczyła Ukrainie. Dlatego też stale wracały w niej – w referatach, ale także w żywych kuluarowych rozmowach – wielkie pytania teodycei, które można streścić cytatem z jednego z prelegentów: „Czy dobry i zarazem wszechmocny Bóg w ogóle może pozwalać na zło? A jeśli pozwala, to czy na pewno jest dobry, i czy na pewno jest wszechmocny?”.
Te pytania zadają sobie dzisiaj ofiary rosyjskiej agresji. Trudna odpowiedź na owe pytania nie powinna ograniczać się naukowej definicji, lecz raczej polegać ma na postawie – obecności i wsparcia. Na tym chyba polega zaufanie do Bożej Mądrości, patronki rzymskiej świątyni.

Drzewko pojednania
Kilka lat temu uczestnicy jednej z tych konferencji zasadzili na klasztornym dziedzińcu drzewko oliwne, jako symbol pojednania. Nikt wtedy nie przypuszczał, że pokój na Ukrainie, i tak nadwątlony agresją z 2014 r., runie pod naporem rosyjskiej ofensywy roku 2022.
Gdy przed kilkoma dniami zaszedłem do sofijskiego ogrodu, znalazłem „nasze” drzewko już wyrosłe. Rosną na nim nawet pierwsze oliwki. Zerwałem jedną i spróbowałem. Cierpki ten owoc pojednania. Ale poczekajmy troszeczkę, w Rzymie pora dojrzewania oliwek jeszcze nie nadeszła.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki