Logo Przewdonik Katolicki

Jaka przyszłość Unii Europejskiej?

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Jak wówczas przekonać własny elektorat, że jednak czasami można wchodzić w starcie z Komisją Europejską, że nie zawsze ona ma rację, że czasami potrzeba powalczyć o narodowy interes? 

Choć może się to wydawać pewnym paradoksem, jednym z poważniejszych problemów, które będą stały przed nowym rządem, będzie ułożenie sobie relacji z Unią Europejską. Na pozór bowiem przed Donaldem Tuskiem, który najprawdopodobniej zostanie szefem nowego rządu, miodowy miesiąc – a może nawet miodowe pół roku – w relacjach z Brukselą. 
Rząd PiS był rzeczywiście eurosceptyczny, z założenia traktował Unię Europejską jako wroga. Jak surowego nauczyciela, który chce wtrącać się w polską politykę wewnętrzną. Bruksela jednak nie pozostawała dłużna – wykorzystywała wszelkie mechanizmy, by utrudniać Warszawie życie. Unijne elity uważały rządy PiS za zagrożenie dla integracji europejskiej, dla wartości europejskich i liberalno-demokratycznego ładu. W utyskiwaniach ze strony prawicy było sporo przesady, że Bruksela chciała obalić rząd PiS – raczej chodziło jej o to, by prawicowa „zaraza” nie rozlała się szerzej i by prawicowość ekipy Jarosława Kaczyńskiego nie doprowadziła do rozpadu Wspólnoty. 
Pozornie więc po ośmiu latach wszystko wraca na wcześniejsze koleiny, gdy Polska uchodziła za europejskiego prymusa. Tyle tylko, że Unia jest dziś w innym miejscu niż w 2007 roku, gdy poprzednim razem ekipa Donalda Tuska przejmowała władzę. W ciągu szesnastu lat zmienił się świat, Unia Europejska, ale też i bardzo zmieniła się Polska i Polacy, a szczególnie ich ambicje. 
Przez lata konfliktów, jakie toczył z Brukselą PiS, Platforma nauczała swoich wyborców: że skoro PiS w konfliktach z Brukselą nie ma racji, to UE ma zawsze rację. Teraz, prędzej czy później, musi do jakichś konfliktów w relacjach ze Wspólnotą dojść. Jak wówczas przekonać własny elektorat, że jednak czasami można wchodzić w starcie z Komisją Europejską, że nie zawsze ona ma rację, że czasami potrzeba powalczyć o narodowy interes? 
Unia sama się bardzo w ostatnich latach zmieniła. Dziś trwa dyskusja o przyszłym kształcie ustrojowym Unii. PiS był przeciwny jakimkolwiek zmianom, widząc w nich zagrożenie dla polskiej suwerenności, czyli po prostu w obawie o to, by Bruksela nie odebrała PiS jakiejś części władzy. Ale ostatnie lata to czas, gdy doprecyzowywał się kształt instytucjonalny Unii – gdy to praktyka pokazywała, jak należy rozumieć pewne zapisy traktatów albo jak radzić sobie z sytuacjami, które w traktatach nie były opisane. Ci, którzy mówią, że jeśli Unia chce się rozszerzyć, przyjąć Ukrainę i kraje Bałkanów, musi się zreformować, też mają dużo racji. System, który dziś zacina się przy 27 członkach, w przypadku 36 będzie jeszcze mniej efektywny. 
A z kolei w polskim interesie geopolitycznym będzie przyjęcie do Wspólnoty na przykład Ukrainy. Choć oczywiście będziemy z nią mieli jeszcze dużo sporów, choć pewnie niektóre konflikty będą musiały rozstrzygać unijne trybunały, jasnym jest, że Ukraina albo dołączy do świata Zachodu, albo zostanie wessana przez Rosję. Dziś widzimy, że nie ma trzeciej drogi. 
Ale to znów będzie wymagało przemyślenia, jaka ma być Unia, jakie ma być miejsce Polski, jak chcemy rozumieć suwerenność itp. Co wtedy z polityką rolną, z polityką spójności? To zaś będzie wymagało bardzo realistycznej rozmowy, wyjścia poza schematy o złym PiS-ie i dobrej Unii. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki