Statystyki opublikowane w minionym tygodniu przez Konferencję Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych są jednocześnie druzgocące i smutne. Niby mówiono o tym od dawna, słyszeliśmy już o łączeniu seminariów duchownych z powodu zbyt małej liczby kandydatów na księży, ale co innego zobaczyć liczby dotyczące bieżącego roku.
Według Konferencji Rektorów w październiku w Polsce formację do kapłaństwa w seminariach diecezjalnych, zakonnych i misyjnych łącznie rozpoczęło 280 mężczyzn. Dla porównania, w ubiegłym roku było ich 338, dwa lata temu – 356, a 18 lat temu 1145! To prawie tyle, ilu jest dziś we wszystkich 74 ośrodkach formacyjnych w całej Polsce wszystkich kleryków razem. Lawinowy ubytek widać gołym okiem.
Zdaniem komentującego statystyki ks. dr. Jana Frąckowiaka, przewodniczącego Konferencji Rektorów Seminariów, ta spadkowa tendencja jest odbiciem „wyraźnego trendu w młodym pokoleniu, dla którego sprawy religijne odgrywają mniejsze znaczenie”. Opinia ta ma potwierdzenie w licznych badaniach dotyczących wiary i niewiary oraz praktyk religijnych u najmłodszych Polaków. Według badań CBOS jeszcze 8 lat temu regularne praktyki religijne deklarowało około 55 proc. przedstawicieli pokolenia Z; w 2021 r. było to już tylko 25 proc.

Dokąd idą – jeśli idą
Ci mężczyźni, którzy jednak pozostają blisko wiary i Pana Boga, jeśli poczują powołanie do kapłaństwa, w większości wybierają seminarium diecezjalne (195 osób w tym roku); formację zakonną wybrało 85 kandydatów. Najwięcej alumnów przyjęły w tym roku seminaria w Krakowie (14), Rzeszowie (13) i Warszawie (warszawska – 12, warszawsko-praska – 10). W przypadku stolicy rzeczywiście kandydaci pochodzili z tego miasta, a nie byli np. przyjezdnymi z innych części kraju.
Malejąca liczba kandydatów na księży sprawiła, że kilka mniejszych diecezji musiało zrezygnować z własnych ośrodków i wysłać ich do sąsiednich większych diecezji. Tak stało się w Bydgoszczy, Kaliszu czy Gnieźnie – tamtejsi alumni kontynuują formację w Poznaniu. Tak stało się również w Świdnicy i Legnicy, skąd klerycy uczą się teraz we Wrocławiu, w Łowiczu – skąd zostali włączeni do Warszawy oraz w Sosnowcu (z Częstochową), Gliwicach (Opole) i na Żywiecczyźnie (Kraków). Nie dziwi zatem, że właśnie seminaria w Krakowie, Poznaniu i Warszawie należą do najliczniejszych w Polsce. Fenomenem pozostaje Tarnów, który pomimo niedołączania do tutejszego seminarium żadnych innych kleryków, pozostaje najliczniejszym seminarium w Polsce z 87 alumnami na pokładzie.
Nadal młodych mężczyzn odczuwających powołanie kapłańskie przyciągają także zakony, najliczniej dominikanie. W ich ośrodkach formacyjnych do kapłaństwa przygotowuje się obecnie 59 kandydatów. Nowe powołania ma również zgromadzenie salezjanów (49), paulinów (37), franciszkanów konwentualnych (30), oblatów (28), pallotynów (27), misjonarzy św. Wincentego à Paulo (26) oraz bernardynów (24). Nie brakuje też powołań spośród członków Drogi Neokatechumenalnej, którzy przygotowują się do kapłaństwa w seminariach Redemptoris Mater – tu najwięcej kandydatów ma ośrodek warszawski (37 osób).

Zmiana modelu duszpasterza
Analizujący najnowsze statystyki próbują jednocześnie szukać odpowiedzi na pytanie o przyczyny tak dramatycznych spadków, jak i przewidywać, czym alarmująco szybko malejąca liczba powołań kapłańskich zaowocuje w przyszłości. Nie da się bowiem po prostu powiedzieć: cóż, młodzież odchodzi od Pana Boga, więc nie odczuwa powołania – trzeba szukać odpowiedzi na przyczyny. Jak zauważa w swoim komentarzu Tomasz Krzyżak, nie wystarczy dziś powiedzieć, że to wina laicyzującej się Europy, rosnącej zamożności polskiego społeczeństwa czy ogólnej obojętności na sprawy duchowe. Jego zdaniem rację ma Mary Eberstadt – autorka książki Jak Zachód utracił Boga, która przyczynę malejącej religijności zachodnich społeczeństw widzi w przebudowie współczesnego modelu rodziny. Młodzi coraz rzadziej chcą wchodzić w zobowiązania w rodzaju związku małżeńskiego – wolą związki kohabitacyjne; kobiety już dawno przestały pełnić wyłączną rolę opiekunki ogniska domowego, zajmującą się rodzeniem i wychowywaniem kolejnych dzieci. To wszystko miało według Mary Eberstadt sprawić, że wchodzący w dorosłość młodzi mężczyźni mają zupełnie inne ścieżki życiowe przed sobą niż ich rówieśnicy 50 czy 30 lat temu. Nie chcą w tak młodym wieku „ustawiać sobie” całego życia, lecz wybierają różne drogi, zależnie od etapów swojego wieku. Gdzie w tym miałoby być miejsce na wybór drogi kapłańskiej – nie tylko związanej z życiowymi ślubami, ale i z bardzo nieprzystającym do współczesności stylem życia?
Analizujący najnowsze polskie statystyki ks. dr Jan Frąckowiak zauważa w komentarzu dla KAI, że to wszystko przemodeluje również model kapłaństwa, jaki będzie funkcjonował za kilkadziesiąt lat. „Przyszli kapłani będą posługiwali we wspólnocie Kościoła w realiach znacznie odbiegających od tych, które znamy z dotychczasowych doświadczeń. Można się domyślać, że Kościół ten będzie mniejszy liczbowo, ale z pewnością będzie mógł być bardzo żywotny i dynamiczny. Jesteśmy przekonani, że dobry kapłan będzie we wspólnocie Kościoła i w społeczeństwie bardzo potrzebny. Prawdopodobnie nie będzie to przewodnik tłumów, ale raczej cierpliwy towarzysz, który w niespokojnych czasach będzie wspierał swoich braci i siostry, budząc w nich nadzieję płynącą z Ewangelii” – analizuje ks. Frąckowiak.