Logo Przewdonik Katolicki

Któż jak Bóg

Michał Paluch OP
fot. Unsplash

Czy jestem otwarty na zmiany w wyrażaniu wiary? Czy widzę w następcach apostołów kontynuatorów misji Chrystusa?

Ktoś kiedyś powiedział, że przypominana tym razem Ewangelia jest jednym z najważniejszych dowodów na pieczołowitość w przechowywaniu słów Jezusa przez uczniów. Bo to przecież niełatwo wyjść na ambonę i przeczytać ostrą krytykę samego siebie. Oczywiście, literalnie chodzi o uczonych w Piśmie i faryzeuszy. No ale przecież formy wyrażania wiary Kościoła, mimo że nie ma wśród nich filakterii – pudełeczka zakładanego na czoło w czasie modlitwy z najważniejszymi tekstami Tory – z czasem do złudzenia zaczęły przypominać wydłużanie „frędzli u płaszcza”. Nie trzeba było wielkiej przenikliwości wśród wiernych, by zauważyć analogie między zachowaniem starotestamentalnej starszyzny i nowotestamentalnych pasterzy.
Musimy w związku z tym pamiętać o rozróżnieniu, które kilka dekad temu wprowadził do naszego myślenia Yves Congar: czym innym jest Tradycja Kościoła, a czym innym są tradycje. Ta pierwsza, pisana wielką literą, jest niezmienna, ma stać się podstawową pomocą w przekazywaniu dalej pełni nowego życia, które płynie od Chrystusa zmartwychwstałego ku wszystkim ludziom wszelkich czasów. Te drugie, pisane małą literą, są i mają pozostać zmienne, dopasowane do rozmaitych okoliczności naszego życia w różnych epokach. Nie wolno nam przywiązywać się do nich tak, jak gdyby były sprawą życia i śmierci. Biskupi i prałaci są do pomyślenia bez frędzelków.
Ewangelia zawiera jednak też jeszcze poważniejsze przesłanie: Bóg sam, jedynie On sam jest Bogiem, a jedynym Pośrednikiem między Nim a nami jest Jego umiłowany Syn. Nikt i nic nie ma prawa zająć miejsca Chrystusa w naszym życiu. Nawet jeśli chodziłoby o ludzi naprawdę wybitnych.
Można byłoby pomyśleć, że to przecież jest tak oczywiste, że nie warto o tym pisać. Ale właśnie najbardziej oczywiste prawdy bywają najtrudniejsze. Jest w nas naturalna pokusa, by ustanawiać sobie zamiast Boga różnorodne złote cielce – jak Izraelici na pustyni, a zamiast prowadzenia przez Jezusa i Jego apostołów stawiać na tych, którzy nas jakoś porwą. Niech oczywiście następcy apostołów próbują nas – przede wszystkim swoją pokorą i służbą – bardziej porwać (!), ale ze swej strony pamiętajmy, że to oni niosą w sobie dalej mandat Chrystusowego pasterzowania.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki