Logo Przewdonik Katolicki

Są to cacka…

Natalia Budzyńska
Drewniany pensjonat doktora Abrama Gurewicza w stylu świdermajer. Zbudowany między 1906 r. a 1921 r. znajduje się przy ul. Armii Krajowej w Otwocku fot. piotr borkowski/Getty Images

Bajkowe drewniane domy z werandami, ażurowe balustrady, kolorowe szybki, błękitne okiennice, z których schodzi farba – to właśnie „świdermajery”, architektura całkowicie unikalna, typowa tylko dla okolic Otwocka.

Nazwę „świdermajer” podobno wymyślił Gałczyński, dla Prusa otwocka architektura „to cacka”. Obaj bywali nad Świdrem, przeważnie na letnich wakacjach, odpoczywając od gwaru miasta. Letniskowymi drewnianymi domami pełnymi zdobień i koronkowych ornamentów zachwycali się także Tuwim, Korczak i Reymont, który pisał w jednym z nich letnią część Chłopów. W takim domu mieszkała w dzieciństwie Irena Sendlerowa, której ojciec nad Świdrem prowadził sanatorium dla chorych na płuca. No i uwiecznił je w swoim wierszu zatytułowanym Wycieczka do Świdra Konstanty Ildefons Gałczyński. To właśnie w nim użył tego nowego, zabawnego słowa: „Te wille, jak wójt podaje, są w stylu świdermajer”.

Rysownik
„Mam to, czegom pragnął, do czegom wzdychał: naturę i ciszę (…) będę budował wille dla letników, ale dla letników miłujących spokój i pragnących rzeczywiście zapomnieć podczas lata o wielkim mieście oraz o jego okropnościach” – pisał w jednym z listów znany ilustrator Michał Elwiro Andriolli po tym, jak zakupił część folwarku Anielin. Był rok 1880, artysta był od trzech lat żonaty ze znacznie młodszą Natalią Tarnowską, rzeźbiarką i malarką.
Pochodził z rodziny włosko-polskiej, jego ojciec brał udział w kampanii napoleońskiej, został osadzony w więzieniu rosyjskim, a po zwolnieniu osiadł w Wilnie, gdzie założył rodzinę. Michał Elwiro odziedziczył talent po ojcu, studiował malarstwo w Moskwie, Petersburgu i Rzymie. Brał udział w powstaniu styczniowym, po jego upadku zmieniał nazwiska i ukrywał się przez wiele miesięcy. Nie umknął jednak carskiej policji i donosicielom i w 1864 r. został aresztowany w Petersburgu. Ciekawe, jakie były okoliczności jego ucieczki z więzienia, w każdym razie udało się mu i kilkorgu innym więźniom przedostać do Londynu, a potem do Paryża. Historia ta z pewnością warta jest opowiedzenia, bo to nie koniec tych perturbacji idealnych na fabułę powieści przygodowej.
W Paryżu był w kontakcie z Komitetem Emigracji Polskiej i jako jego emisariusz podróżował do Konstantynopola, a potem na Podole. Zdradzony przez przemytnika znalazł się w twierdzy chocimskiej, a za próbę ucieczki skatowano go i skazano na 15 lat katorgi. Ułaskawiono go pięć lat później (w tym czasie odnowił wszystkie cerkwie w okolicy Wiatki w głębi Rosji) i w 1871 r. przyjechał do Warszawy. Współpracował z polskimi czasopismami, m.in. z „Kłosami” czy z „Tygodnikiem Ilustrowanym”. Był wziętym ilustratorem książek Orzeszkowej, Kraszewskiego, Syrokomli, Słowackiego i Mickiewicza. To on wykonał najpopularniejsze ilustracje do Pana Tadeusza. Małżeństwo z młodą artystką powinno było być szczęśliwe, gdyby nie śmierć dwuletniej córeczki. Być może właśnie ta tragedia była powodem wyjazdu małżeństwa do Paryża, gdzie dalej rozwijała się kariera Andriollego, który przyjmował zlecenia od „Le Figaro” i „Le Monde”. Miał nadzieję zostać następcą zmarłego właśnie Gustava Dore, ilustrował dla wydawców włoskich i francuskich. Wszystko na szybko, wszystko za pieniądze.
W 1886 r. Michał Elwiro wrócił do kraju, kilka miesięcy potem rozwiódł się z żoną. Natalia zajęła się własnym rozwojem artystycznym, wystawiała w Warszawie i w Paryżu, gdzie raz dostała złoty medal. A on oddał się temu, co lubił najbardziej: podróżom (np. konno brzegiem Wisły), z których przywoził mnóstwo ilustracji. Zajął się też ilustrowaniem wszystkich dzieł Mickiewicza i malarstwem sakralnym. Miał 63 lata, kiedy zmarł podczas pobytu w Zakładzie Leczniczym w Nałęczowie.

„Andriollówki”
Rzeka Świder meandruje między Otwockiem a Józefowem, oddzielając te miasta od siebie, i zaraz wpada do Wisły. Kiedy Andriolli zapuszczał się na konne wycieczki w te okolice w 1880 r., wyglądały one trochę inaczej: były urocze, puste i ciche. Posiadłość, jaką właśnie kupił, obejmowała oba brzegi rzeki Świder, dlatego nazwał ją Brzegi. To właśnie tutaj postanowił wybudować dworek dla siebie i domy dla letników. Jednym słowem: miał pomysł na biznes, wiedział, że warszawiacy nie mają gdzie odpoczywać, bo przecież na Mazowszu ani jezior, ani morza, ani gór, ani uzdrowisk. Za to mają kolej zwaną Drogą Żelazną Nadwiślańską, która może ich szybko zawieźć nad piaszczyste brzegi rzeki w sosnowe lasy.
Andriolli sam zaprojektował swój dom, jak i kilkanaście dla letników, które okazały się fenomenem w polskiej architekturze, tworząc zupełnie nowy styl będący pomieszaniem stylu alpejskich schronisk z rosyjskimi daczami. Budynki budowane były tylko z drewna sosnowego, kondygnacje zaznaczone zostały odmiennym ułożeniem desek, charakterystyczne były dwuspadowe dachy, a do tego dom otoczony był balkonami i werandami. Jak z bajki wyglądały wykusze, ażurowe zdobienia i rzeźbienia, których autorem i wykonawcą był sam Andriolli. Ozdabiał w ten sposób wejścia, drzwi, balustrady werand. Te były czasami oszklone, ale zwykle nie: letnicy mieli wylegiwać się w słońcu, siedząc w fotelach z wikliny i popijając lemoniadę. Gdy wyjeżdżali na zimę do miasta, okna zamykano niebieskimi drewnianymi okiennicami.
W 1885 r. takich domków w posiadłości Michała Elwiro było jedenaście, miały nawet swoje nazwy: Cacko, Wenecja, Sosnowy, Wygodny… Wille przeważnie były parterowe, posiadały kuchnię i widok na rzekę. „Gwarno i rojno jest w Brzegach w piękne dni czerwcowe i lipcowe, życie prawdziwie sielankowe” – można było przeczytać w przewodniku po willach Otwocka z 1893 r. Autor zaznacza, że wprawdzie były skromnie urządzone, ale zawsze pełne letników, bo Andriolli oferował sporo atrakcji: wycieczki konne, potańcówki, koncerty, leśne spacery.
Wtedy mówiono o nich „andriollówki”, potem, gdy zaczęto to budownictwo naśladować, mówiono o „stylu nadświdrzańskim”, aż wreszcie przyjęła się żartobliwa nazwa „świdermajer”. I tak już zostało.

Domy jak z bajki
Andriolli pewnie nie przypuszczał, że jego architektoniczny eksperyment tak się rozpowszechni w okolicy. Kiedy umarł, zaczęto naśladować jego styl coraz częściej. Tu i ówdzie powstawały kolejne drewniane pensjonaty i domy, szkoły i sanatoria, także w okolicznych miasteczkach położonych wzdłuż prawego brzegu Wisły: w Aninie, Jarosławiu, Józefowie, Falenicy i Radości.
Najsłynniejszą realizacją jest do dziś reprezentacyjny budynek Otwocka: sanatorium Abrama Gurewicza. Ten warszawski lekarz najpierw w 1906 r. zbudował pensjonat, później go rozbudował w ośrodek leczniczo-dietetyczny dla 80 pacjentów czynny cały rok. Cała południowa i wschodnia strona budynku miała werandy przeznaczone do leżakowania, częściowo oszklone. Budynek, ostatnio wyremontowany, był – i jest dotąd – największym drewnianym domem w Polsce, a podobno i w całej Europie trudno znaleźć większy. W latach międzywojennych Otwock był popularnym letniskiem i uzdrowiskiem z ponad tysiącem willi i pensjonatów wybudowanych według pomysłu Michała Elwiro Andriollego.
Były drewniane, lubiły płonąć. W czasach PRL kwaterowano w nich nowych lokatorów, którzy wcale nie mieli ochoty w nich mieszkać. Często nie były skanalizowane, bez bieżącej wody, drewno bywało spróchniałe, nie posiadały pieców, były to przecież domy na wakacje. Nieremontowane niszczały. Niektóre opustoszałe stawały się ruiną. Te przeludnione nazywano „pekinami”, przemieniały się w slumsy. Bywały podpalane specjalnie, aby nowy właściciel mógł na działce wybudować coś zupełnie nowego, bo remontować ruiny się nie opłacało. Dopiero w 2017 r. 176 budynków w stylu „świdermajer” zostało włączonych do wojewódzkiej ewidencji zabytków, dzięki czemu samorządy mogą korzystać z unijnych dotacji na ich ochronę, a na każdą budowlaną interwencję potrzebna jest zgoda konserwatora zabytków.
Przez lata zapomniane dziś odzyskują dawny blask, stają się atrakcją turystyczną, a architekci proponują projekty domów jednorodzinnych nawiązujących do zabytkowych „andriollówek”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki