Logo Przewdonik Katolicki

Czy zwierzęta mają prawa?

Monika Białkowska
Dzień św. Franciszka – patrona ekologów. Przemyśl, 2010 r. fot. Daniel Bockwoldt/DPA-PAP

Dyskusja na temat praw zwierząt rozgorzała na płaszczyźnie politycznej, ale została w nią wciągnięta również nauka Kościoła i sam Bóg. Czy mówienie o prawach zwierząt da się pogodzić z chrześcijaństwem?

Wiceminister Edukacji Tomasz Rzymkowski zapowiedział niedawno rewizję podręczników szkolnych dla dzieci klas I–III. Zareagował w ten sposób na zawarte w jednym z nich przykłady łamania praw zwierząt, w oparciu o „Światową deklarację praw zwierząt” z 1978 r. – Uważam, że szkoła nie powinna być miejscem ideologicznej indoktrynacji – przekonywał, zapewniając jednocześnie, że rodzice dzieci mogą być spokojni, bo przekazywane dzieciom treści będą „wolne od jakichkolwiek przejawów ideologizacji”. – Według nauki prawo jest przypisane Bogu i ludziom. Jest prawo Boskie, które nazywane jest także naturalnym, i to wynikające z systemów wartości, którymi żyje dane społeczeństwo. Z nich również wynikają pewne obowiązki, które człowiek ma względem zwierząt. Jak choćby to, że rolnik, który zajmuje się hodowlą, nie może zwierząt głodzić czy dręczyć. Ale zwierzę nigdy nie może być podmiotem praw. Pojęcie „prawa zwierząt” nie istnieje – wyjaśniał wiceminister edukacji i nauki.

Prawo i Bóg
Kiedy wokół tezy wiceministra podniosły się głosy oburzenia, zareagował minister edukacji Przemysław Czarnek. – Zwierzę nie jest podmiotem prawa. Podmiotem prawa jest człowiek i ma obowiązki wobec zwierząt, ale nie ma praw zwierząt. Jeśli ktoś tak mówi, to fałszuje rzeczywistość – przekonywał, broniąc swojego wiceministra.
W odpowiedzi na te tezy głos zabrała m.in. mec. Karolina Kuszlewicz, specjalizująca się w zagadnieniach prawno-zwierzęcych. Mówiła, że choć system prawny w Polsce formalnie oparty jest na koncepcji prawnej ochrony zwierząt, a nie na prawach zwierząt, jednak ten ostatni termin jest obecny zarówno w opracowaniach prawnych, jak i w praktyce sądowniczej. – To poruszające, że takie słowa padły z ust osoby współodpowiedzialnej za jakość kształcenia dzieci w szkołach – mówiła Kuszlewicz. – Takiej wypowiedzi spodziewałabym się raczej od wiceministra spraw kościelnych czy boskich, gdyby tylko takowy istniał – dodała.
Trudno nie zatrzymać się w tym miejscu i nie zapytać, jak to jest naprawdę z tym prawem Bożym i prawami zwierząt w teologii Kościoła. Oficjalne wypowiedzi Magisterium poświęcone wprost prawom zwierząt rzeczywiście nie istnieją – ale to wcale nie oznacza, że temat ten nie jest przedmiotem refleksji wiary. Co więcej, jest on obecny w inny sposób, niż to się obu stronom opisanego wyżej sporu wydaje.

Godność i chwała
Zacznijmy od tego, co jest dokumentem najbardziej oficjalnym, od encykliki papieża Franciszka Laudato si ̓. Zwierzęta nie są jej głównym tematem, pojawiają się przy okazji mówienia o świecie stworzonym, ale w znaczący sposób.
Papież zwraca uwagę, że stosunek do zwierząt jest ściśle powiązany z ludzką moralnością i godnością człowieka. „Serce jest jedno i ta sama mizeria, która prowadzi do znęcania się nad zwierzętami, niechybnie przejawi się w relacji z innymi osobami – pisze Franciszek. – Nie możemy uważać siebie za osoby naprawdę miłujące, jeśli wykluczamy z naszych zainteresowań jakąś część rzeczywistości”.
Dalej przypomina, że człowiek może wprawdzie ingerować w świat roślin i zwierząt oraz się nim posługiwać – ale z podkreśleniem, że „kiedy jest to konieczne dla jego życia”, bo niepotrzebne zadawanie cierpienia jest sprzeczne z godnością człowieka. Przywołuje również słowa Jana Pawła II, który pisał o szlachetności ludzkiego powołania, polegającego na udziale w stwórczym działaniu Boga. Franciszek pokazuje również, jaka ma być nasza motywacja do troski o zwierzęta. „Z naszego powodu tysiące gatunków nie będzie swoim istnieniem chwaliło Boga ani też nie będą przekazywać nam swego orędzia”. Stworzenia należą do Boga, istnieją dla Jego chwały – ich zniszczenie jest więc również odebraniem Bogu części należnego Mu uwielbienia.

Wszystko błogosławione
Nie od papieża Franciszka jednak zaczęła się w Kościele refleksja nad miejscem zwierząt w świecie i nad właściwym do nich stosunkiem ze strony stworzenia. Zastanawiali się nad tym teologowie i święci, od Tomasza z Akwinu po Karla Bartha, zarówno katolicy, jak i protestanci. Jednym z najważniejszych teologów, którzy dziś podejmują ten temat jako kluczowy, jest anglikanin Andrew Linsey.
Przez wieki dominacji antropocentryzmu, kiedy to człowieka stawialiśmy (słusznie) na szczycie stworzenia, zapomnieliśmy o tym, że nie tylko my, ale i reszta stworzenia istnieje z woli Boga i dla Boga. To, że człowiek jest ważny w świecie stworzonym, nie oznacza, że cała reszta powstała dla niego, dla jego wygody i przyjemności. To jest pierwsza ważna myśl, którą trzeba tu uchwycić.
Druga ważna myśl dotyczy samego Boga. On, w Trójcy, która jest relacją miłości, nie może być wrogi albo obojętny na to, co sam stworzył. A to oznacza, jak pisze Linsey, że „każde stworzenie jest błogosławione lub w ogóle nie jest stworzeniem”. Prawa zwierząt wynikają więc nie tyle z ich wewnętrznego statusu czy kondycji, ile ze sprawiedliwości wobec Boga. Człowiek nie ma prawa krzywdzić tego, co stworzył Bóg, bo byłby to zamach na samego Boga.

Pierwszeństwo słabych
Są i inne argumenty teologiczne, by mówić o prawach zwierząt. Mówi się między innymi o moralnym pierwszeństwie istot słabszych, gdzie te najbardziej bezbronne powinny być obdarzone większymi, a nie tylko równymi względami. Bóg jest hojny w swojej miłości i tę hojność wobec człowieka i całego stworzenia objawił w Jezusie Chrystusie. „Twierdzę, że powinniśmy być dla stworzeń tym, czym Chrystus jest dla nas. Mówiąc o wyższej godności ludzkiej, mówimy o niej we właściwy sposób jedynie wtedy, gdy mówimy nie tylko o podobnej do Chrystusa władzy, lecz i o służbie na wzór Chrystusa” – pisze Linsey.Jeszcze inny argument wywodzi się z Księgi Rodzaju. Opisuje ona pewną hierarchię stworzenia, a zarazem stopień jego zażyłości z Bogiem. Mało kto jednak zauważa, że zwierzęta zostały stworzone tego samego dnia co człowiek. Człowiekowi została dana władza nad stworzeniem po to, by się nim opiekował. Tu nawet, w stanie idealnym przed grzechem pierworodnym, nie ma mowy o jedzeniu zwierząt: Bóg pozwala na to, pod pewnymi warunkami, dopiero po potopie. Jednocześnie po potopie zawiera przymierze nie tylko z człowiekiem. Bóg obiecuje, że nie zgładzi już żadnej „istoty żywej”. Jakie mamy prawo traktować stworzenie gorzej, niż traktuje je sam Bóg?

Wyjątkowość w hojności
Czy człowiek jest wyjątkowy? Bez wątpienia. Na czym ta wyjątkowość polega? Próbowano ją definiować na przestrzeni wieków i wiele z tych definicji z czasem legło w gruzach. A można to zrobić prosto: uznać, że człowiek jest tym, który umie służyć i potrafi siebie samego poświęcić, znosząc niewygody dla całego stworzenia. Linsey nazwie to hojnością, rodzajem kapłaństwa człowieka wobec stworzenia. „Jęki i cierpienia bratnich istot wymagają istnienia gatunku zdolnego, by współpracować z Bogiem w leczeniu i wyzwalaniu tego, co stworzone” – pisze. Cechami tego kapłaństwa będzie wrażliwość na cierpienie, współczucie, litość, z zastrzeżeniem, że one nie mogą być bierne, ale aktywne. Nie jesteśmy powołani do tego, żeby przypatrywać się cierpiącemu światu, ale żeby współpracować z Bogiem w dziele odkupienia całego stworzenia.

Zobowiązanie
Z tą perspektywą nie trzeba się zgadzać: jest ona tylko poszukiwaniem pewnej odpowiedzi. Z całą pewnością nie da się jednak twierdzić, że mówienie o prawach zwierząt jest Kościołowi zupełnie obce, a wykorzystywanie zwierząt wpisane jest w nasze duchowe DNA. Przeciwnie – wydaje się, że coraz bardziej zbliżamy się do odkrycia niezastępowalnej misji człowieka wobec stworzenia i uznania, że to stworzenie ma swoje prawa, które są naszym moralnym i danym przez Boga zobowiązaniem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki